Kilka minut po godz. 10 zabytkowe Śródmieście Gdańska jeszcze wieje pustką. Trochę policji, straży miejskiej, grupkami chodzą w żółtych koszulkach wolontariusze Hospicjum im. ks. Dutkiewicza. Gęsto od ludzi jest jedynie na ul. Piwnej, która prowadzi prosto do Bazyliki Mariackiej. W długiej kolejce oczekujących na wejście do tej największej gdańskiej świątyni (otwartej od godz. 10) nastrój powagi, porozumienia i lekkiej nerwowości: czy się zmieścimy?
Jak pożegnanie Martina Luthera Kinga
Ale kolejka posuwa się sprawnie, a ludzie w niej jacyś tacy dla siebie mili, rozmowni. Nawet zachowanie tych kilku osób, które do ogonka wciskają się „na dziko”, tłum kwituje pobłażliwym uśmiechem.
Czytaj także: Gdańszczanie opłakują swojego prezydenta
Zebrani opowiadają sobie, jak wczoraj, w piątek, stali na trasie pogrzebowego konduktu. Wyruszył z Europejskiego Centrum Solidarności, mijał miejsca ważne w życiorysie zabitego prezydenta: kościół św. Mikołaja, gdzie był ochrzczony, dom rodzinny, szkoły, do których chodził. Jak w środę na pl. Solidarności czekali na swą kolej, by w „największym sercu świata” ustawić swój znicz. Student historii UG przyznaje, że jego pokolenie do tej pory było politycznie bierne, ale teraz sam widzi mocne ożywienie wśród rówieśników i ma nadzieję, że nie będzie to chwilowe. Kobieta w średnim wieku mówi o swoich córkach florecistkach i nagrodzie za wyniki, jaką w 2018 r. wręczył im Adamowicz. Młody facet w długim płaszczu zapewnia, że przyjechałby tu nawet z 40-stopniową gorączką, bo ten pogrzeb – „to wydarzenie historyczne – jest jak pożegnanie Martina Luthera Kinga”. Nad tłumem powiewają flagi Gdańska z czarną wstążeczką, starsza pani rozdaje nalepki z wypisanym czarną solidarycą imieniem i nazwiskiem prezydenta. Co chwila ktoś przystaje i wrzuca datek do puszki wolontariuszy – rodzina prezydenta prosiła, by zamiast kwiatów i zniczy wesprzeć bliskie Adamowiczowi fundacje: Hospicjum i WOŚP.
Wreszcie Bazylika. Przed nią bramki – policja sprawdza torby i plecaki, wykrywacz metalu dokładnie omiata kolejnych wchodzących. Udało się. Jesteśmy w środku.
Modlić się ekumenicznie
W Mariackim mrowie ludzi. Obliczono, że kościół pomieści trzy i pół tysiąca osób. Mimo to białe ściany, wysokie sklepienie, podłużne, gotyckie okna, przez które wlewa się słoneczne światło, dają wrażenie przestrzeni. Cisza. Do rozpoczęcia uroczystej mszy został jeszcze kwadrans. W bocznych nawach telebimy – kamera zatrzymuje się na twarzach zaproszonych gości. Widać Lecha Wałęsę z żoną, obok Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy. Jest także prezydent Bronisław Komorowski i premierzy: Hanna Suchocka, Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz, Waldemar Pawlak, Jerzy Buzek, Marek Belka, Kazimierz Marcinkiewicz i Ewa Kopacz. Obecny rząd reprezentuje prezydent Andrzej Duda, obok niego premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Piotr Gliński. Są przedstawiciele Unii Europejskiej z szefem Rady Donaldem Tuskiem oraz ok. 300 delegatów Związku Miast Polskich, m.in. włodarze Warszawy, Lublina, Gliwic, Wrocławia i Poznania, poza tym burmistrzowie Bremy, Rotterdamu, Lipska i Hamburga. Nie mogło zabraknąć współpracowników Adamowicza. Lista obecności jest imponująca.
Dlaczego gardzisz swoim bratem?
Msza rozpoczyna się punktualnie o godz. 12. Prowadzi ją przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, kazanie wygłosi metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Msza ma charakter ekumeniczny – przy ołtarzu widać przedstawicieli innych Kościołów i religii wyznawanych w Gdańsku. Capella Gedanensis, odpowiedzialna dziś za stronę muzyczną, śpiewa „Requiem” Pucciniego, potem rozbrzmiewa hymn narodowy.
Czytaj także: Inna twarz Polski
Na telebimie filmowane z lotu ptaka okoliczne ulice – tłum tak gęsty, że dech w piersi zapiera. Przejmująco brzmią słowa listu św. Pawła do Rzymian: „Dlaczego gardzisz swoim bratem? Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga” – czytane przez Piotra Grzelaka, wiceprezydenta Gdańska.
Ta pogarda, nienawiść, podziały, które trzeba wreszcie powstrzymać, przewijają się dziś podczas całej uroczystości. O jedności serc w obliczu tragedii mówi abp Głódź w swoim kazaniu. Przypomina ostatnie chwile Adamowicza przed atakiem nożownika. Prezydenta ze „światełkiem do nieba” w ręku i słowami: „Gdańsk jest dobry, Gdańsk jest szczodry...” nazywa „statuą wolności dla Gdańska”. Ale choć wymienia liczne zasługi zamordowanego, wyraża potrzebę „budowniczych pokoju i braterstwa” oraz wyrugowania z polskiej przestrzeni publicznej i medialnej języka pogardy, nie porusza słuchaczy, tak jak zrobią to w przejmującym pożegnaniu Magdalena Adamowicz i jej córka Antonina albo Aleksandra Dulkiewicz, pełniąca obecnie obowiązki prezydenta Gdańska, czy – najmocniej – dominikanin o. Ludwik Wiśniewski. Być może dlatego, że Głódź trzyma się utartej retoryki. Nawołuje do powrotu do wartości sprawdzonych: rodziny, szkoły, Kościoła (a przy tym ostrzega przed „wypłukiwaniem” obecności Kościoła w przestrzeni publicznej”), ignorując jednocześnie inne wyznania i pomijając to, co Paweł Adamowicz promował i od lat wspierał w swoim mieście: otwartość na innych, wolność, równość, demokrację.
Ale mówi o tym w swym pożegnaniu przedstawiciel Kościoła ewangelicko-metodystycznego: „Boże, spraw, aby serca nasze, tak samo jak serce naszego gdańskiego prezydenta i przyjaciela, były otwarte na różnorodność, (...) abyśmy niczego się nie lękali i nikogo nie wykluczali, lecz wzajemnie okazywali sobie szacunek i zrozumienie”.
Gdańsk – miasto otwarte
Gdańską wielokulturowość podkreślił zaś reprezentant Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej: „Prezydent budował właśnie takie miasto, gdzie każdy mieszkaniec bez względu na religię czuł się u siebie. To będzie jego najtrwalszym pomnikiem”.
O działaniach Adamowicza na rzecz uchodźców, imigrantów i repatriantów pięknie mówiła Aleksandra Dulkiewicz. „Róbmy wszystko, żeby być taką wspólnotą, o jakiej marzył nasz prezydent Paweł Adamowicz: bądźmy otwarci, bądźmy gościnni, bądźmy solidarni, szanujmy tych, którzy myślą inaczej, przekonujmy się siłą argumentów, a nie argumentami siły” – apelowała.
Ale to ojciec Ludwik Wiśniewski najmocniej dotknął serc zgromadzonych. Wyraził to, na co chyba wszyscy czekaliśmy. I dostał za to ogromne brawa.
„Jestem przekonany, że Paweł chce, abym wypowiedział następujące słowa: trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych. Nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w kościele...”.
Zamordowany w niedzielę 13 stycznia podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został pochowany w Bazylice Mariackiej, w kaplicy św. Marcina, tuż obok wejścia do Izby Rajców.
W uroczystości pożegnania uczestniczyło 45 tys. osób – ci, którzy nie dostali się do Bazyliki, obserwowali mszę na telebimach ustawionych w kilku punktach Głównego Miasta.