Kraj

Profesorowie żegnają pięknie

Uniwersytetów już nie uratujemy. Po stuleciach służenia imperiom zgrabnie przystosowały się do liberalnej nowoczesności.

Uniwersytety przeżywają dziś trudny czas. Wchodzi w życie raczej niechciana reforma, której konkretny kształt i możliwe następstwa nie są jeszcze znane. Na razie wiemy tyle, że rektorzy będą mieli więcej władzy, a dziekani prawie wcale. Ponadto musimy się deklarować, do jakich dyscyplin naukowych przynależymy i często nie bardzo wiemy, co wybrać i jakie mogą być konsekwencje tych wyborów dla naszych karier. Panuje niepewność i zniechęcenie, a i sama reforma wydaje się nam poniekąd wirtualna, bo wystarczy, żeby PiS stracił władzę, a reforma znów może zostać zreformowana.

Zła atmosfera, by nie powiedzieć lekka panika, panująca na uczelniach nakłada się na długotrwały spleen, jaki dotyka klasę akademicką, od kiedy umasowienie szkolnictwa wyższego sprowadziło nas, kadrę profesorską, do roli nauczycieli niechętnej do nauki i nieprzygotowanej do studiów młodzieży. Frustracja związana z kulturową degradacją i znacznym zmniejszeniem prestiżu wyższych uczelni kazała nam spokornieć i jakoś umościć się na nowym, znacznie niższym stanowisku społecznym. Dziś profesor znaczy niewiele, bo masom kojarzy się mniej więcej podobnie jak nauczyciel licealny, a w dodatku, od kiedy (w 1990 r.) praktycznie zlikwidowano docentury, utarło się nazywać (grzecznościowo) profesorami wszystkich doktorów habilitowanych, zresztą bardzo szybko awansujących na profesorów nadzwyczajnych w swoich uczelniach.

Osób tytułowanych profesorami zrobiło się już tak wiele i tak często są to ludzie niczym nieodbiegający pod względem ogólnej kultury i inteligencji od zwykłych reprezentantów klasy średniej, że można już sobie podarować wszelkie grupowe pretensje i oczekiwania. Klasowy i materialny fundament klasy profesorskiej został podmyty tak skutecznie, że każdy z nas, aby zachować prestiż społeczny, musiałby na własną rękę starać się o to wszystko, co dziś o nim stanowi, czyli pieniądze i medialną popularność.

Polityka 2.2019 (3193) z dnia 08.01.2019; Felietony; s. 88
Reklama