PiS może się wywrócić na tym, co zrobił Wojciechowi Kwaśniakowi – tak jak się wywrócił na tym, co zrobił posłance PO Beacie Sawickiej przed wyborami w 2007 r.
Czytaj także: PiS usiłuje wyciszyć aferę KNF za pomocą sądu
Wojciech Kwaśniak jak Beata Sawicka?
Postaci są nieporównywalne: z jednej strony kobieta, która zdecydowała się robić „lewe interesy” z mężczyzną, w którym się zakochała, z drugiej urzędnik o mało co nie zabity za należyte wykonywanie obowiązków. Ale skoro opinia publiczna stanęła po stronie kobiety podstępnie uwiedzionej i skompromitowanej na zlecenie wrogiej partii, to tym bardziej nie będzie w stanie zaakceptować poniżania i oskarżania Wojciecha Kwaśniaka. A to, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro przerzucił na niego winę za tamto pobicie, mówiąc, że „być może był zaatakowany właśnie dlatego, że Komisja Nadzoru Finansowego przez długi czas rozzuchwalała przestępców, pozwalając im w sposób bezkarny wyprowadzać miliardy złotych”, jest kuriozum intelektualnym, moralnym i prawnym.
Normalny człowiek nie zdoła nad tym przejść do porządku dziennego. Tu już nie ma dyskusji nad słusznością czy nie zarzutów prokuratury. To przemoc prawna i moralna. To okrucieństwo, i ludzie tak to zapamiętają.
Bezczelność ministra Ziobry
Tym bardziej że na jaw wychodzą nowe fakty. Pobicie Kwaśniaka zlecił były oficer WSI, współzałożyciel SKOK Wołomin i jeden z głównych podejrzanych o wyłudzenie z kasy i malwersacje.