Kraj

Mateusz budowniczy

Modernizacyjny pic Morawieckiego

Jeśli Morawiecki, przejmując pałeczkę po Beacie Szydło, miał wnieść więcej modernizacyjnego sznytu, to obietnica nie została zrealizowana. Jeśli Morawiecki, przejmując pałeczkę po Beacie Szydło, miał wnieść więcej modernizacyjnego sznytu, to obietnica nie została zrealizowana. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
11 grudnia minie rok premierostwa Mateusza Morawieckiego. Zamiast wielkiej zmiany nerwowa krzątanina. Nowych pomysłów brak, a stare zaczynają się Polakom nudzić. Czy coś jeszcze zostało z modernizacyjnej obietnicy PiS, kojarzonej z nowym premierem?
Morawiecki, jako czołowy pisowski „realista”, ma za zadanie powstrzymywać ogólnie słuszne, lecz czasem zbyt daleko idące zapędy frakcji rewolucyjnej, kojarzonej z osobą Zbigniewa Ziobry.Ye Pingfan/Xinhua via ZUMA Wire/Forum Morawiecki, jako czołowy pisowski „realista”, ma za zadanie powstrzymywać ogólnie słuszne, lecz czasem zbyt daleko idące zapędy frakcji rewolucyjnej, kojarzonej z osobą Zbigniewa Ziobry.

W pompatycznej retoryce rząd Mateusza Morawieckiego nie ma sobie równych. Jak mówił premier w swoim exposé, posiłkując się Wyspiańskim: „Polska to wielka rzecz”. Cytował też zresztą Piłsudskiego, Zamoyskiego, Kaczmarskiego i jeszcze paru innych klasyków wzniosłej polskości. Deklarował, że bierze na swe wątłe barki wielką spuściznę „tych, którzy przez stulecia naszą Rzeczpospolitą budowali pracą i krwią”. Czeka go zatem „wielkie zadanie i wielkie zobowiązanie”. Lecz warto dać mu szansę, skoro stawką w tej grze jest „Polska solidarna jak miłość, Polska prawa i sprawiedliwa, na pożytek nam i przyszłym pokoleniom, na chwałę Bogu”.

Oczywiście tak doniosłe cele należy osiągać wyłącznie ambitną polityką. Premierowi nie wystarczało dźwiganie Polski z mocno już obśmianych ruin po rządach PO. „Nie ma dla mnie ważniejszej sprawy niż odbudowanie tego, co straciliśmy w wyniku zaborów, w wyniku wojen, w wyniku komunizmu” – deklarował w swym pierwszym sejmowym wystąpieniu. „Teraz mamy w rękach unikalną szansę i nie możemy jej zmarnować. Dlatego właśnie polska polityka musi być ambitna. Dryfowanie czy płynięcie z prądem to nie jest nasze DNA”.

Wszystko to zawiera się w treściwym sloganie o „rządzie zmiany”. Wyciąganym przez propagandystów PiS za każdym razem, gdy trzeba się tłumaczyć z ruchów niekoniecznie zrozumiałych dla najwierniejszych wyborców. Zalecają więc, aby zacisnąć zęby i popierać tę coraz trudniejszą do określenia „zmianę”. Gdyż w przeciwnym razie zostanie ona cofnięta przez wrogów i znów „będzie tak, jak było”. Tym samym rząd sam w sobie staje się już „zmianą”. Nawet gdy zaczyna popadać w bezruch albo zajmuje się wyłącznie sobą.

Polityka 49.2018 (3189) z dnia 04.12.2018; Temat z okładki; s. 24
Oryginalny tytuł tekstu: "Mateusz budowniczy"
Reklama