Jesień 2019 r. PiS zdobywa najwięcej mandatów w Sejmie, ale osłabiony kiepskim wynikiem w wyborach europarlamentarnych ma ich zbyt mało, by samodzielnie rządzić. Jarosławowi Kaczyńskiemu w sukurs przychodzą Paweł Kukiz i Robert Raczyński, liderzy koalicji wyborczej Bezpartyjni-Kukiz’15, która wraz z Prawicą RP zdobyła prawie 10 proc. głosów. Są jedyną siłą gotową do współpracy z PiS, dostają więc dobre warunki i wchodzą do rządu.
Science fiction? Niekoniecznie, jeśli Kukiz i jego dawni sojusznicy z Bezpartyjnych Samorządowców zdecydują się na koalicję. Do takiego porozumienia dołączyłaby zapewne dawna partia Marka Jurka, która startowała wspólnie z Kukiz’15 w wyborach samorządowych.
Kukiz’15 znów się ukruszył, Bezpartyjni urośli
Entuzjastów takiego kroku łatwo znaleźć szczególnie wśród kukizowców. Nic dziwnego, ostatnie tygodnie raczej zniechęciły ich do samodzielnego startu w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zero mandatów w sejmikach, przejście posła Jakuba Kuleszy do Wolności, kompromitująca seria „piąteczkowych” tweetów lidera i wreszcie odejście Marka Jakubiaka.
Marnym pocieszeniem było niespodziewane zwycięstwo posła Wojciecha Bakuna w wyborach na prezydenta Przemyśla. Nawet ten sukces ma gorzki smak, bo przyczynia się do kolejnego zmniejszenia liczebności klubu Kukiz’15. Mandat po Bakunie objął bowiem Robert Majka, który najpewniej wejdzie do koła Wolnych i Solidarnych – kukizowcy go do siebie nie zaprosili. Trudno się im zresztą dziwić. Majka z pewnością ściągnąłby na nich uwagę mediów, jednak nie w sposób, na jaki by liczyli – jest znany głównie z tezy, że konstytucja z 1935 r. obowiązuje, a Rzeczpospolitą mamy Drugą, a nie Trzecią.
Kukiz ma ze swym klubem więcej problemów.