Sukces Wenty w wyborach na prezydenta Kielc tłumaczony jest tym, że w kampanii chciało mu się przekonywać do siebie kielczan, podczas gdy dotychczasowemu prezydentowi Wojciechowi Lubawskiemu wydawało się, że już są do niego przekonani. Lubawski, rządzący od trzech kadencji, popierany przez PiS, miał po swojej stronie mieszkańców uzależnionych od lokalnej budżetówki, bezpośrednie poparcie z wielu ambon oraz inercję wyborców pogodzonych z tym, że żadna zmiana na szczytach miejskiej władzy nie jest możliwa. A kibice Korony Kielce pamiętali, że swego czasu uratował ekstraklasowy byt klubu.
Przekonanie o nieusuwalności Lubawski demonstrował już wcześniej nieprzystępnością, arogancją, pozorowaniem konsultacji społecznych. Naraził się ładowaniem milionów w utopię kieleckiego lotniska oraz 81 nowych przystanków komunikacji miejskiej, za 400 tys. złotych sztuka, co wystawiło Kielce na ogólnopolską szyderę. Przyspawany do stołka, ze swoim sarmackim wąsem oraz słabością do luksusowych limuzyn nie wypadał najlepiej na tle Wenty, kojarzonego z sukcesami sportowymi, niezależnego finansowo, mówiącego w trzech językach europarlamentarzysty, obiecującego przekuć swoje kontakty i doświadczenie ze Starsburga i Brukseli na pożytek Kielc.
Nerwowe wyczekiwanie
4 listopada, w sztabie wyborczym Bogdana Wenty trwa nerwowe wyczekiwanie na sondażowe wyniki drugiej tury wyborów. Zwycięstwo pretendenta okazuje się bezdyskusyjne, dostaje ponad 61 proc. głosów. Najwyżej w górę skacze siedząca w pierwszym rzędzie obok Wenty kobieta w granatowej sukience. To Danuta Papaj, szefowa jego komitetu wyborczego, oficjalnie tytułowana „panią dyrektor”. W Kielcach mówi się, że jest matką chrzestną zwycięstwa Wenty.
Wenta zna się z rodziną Papajów od lat. Syn Danuty, Paweł, był kierownikiem drużyny w czasach, gdy Wenta trenował reprezentację Polski, a potem klub Vive.