Według dziennikarzy „Gazety Wyborczej” w zamian za rezygnację z ubiegania się o stanowisko starosty trzebnickiego i zagłosowanie na siostrę premiera kandydatce PSL Małgorzacie Matusiak zaproponowano intratną posadę.
Stanowisko za poparcie
Anna Morawiecka – starsza siostra premiera – przegrała rywalizację o fotel burmistrza Obornik Śląskich z Arkadiuszem Poprawą z PO. Wybory do rady powiatu trzebnickiego też wygrała Koalicja Obywatelska, a koalicja z trójką radnych związanych z PSL będzie miała większość – o jeden głos. PiS i komitet byłego burmistrza Marka Długozimy Skuteczni dla Powiatu (SdP) mają dziesięciu radnych, a odchodzącego starostę z PiS zastąpić ma Małgorzata Matusiak z PSL.
„W zamian za poparcie pani Morawieckiej zaproponowano mi stanowisko prezesa należącej do samorządu województwa spółki Stawy Milickie, ewentualnie stanowisko wiceprezesa w jednej ze spółek należących do KGHM. W tym drugim przypadku mogłam sobie wybrać, w której” – przyznała Matusiak w rozmowie z „GW”. Przekonywano ją, że nie ma się co zastanawiać, bo dwie inne osoby z koalicji i tak zostały już „kupione”. Matusiak miałaby zrzec się ubiegania o stanowisko starosty i w tajnym głosowaniu poprzeć konkurencyjny klub.
Morawiecka zaprzecza
Anna Morawiecka w oświadczeniu przekazanym Polskiej Agencji Prasowej stwierdza, że „Nowa Gazeta Trzebnicka” i „Gazeta Wyborcza” „podjęły brutalny atak” na nią. Dodaje, że radnej powiatowej Matusiak nie zna i w związku z tym zarzuty obu gazet pod jej adresem są kompletnie absurdalne. A poza tym to stanowisko starosty jej nie interesuje.
Nie mam dowodów na to, że siostra premiera kłamie, ale nie wyklucza to tego, że ktoś – za jej plecami – składa takie przekupne propozycje. Radna Małgorzata Matusiak opowiedziała o tym pod nazwiskiem. Dobrze by było, gdyby sprawą zainteresowali się wyborcy i odpowiednie organy, bo wygląda to na próbę podjęcia korupcji politycznej.
PiS sporo oferuje i ma co
PiS ma dzisiaj narzędzia, które wspierają podjęcie z nim „współpracy”. To rządowe dotacje, miejsca w spółkach skarbu państwa, w tym lukratywne posady w KGHM na Dolnym Śląsku. Jak policzyło OKO.press, spośród 163 radnych wojewódzkich PiS aż 59 znalazło zatrudnienie w państwowych spółkach i instytucjach. Ich zarobki w porównaniu z okresem przed nastaniem „dobrej zmiany” wzrosły w 2017 r. ponadtrzykrotnie.
Głosowania powinny być jawne
Teraz, od dołu (rady gmin) do góry (w sejmikach wojewódzkich), odbywa się kupczenie stanowiskami. Być może składanie takich propozycji zahamowałaby zmiana ustaw samorządowych, które stanowią, że strategiczne głosowania personalne są tajne. Jeśli np. PiS-owi uda się przekonać do siebie jakiegoś radnego, to pokażą to dopiero wyniki głosowań, ale i tak ta osoba pozostanie anonimowa. Sprawa może wyjść na jaw, gdy ktoś dostanie za to stosowną zapłatę – stanowisko.
Platforma Obywatelska chce znieść tajność tych głosowań i słusznie, bo wyborcy mają prawo wiedzieć, kogo do zarządzania sejmikiem czy powiatem wybierają ci, których oni wybrali.
Czytaj także: Sejmikowe układanki