Setną rocznicę odzyskania niepodległości zawłaszczyli narodowcy z ONR, Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej, grupy Szturm i Autonomicznych Nacjonalistów. Jak od kilku lat – pójdą zwartym pochodem, marszowym krokiem, aby pokazać, kto tu rządzi. Prezydent Warszawy zakazała marszu, ale jego organizatorzy zapewne odwołają się do sądu i wygrają.
Atmosfera przed Marszem Niepodległości, który ruszy z warszawskiego Ronda Dmowskiego i dotrze przed Stadion Narodowy, przypomina przygotowania do bitwy. Środowiska demokratyczne nawołują do bojkotu tego marszu, prezydent Andrzej Duda próbował układać się z nacjonalistami, aby w tę ważną rocznicę ustąpili trochę ze swoich haseł i ornamentyki, ale nie ustąpili. Pójdą więc sami, ale w otoczeniu związkowców z „Solidarności”, kibiców i wcale nienastawionych nacjonalistycznie rodzin z dziećmi, którym marsz się podoba, bo jest głośny i miejscami biało-czerwony.
Na marsz zaproszono faszystów
Dr Magda Pecul-Kudelska, profesorka z Zakładu Chemii Fizycznej i Radiochemii Uniwersytetu Warszawskiego, uczestniczka ruchu Obywatele RP, mówi, że Marsz Niepodległości dzięki wieloletniej akcji propagandowej skrajnej prawicy, ale też PiS, zaczął być traktowany jako normalna patriotyczna manifestacja, na której co najwyżej „pojawi się kilku idiotów”.
– Nic bardziej mylnego – dodaje. – Wystarczy przyjrzeć się organizatorom. Organizatorem jest Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, którego prezes Robert Bąkiewicz jest koordynatorem ONR Mazowsze, a wiceprezesem Witold Tumanowicz, do niedawna szef Młodzieży Wszechpolskiej. W zarządzie jest Tomasz Kalinowski, do niedawna rzecznik ONR, i Mateusz Pławski z Młodzieży Wszechpolskiej, przedstawiający sam siebie jako separatystę rasowego.