Kraj

Podwiązani pod wesele

Kolejkę na Kasprowy absolutnie należało odkupić, sam nawet o tym myślałem.

Wielu przestępców nie pływa już w swoich przydomowych basenach, tylko bierze prysznic raz na tydzień w areszcie śledczym – powiada z dumą premier Morawiecki. Moim skromnym zdaniem nie ma się czym chwalić – prysznic raz na tydzień to jest poziom Bangladeszu, warunki w polskich aresztach nie spełniają norm higieny. Może premierowi raz w tygodniu wystarczy, ale znam takich (i takie), którzy wolą częściej. Dzięki znakomitemu reportażowi Wojciecha Bojanowskiego (TVN) z komisariatu we Wrocławiu widzieliśmy, jak policjantom w łazience myli się suszarka z paralizatorem i do jakiego tragicznego doprowadziło to skutku.

Ale nie o tym chciałem, tylko o prezentach wyborczych, jakie kupuje nam rząd, a konkretnie o kolejce na Kasprowy Wierch. Jeśli chodzi o kupowanie poparcia, to rząd dobrze marnuje pieniądze, nabywając banki, stocznie, wreszcie kolejkę – ulubioną zabawkę chłopców z placu Broni. Od Mierzei Wiślanej po Kasprowy Wierch, jak Polska głęboka i wysoka (1950 m nad poziomem morza), rząd kupuje sobie miłość Polek i Polaków. Pieniądze, jak to w miłości, nie grają roli, zwłaszcza publiczne, zastaw się, a postaw się. Dlatego rząd – znany z przezroczystości (transparentności) – nie zdradza, ile grosza sypnął, żeby Podkarpacie zostało naszą Doliną Krzemową, a góralom żyło się dostatnio. Jak PiS obiecuje, to dotrzymuje. Spytajcie frankowiczów.

Kolejkę na Kasprowy absolutnie należało odkupić, sam nawet o tym myślałem. Dawno, dawno temu wjeżdżałem wagonikiem, którym jechali też dwaj świetni narciarze, Andrzej Bachleda (!) i kolega dziennikarz. Kiedy wyszliśmy na stok, zdawałem sobie sprawę, że ci dwaj na pewno mi uciekną, więc żeby chociaż przez chwilę zobaczyli, jak ja jeżdżę, postanowiłem się popisać. Pierwszy zapiąłem narty i rzuciłem się prosto w dół, obok słupów kolejki.

Polityka 42.2018 (3182) z dnia 16.10.2018; Felietony; s. 95
Reklama