Mateusz Morawiecki jako prezes banku BZ WBK miał oferować „pięć dych czy siedem, czy stówkę” dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu w rządzie PO-PSL na „jakieś badania czy na coś”. Morawiecki miał też interweniować w sprawie pracy dla syna Ryszarda Czarneckiego, europosła z Prawa i Sprawiedliwości – wynika z taśm nagranych u „Sowy i Przyjaciół”.
Zbigniew Jagiełło (prezes PKO BP i przyjaciel Morawieckiego), mówi, że mimo załatwienia dobrej pracy juniorowi Czarneckiemu w kierowanym przez niego banku „ten facet, ten chłopak po trzech miesiącach powiedział, że jest dużo pracy, że on myślał, że będzie luźniej itd., że ma inne plany właśnie” i że „chciałby się w życiu zajmować czymś innym”. Morawiecki się zdziwił i – jak wynika z taśm – zadzwonił do Ryszarda Czarneckiego, włączając telefon na tryb głośnomówiący.
„No, cześć. Słuchaj, ciąg dalszy tej sprawy, o której ostatnio rozmawialiśmy. Twój Przemek nie chciał tam dalej pracować. Taki sygnał, taką relację, którą dostałem, że jednak został rzucony, został na taką dość mocną wodę, że pisał umowy. W końcu powiedział, że to jest troszeczkę dla niego za duże przeciążenie i że on nie chce dłużej pracować” – mówił Morawiecki do europosła. Czarnecki na to, że jego syn „bardzo chciał, bardzo się zapalił” i „oczywiście, że chciałby więcej zarabiać”. Morawicki zwrócił mu uwagę, że jeśli jego syn mówi, że coś innego chciałby robić, to jest to dla pracodawców jasny sygnał i punkt zaczepienia – „To niech pan sobie idzie, panie Przemku, robi coś innego w takim razie”. Morawiecki radzi europosłowi, aby pogadał z synem „tak po piwku, bo coś mi tutaj zgrzytnęło”. Rozmowę telefoniczną Morawieckiego z Czarneckim skomentował Jagiełło: „Moja córka też by chciała pracować. Robić to, co się chce w pracy, i żeby dużo płacili”.
Synowie Ryszarda Czarneckiego mogą liczyć na swojego ojca, wstawia się za nimi, załatwia pracę, pomaga jak może, wykorzystując swoje polityczne wpływy i możliwości. „Jest patriotą i chce pracować w polskiej firmie” – tak Czarnecki skomentował zatrudnienie swojego syna Bartosza (28 lat) jako doradcy w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Zarzekał się, że nie pomagał załatwić pracy synowi, a ten trafił do PGZ za własne zasługi.
Co robili Czarneccy, kiedy mieli po 28 lat?
Największymi wygranymi eurowyborów w 2014 r. byli Czarneccy: Ryszard i Przemysław. Ojciec po raz trzeci został europosłem, a jego syn dostał sejmowy mandat po pośle PiS, który pojechał do Brukseli.
Ryszarda i Przemysława dzieli 20 lat. Z ich biografii widać, że junior może mieć powody do kompleksów. Ryszard został politykiem jesienią 1991 r., kiedy Wiesław Chrzanowski zaproponował mu miejsce na liście Wyborczej Akcji Katolickiej. Miał 28 lat, a za sobą już przeszłość dziennikarsko-opozycyjną: demonstracje, strajki studenckie, współtworzył ZChN. Takie kariery robiło wielu ludzi z jego politycznego pokolenia. Czarnecki zawdzięczał to trochę przypadkowi i trochę wyjątkowej historycznie chwili. Do tego wyróżniał go brytyjski paszport, rzecz rzadko spotykana w PRL. To też zresztą przypadek, bo urodził się, gdy jego matka była akurat na stypendium naukowym w Londynie.
Kiedy Czarnecki junior miał 28 lat, też chciał zostać posłem. Dostał ostatnie miejsce na liście wrocławskiej, wsparcie ojca i pieniądze na billboardy. Był pierwszy pod zwycięską kreską i to właśnie dało mu pierwszeństwo do wzięcia mandatu po każdym pośle z wrocławskich list PiS, który odchodził z Sejmu. Tak dostał w 2014 r. mandat poselski po Dawidzie Jackiewiczu. Rok później, w 2015 r., do Sejmu dostał się już w pierwszym rozdaniu. To oczywiste, że dostał porządną premię od wyborców za nazwisko.
Teraz Przemek
Ryszard Czarnecki pomaga synowi, jak może. Kilka tygodni przed wyborami do parlamentu w 2011 r. na swoim szalenie popularnym wtedy blogu (jednym z pierwszych politycznych w Polsce) dał juniorowi mocne wsparcie: „Czarnecki kandyduje do Sejmu. Jednak tym razem nie będzie to Ryszard, ale Przemysław. Zbieżność nazwisk jest kompletnie nieprzypadkowa. To mój najstarszy syn” – napisał, dalej, rekomendując go jako człowieka z „uwarunkowanym genetycznie duchem walki”.
Półtora roku wcześniej, tuż przed wyborami samorządowymi, młody Czarnecki walczył o mandat wrocławskiego radnego. Wtedy też był pierwszy pod kreską, ale z dobrym wynikiem. I także tym razem ojciec wspominał o nim na blogu: „Jeżeli ktoś uważa, że przez dwie kadencje mojej pracy jako posła z Wrocławia i jedną jako europosła z tego regionu solidnie pracowałem na rzecz mieszkańców Dolnego Śląska, to może uzna, że tak samo pracowicie i solidnie będzie spisywał się Przemek. Będę mu służył radą, ale też nie szczędził surowej, ojcowskiej krytyki”.
Ryszard Czarnecki pytany przez POLITYKĘ, dlaczego holuje syna odpowiada: – Ja mu nic nie wychodziłem, nie załatwiałem, przecież dostał ostatnie miejsce na liście wyborczej. Mam wrażenie, że właśnie dlatego, że nazywa się Czarnecki, dostaje często po głowie i musi być we wszystkim bardziej i mocniej. Przemysław nazywa rzecz po imieniu: – To naturalne, że ojciec jest moim sprzymierzeńcem partyjnym i to nazwisko zdecydowanie mi sprzyja, ale też zobowiązuje.
Ryszard Czarnecki cieszy się, że najstarszy syn (ma jeszcze dwóch) poszedł w jego ślady. Ma wreszcie sojusznika światopoglądowego w dość skomplikowanej konstelacji rodzinnej. Ojciec Czarneckiego Henryk to peerelowski filmowiec. Miał na koncie kilka prestiżowych produkcji. Był drugim reżyserem w „Hubalu”, najważniejszym filmie Bohdana Poręby, założyciela Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald, związanego mocno z PZPR. Po 1989 r. ojciec Czarneckiego wstąpił do SLD. Wspiera Sojusz do dziś, regularnie płaci składki, pojawia się na spotkaniach.
Czytaj także: Polskie dynastie polityczne
Polityka miała ich zbliżyć
Relacje europosła z ojcem nigdy nie należały do łatwych. Henryk Czarnecki zaraz po urodzeniu syna rozwiódł się z jego matką, jeździł po planach filmowych w Polsce i ZSRR, rzadko go widywał. Ryszard powtórzył tę historię. Też szybko rozstał się z żoną i – jak wspomina syn Przemek – jako dziecko nie widywał ojca często. Nie mieli szczególnej więzi. Może to pójście w politykę, przygoda z PiS, wybory, to chęć zbliżenia do ojca? – Brzmi to dość patetycznie, ale chyba coś w tym jest, bo na pewno od jakiegoś czasu mam z ojcem dobrą, bliską relację – mówi Przemysław Czarnecki.
Europoseł od prawie dziesięciu lat ma nową rodzinę, ale tu też nie znalazł politycznej wspólnoty poglądów. Jego teść to Mirosław Hermaszewski. Jedyny dotychczas Polak, który poleciał w kosmos. Generał z czasów PRL i ówczesny piewca przyjaźni polsko-radzieckiej. Miał startować do europarlamentu z list SLD, ale w ostatniej chwili zrezygnował, bo nie miał ochoty rywalizować z celebrytką Weroniką Marczuk. Aby nie wywoływać niepotrzebnych rodzinnych napięć, o polityce europoseł rozmawia tylko z synem. – Ojca nigdy nie skrytykuję, a teścia bardzo szanuję – tak Ryszard Czarnecki ucina rozmowę o politycznych układach domowych.
Tata wspierał syna finansowo
Posłowanie to tak naprawdę pierwsza pewna praca juniora Czarneckiego. Senior na blogu pisał o synu, że skończył ten sam wrocławski uniwersytet co on, „tyle że ja historię, a on jako pierwszy w historii rodziny prawo”. Skończył, ale nie napisał pracy magisterskiej, nie miał więc szans na zrobienie aplikacji. Jeździł po świecie, pracował tu i tam: w knajpie w USA, przy rozładowywaniu statków, recyklingu śmieci i w magazynie Lidla na Wyspach Brytyjskich (wyjechał w 2005 r. z pierwszą falą emigracyjną). Był też na stażu w PKO PB i to tego dotyczy rozmowa z taśm, pracował w warszawskiej kancelarii prawnej, dla klubu parlamentarnego PiS. – Można powiedzieć, że tata, kiedy była taka potrzeba, wspierał mnie finansowo – mówił młody Czarnecki. Dodaje, że nie widzi się w zawodzie prawnika, ale w polityce.
Junior chce być postrzegany jako człowiek środka, który z każdym znajdzie wspólny język. Na dowód swojej otwartości opowiada, że jako dziecko spał w łóżeczku po dziecku Bogdana Zdrojewskiego z Platformy Obywatelskiej. Czarnecki Junior mówi, że ma talent do „spinowania”. Przyznaje, że często doradzał ojcu w kampanii, a ten służył mu politycznym doświadczeniem: z kim trzymać, o kim nie mówić wcale, a o kim tylko dobrze. Niewielu posłów PiS, jak młody Czarnecki, miało przecież okazję jeść kolację z prezesem Kaczyńskim w kilkuosobowym gronie. Niewielu kandydatów PiS dostało poparcie Marty Kaczyńskiej czy Antoniego Macierewicza.
Czarnecki zawsze wypłynie
Można powiedzieć, że pragmatyzm u Czarneckich jest cechą wspólną, rodzinną. Obaj realnie potrafią ocenić rzeczywistość, przeliczyć możliwości i je wykorzystać. Europoseł Czarnecki wie, skąd wieją wiatry, i w najlepszym momencie potrafi dołączyć do najsilniejszych. W 2001 r., po czterech latach rządów AWS, Czarnecki wydawał się politycznym przegranym. Były minister w Komitecie Integracji Europejskiej nie dostał się do Sejmu. W Platformie był postrzegany jako katolicki radykał, a u Kaczyńskiego nie miał czego szukać, bo w połowie lat 90. przeszkodził mu w planach zjednoczenia prawicy. Doradzał więc Andrzejowi Lepperowi, wtedy szefowi koalicyjnej partii parlamentarnej. Pod szyldem Samoobrony został europosłem. Ale kiedy nad Samoobroną zebrały się czarne chmury, najpierw związane z seksaferą, a później z aferą gruntową, Czarnecki bronił rządu Kaczyńskiego. Za co miękko wylądował w PiS.
Junior z wyrozumiałością traktuje wybory ojca. – Być może nie miał innej drogi powrotu do polityki i musiał się trochę ugiąć? – zastanawia się Przemysław. Stefan Niesiołowski powiedział natomiast, że po katastrofie „Titanica” chciałby się znaleźć koło Czarneckiego. „Byłaby wielka szansa, że przypłynie jakaś belka i go ocali”.
Czytaj także: Ryszard Czarnecki stracił stanowisko w Parlamencie Europejskim. Bezprecedensowa decyzja