Kraj

Ściema

Dobra zmiana i propaganda sukcesu. W sumie, jak na Rzeczpospolitą, to wszystko mniej więcej w normie.

Pisze prof. Roman Wapiński: „Nie umiemy udzielić odpowiedzi na pytanie, jakie efekty przyniosła narastająca gloryfikacja postaci Piłsudskiego. Co najwyżej możemy stwierdzić, że szła ona w parze z umacnianiem się systemów rządów autorytarnych, przy czym kult Piłsudskiego miał rekompensować w dużym stopniu słabości obozu rządzącego”. Jest to, wbrew niuansującemu rzecz od razu pierwszemu zdaniu, stwierdzenie wysoce nieścisłe. Owszem, każdy narzucany odgórnie kult jednostki pomyślany jest jako glajchszaltowanie indywidualnych przekonań, służy więc obiektywnie autorytaryzmowi. Samo zresztą ujednolicanie poglądów ma charakter autorytarny i tym bardziej natrętny, im glajchszaltujący czują się mniej pewnie na swoich stołkach. Jednak efekty takich działań są znane i historia potwierdziła je wielokrotnie czy wręcz bezwyjątkowo.

Otóż po odejściu wynoszonego na piedestały i jego chwalców następuje gwałtowna reakcja przeciwna i wręcz histeryczne niekiedy odrzucenie. W naszych dziejach mieliśmy tego znakomity przykład, kiedy emigracyjny rząd Władysława Sikorskiego, pomimo że doprawdy miał poważniejsze sprawy na głowie, robił wszystko, by upokorzyć i eliminować choćby najużyteczniejszych „piłsudczyków”. Podobna reakcja następuje często natychmiast albo z większym lub mniejszym „poślizgiem”. Jest jednak – powtórzmy – właściwie pewnikiem. Ostatecznie lata mijają, pamięć umiera również wtedy, gdy nie powinna, kurz pokrywa archiwa. Przebrzmiali bogowie odchodzą w zapomnienie i tylko ostatni wierni chcący przechować memento, grupki fanatyków lub usiłujących nadawać przeszłości (przeważnie punktowo) nowe sensy, próbują wyciągać truchła z sarkofagów. Dotyczy to już jednak przede wszystkim idei, bardzo rzadko obiektów kultu, które, jak zauważa wielu badaczy, stają się z upływem lat własnymi karykaturami.

Polityka 39.2018 (3179) z dnia 25.09.2018; Felietony; s. 104
Reklama