„Dyscyplinuje się” za wyroki i postanowienia wbrew oczekiwaniom władzy. Za krytyczne wobec władzy wypowiedzi. Za udział w protestach w obronie sądów. Za zadawanie pytań prawnych Trybunałowi Sprawiedliwości UE… W czasach PRL tylko w stanie wojennym władza zrobiła porównywalną akcję czyszczenia i zastraszania, pozbawiając kilkudziesięciu sędziów urzędu na podstawie przepisu, że Rada Państwa może usunąć sędziego, jeśli „nie daje rękojmi należytego sprawowania urzędu”.
Sędziów, którzy otwarcie przeciwstawiają się odbieraniu sądownictwu niezależności, jest w Polsce niewielu. Jednak to oni nadają ton, tworzą standardy postępowania, które mają znaczenie dla pozostałych sędziów – widać to było np. po bojkocie wyborów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Usunięcie ich z zawodu może doprowadzić do osłabienia sędziowskiego „ruchu oporu” i zniechęcić do orzekania wbrew woli władzy. Sądownictwo stałoby się takie jak prokuratura: posłuszne.
Za dużo niezależności
Gdy w zeszłym tygodniu Krajowa Rada Sądownictwa została zawieszona w prawach członka Europejskiej Sieci Krajowych Rad Sądownictwa, jej przewodniczący sędzia Leszek Mazur powiedział w Polsat News, że ENCJ ma zawyżony standard niezależności sądownictwa od władzy wykonawczej i ustawodawczej. „Ten standard wydaje się zbyt radykalny, (…) prowadzi do ograniczania naszej suwerenności i może stanowić zasadniczą przeszkodę w realizacji tych reform, które zostały podjęte”. Ta wypowiedź pokazuje, że mentalnie przewodniczący Mazur nie jest sędzią, ale funkcjonariuszem władzy wykonawczej. Pokazuje też, że celem tej władzy jest uzależnienie wymiaru sprawiedliwości od władzy politycznej. Do dyskusji jest stopień tego uzależnienia. Wygaszenie sędziowskiego oporu jest warunkiem koniecznym.