Już za chwilę Patryk Jaki kolejny raz stanie pod blokiem. Ulotki gotowe, skrzynka z jabłkami stoi na chodniku. Partyjny aktyw od dobrego kwadransa już w gotowości. Drepcze kilkoro oddanych fanów, stale towarzyszących kandydatowi w jego wędrówkach po mieście. I jeszcze młodzi ludzie z telefonami na wysięgnikach, którzy zarejestrują wydarzenie i wrzucą do sieci.
Podjeżdża na rowerze „Obywatel RP”. Bez cienia emocji wyjmuje tekturkę z napisem „Jaki kłamca” i staje sobie z boku. Aktyw i fani trochę się z „panem Arkiem” będą przekomarzać. Towarzyszy im stale, więc zdążyła wytworzyć się między nimi swoista komitywa. Choć nie ma oczywiście mowy o zbliżaniu stanowisk.
Z blokiem jest tym razem problem. Bo jak okiem sięgnąć, wokół same wypasione kamienice. Jesteśmy na Filtrowej, w sercu warszawskiej Ochoty. Tutaj ceny lokali zaczynają się od miliona. Ktoś w sztabie PiS najwyraźniej jednak uznał, że nawet wyższej klasie średniej należy się w tej kampanii kawałek Patryka. Ale jak można było się spodziewać, elektorat za bardzo nie dopisał. Nie dość, że wątły, to jeszcze gderliwy i wrogo do kandydata nastawiony. Aktyw profilaktycznie zbił się więc w gęsty tłumek, aby w razie czego nie dopuszczać malkontentów.
Całe szczęście zjawili się jednak stosowniejsi wyborcy. Pan na wózku inwalidzkim pytał w imieniu całej społeczności niepełnosprawnych. To świetna okazja, aby przypomnieć historyczne zasługi rządu na tym polu. I rzecz jasna szczerze się zatroskać, że sporo jeszcze do zrobienia. Potem kolej na pana z plikiem dokumentów. Nieco chaotycznie opowiedział historię przegranej sprawy o prawo do lokalu. Kandydat czujnie dopytał, czy chodzi o reprywatyzację. Niestety, nie. Poprosił więc petenta, aby zajrzał kiedyś do Ministerstwa Sprawiedliwości.