Duże poruszenie wywołał, opublikowany w POLITYCE, tekst naszego dziennikarza śledczego Grzegorza Rzeczkowskiego o „rosyjskich tropach” słynnej afery podsłuchowej. Jednak – o czym pisze sam autor – władze państwowe w żaden poważny sposób na artykuł nie zareagowały. W Ameryce, dla zbadania tamtejszych rosyjskich śladów w kampanii wyborczej, powołano urząd specjalnego prokuratora o ogromnych kompetencjach. U nas niezależne śledztwa, zwłaszcza prowadzące w stronę obozu rządzącego, byłyby jeszcze teoretycznie możliwe przed trzema laty, teraz już absolutnie nie, bo jednym z pierwszych ruchów nowej władzy była likwidacja odrębnej prokuratury i podporządkowanie jej ministrowi sprawiedliwości. Jaki prokurator poprowadziłby dziś takie dochodzenie? A służby specjalne? Przecież szef CBA – i jednocześnie nieformalny zwierzchnik wszystkich państwowych tajnych służb – Mariusz Kamiński jest jedną z głównych figur, do których prowadzą różne wątki tej sprawy. Mowy nie ma, żeby za kadencji obecnej władzy udało się cokolwiek tu wyjaśnić. To tylko potwierdza, że niezależne media są w dzisiejszych czasach wciąż, a może i bardziej niż kiedyś, potrzebne, niezastępowalne i osamotnione (o czym jako wydawcy próbujemy przekonać Parlament Europejski, który w tych dniach ma głosować, czy przyznać prasie jakąkolwiek prawną ochronę przed żerującymi na jej materiałach wielkimi korporacjami i portalami internetowymi).
Warto dziś, z perspektywy kilku lat, jeszcze raz popatrzeć na aferę podsłuchową, która wstrząsnęła Polską i polską polityką przed wyborami 2015 r.