Do tej pory nowa, dobrana przez PiS Krajowa Rada Sądownictwa błyskawicznie i bez przeszkód wskazywała kandydatów na nowych sędziów Sądu Najwyższego. Aż tu nagle przyszli obywatele. Z transparentami „Tu są granice przyzwoitości” oraz „Zatrzymajcie się” kilkanaście osób zablokowało w poniedziałek na cztery godziny pomieszczenie, w którym miało się odbyć posiedzenie KRS. Chcieli przeszkodzić w przejmowaniu Sądu Najwyższego przez osoby z politycznej nominacji. Stali w milczeniu i spokojnie.
W tym czasie szefostwo KRS negocjowało z rektorem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, próbując wymusić jego zgodę na wezwanie policji, aby usunęła protestujących. Budynek, w którym urzęduje KRS, należy bowiem do SGGW. Z naszych informacji wynika, że początkowo rektor sprzeciwiał się, bo wezwanie policji na teren należący do uczelni to złamanie zasady, że funkcjonariusze nie mogą w obiektach uczelni wyższej prowadzić działań siłowych. Tylko raz złamano tę zasadę, i to w czasach głębokiego PRL, kiedy w 1968 r. na Uniwersytet Warszawski za zgodą rektora wkroczyły milicja i ORMO, aby uśmierzyć bunt studentów.
Mamy dobrowolnie się z tym zgadzać?
W poniedziałek 27 sierpnia 2018 r. doszło do powtórki z PRL – oddziały policyjne wkroczyły do obiektu administrowanego przez SGGW, aby przy użyciu siły fizycznej wynieść protestujących, bo w końcu władze uczelni ugięły się pod presją.
Dowodzący akcją funkcjonariusz miał chyba świadomość, że uczestniczy w precedensowym wydarzeniu, bo początkowo próbował łagodnej perswazji. „Bardzo proszę opuścić obiekt” – namawiał osoby z blokady, uczestników ruchu Obywatele RP. Jego próśb nie spełniono. W końcu padł rozkaz, aby policjanci, po trzech na osobę, wynieśli protestujących. Zawahali się, kiedy przyszło im zabrać się za ponad 80-letniego Bogusława Zalewskiego. Przekonywali go, aby dobrowolnie wyszedł z budynku, ale mężczyzna nie miał zamiaru podporządkować się poleceniom. – Na to, co się dzieje w Polsce, zgodzić się nie można – powiedział dobitnie. – Cały dorobek tylu światłych Polaków niszczy się w okamgnieniu. I my mamy dobrowolnie się z tym zgadzać?
To oni łamią konstytucję
Członek politycznej KRS poseł Stanisław Piotrowicz, były prokurator z czasów PRL, oburzony mówił o zamachu na konstytucyjny organ. Nie wspomniał rzecz jasna, że on i pozostali członkowie zostali powołani do Krajowej Rady Sądownictwa na mocy niezgodnej z konstytucją ustawy. I teraz uczestniczą w łamaniu konstytucji, wskazując nowych sędziów SN mających zająć miejsce innych, którym bezprawnie skrócono kadencję. Przy tym ogromie bezprawia pokojowy i milczący protest Obywateli RP to akt desperackiej odwagi, aby stanąć po stronie praworządności, oraz sygnał wysłany do społeczeństwa i mediów, że nie wszyscy godzą się bezczynnie asystować niszczeniu podstaw demokratycznego państwa prawa.
Blokujących wyniesiono z budynku, a na zewnątrz zostali wylegitymowani i spisani. Postawiono im zarzut z paragrafu o naruszenie miru domowego, w tym przypadku był to mir rektora SGGW. W kilku zakończonych już sprawach sądowych z podobnego paragrafu – o naruszenie miru domowego marszałka Sejmu (kiedy Obywatele RP weszli na teren okalający parlament i rozwinęli banery oraz biało-czerwone flagi) – oskarżonych uniewinniono.
Sądy uznały, że nie naruszają miru domowego marszałka Sejmu ci, którzy na terenie należącym nie do prywatnej osoby albo firmy, ale instytucji publicznej, korzystają z konstytucyjnego prawa do swobodnego wyrażania swoich poglądów i prawa do protestów.
Nikt z protestujących nie miał wątpliwości, że próba blokady przekona członków KRS i stojący za nimi PiS, że idą złą drogą, ale uznali, że warto wyrazić swój sprzeciw nawet za cenę konsekwencji sądowych.