Jan Szyszko, zdymisjonowany w styczniu minister środowiska, chciałby powołania sejmowej komisji śledczej, która wyjaśni sprawę Puszczy Białowieskiej. Wniosek opozycji w tej samej sprawie od miesięcy czeka u marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Trybunał rozstrzygnął w sprawie Puszczy Białowieskiej
Sytuacja to osobliwa, bo sam Jan Szyszko byłby najważniejszą osobą zeznającą przed komisją. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w kwietniu rozstrzygnął, że podległe Szyszce instytucje złamały prawo europejskie. Toczy się też prokuratorskie śledztwo (nakazane przez sąd, prokuratura próbowała się migać) w sprawie przekroczenia uprawień przez ministra i ówczesnego dyrektora Lasów Państwowych Konrada Tomaszewskiego. Nakazali cięcia w chronionych prawem fragmentach puszczy, aby walczyć tam z kornikiem drukarzem, chrząszczem zabijającym świerki.
Sęk w tym, że byłemu ministrowi środowiska z wyraźnym trudem przychodzi wyjaśnianie czegokolwiek. Podważa m.in. wyrok Trybunału i twierdzi, że tylko rząd PiS w Puszczy Białowieskiej przestrzegał prawa. Ma się za prawdziwego ekologa i wybitnego naukowca, a nadal nie wszedł w poważną dyskusję na naukowe argumenty z tymi specjalistami, którzy krytykowali jego posunięcia i długo wzywali do zaprzestania dewastacji puszczy. Zamiast tego wolał zebrania przyjaznych sobie biologów, leśników i duchownych, suflujących biblijny nakaz o czynieniu sobie ziemię poddaną.
Szyszko tylko podsycał spory
W czasie cięć minister – z urzędu faktyczny gospodarz puszczy, bo nadzoruje instytucje, które ją chronią i eksploatują – zrobił niewiele, by uśmierzyć wybuchające wokół niej konflikty. Przeciwnie, zajął się ich podsycaniem i pogłębianiem chaosu. Dziedzictwem tego podejścia są m.in. podziały wśród mieszkańców regionu puszczańskiego. A także zepsuta reputacja leśników i straży leśnej, która bezpardonowo przełamywała blokady ciężkiego sprzętu służącego do wycinki. Sądy uniewinniają członków i sympatyków organizacji pozarządowych, którzy blokadami starali się powstrzymać leśników łamiących prawo. Blokujących, a także dziennikarzy relacjonujących tamte protesty do sądów pociągnęły Lasy Państwowe. To setki spraw.
Powołanie komisji byłoby ryzykowne dla PiS
Sprawa puszczy PiS uwiera. Cięcia odbiły się szerokim międzynarodowym echem. Ciosem był wyrok Trybunału. Na dodatek tą samą proceduralną ścieżką podąża Komisja Europejska, próbująca zachęcić polski rząd do przestrzegania prawa przy „reformowaniu” wymiaru sprawiedliwości. Powołanie komisji śledczej byłoby dla PiS ryzykowne. Zdominowałaby ją opozycja, a także naukowcy krytyczni wobec polityki Szyszki, organizacje pozarządowe i wspierające ich prawnicy. Argumenty mają mocne, więcej w nich błysku. Łatwo o wizerunkową katastrofę.
Czytaj także: Ile kosztuje puszcza?
Na kogo może liczyć Jan Szyszko
Jan Szyszko próbuje budować własną legendę nieustraszonego pogromcy korników (a przy okazji pseudoekologów, knujących z nimi pseudobiologów, wrogiej Polsce Komisji Europejskiej – lista jest dłuższa) tym intensywniej, im dłużej nie jest bohaterem bajki PiS. Partia sama go z rządu usunęła, zrobiła to ze znaczną ulgą. Ten wieloletni bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego obraca się dziś na odległej pisowskiej orbicie. Może liczyć na niezmienne wsparcie Tadeusza Rydzyka, próbuje jakichś nowych konstelacji ze środowiskami niezadowolonych z rządów zjednoczonej prawicy. Niedawno szedł w marszu m.in. z hodowcami norek, narodowcami i oddaną mu frakcją leśników.
Czytaj także: Jak futrzarze ograli prezesa PiS