Andrzej Kostarczyk był z ramienia PC posłem w latach 1991–93 i wiceministrem spraw zagranicznych. Potem pożegnał się z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego i nie ubiegał się o reelekcję. Zajął się publicystyką, wydawał własne książki i tłumaczenia zagranicznych autorów. Od pewnego czasu w ramach Konwersatorium im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego organizuje interesujące debaty na tematy polityczne i społeczne.
Opisywaliśmy niedawno zdarzenie z udziałem Andrzeja Kostarczyka i innego byłego posła Jacka Szymanderskiego. Korzystając z uprawnień byłych parlamentarzystów, weszli do Sejmu, rozwinęli baner z napisem „konstytucja” i wygłosili oświadczenie, w którym wzywali do zaprzestania łamania prawa i niszczenia demokracji przez PiS.
Zakaz wstępu do Sejmu za baner z „konstytucją”
Nawiązali kontakt z innymi byłymi posłami, którzy w czasach PRL działali w opozycji antykomunistycznej, i postanowili wspólnie sprzeciwić się demontażowi państwa prawa dokonywanemu przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy próbowali ponownie wejść do Sejmu, nie zostali już jednak wpuszczeni. Za baner z napisem „konstytucja” ukarano ich zakazem wstępu. Ale Kostarczyk nie zamierza godzić się z łamaniem swoich praw i milcząco znosić upokorzenia. Dlatego napisał apel, który w całości cytujemy:
Do moich byłych Kolegów z Porozumienia Centrum
We wtorek 24 lipca Straż Marszałkowska odmówiła Jankowi Lityńskiemu, Jackowi Szymanderskiemu i mnie prawa wstępu na teren Sejmu. Jest to prawo, które przysługuje każdemu byłemu posłowi i senatorowi. Przez 28 lat III Rzeczpospolitej było ono respektowane bez względu na to, która opcja polityczna była u władzy.
Chcieliśmy wejść do Sejmu, by wyrazić swój sprzeciw wobec realizowanego obecnie przez obóz „dobrej zmiany” procesu legislacyjnego, który poraża skalą naruszeń konstytucji i dobrych obyczajów parlamentarnych.
Straż Marszałkowska podlega marszałkowi Sejmu. Jest nim mój były kolega z Porozumienia Centrum Marek Kuchciński. Ponad ćwierć wieku temu byliśmy współzałożycielami PC. Wprawdzie nasze drogi dość szybko rozeszły się – już w pierwszej kadencji Sejmu – ale przy wszystkich dzielących nas, wtedy i dziś, różnicach zachowałem pamięć o łączącym nas rodowodzie wspólnej walki o Polskę niepodległą, sprawiedliwą i praworządną.
„Pierwsza brygada” Prawa i Sprawiedliwości
Marek Kuchciński i Wy, jego Koledzy, nadal stanowicie wierną gwardię Jarosława Kaczyńskiego. Jesteście „pierwszą brygadą” Prawa i Sprawiedliwości i ponosicie szczególną odpowiedzialność za jego działania. Wasza odpowiedzialność jest tym większa, iż w kolejnych latach działalności Waszej formacji przybyło do niej wielu nowych ludzi. Niektórzy z nich to zwykli oportuniści i karierowicze. Wam tego zarzucać nie mogę i nie chcę.
Celem mojego listu do Was nie jest roztrząsanie powodów, dla których opuściłem PC. Wymienię więc tylko te najważniejsze, bo one – jak mnie się wydaje – rzucają światło na Wasze postępowanie obecnie. Już wtedy, na długo przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, podzielił nas spór co do jej kształtu i miejsca w niej Polski. Jarosław Kaczyński widział Unię jako luźny związek państw nieprzekazujących części swojej suwerenności na rzecz wspólnych instytucji. W rezultacie cofał proces integracji europejskiej do etapu sprzed powstania EWG (1956 r.). Na początku lat 90. był to już historyczny anachronizm. Różniły nas poglądy co do przynależności PC do rodziny europejskich partii chadeckich. Kaczyński był temu przeciwny i dzisiaj PiS zasila w Parlamencie Europejskim frakcję eurosceptyków. Inaczej również widzieliśmy ustrój wewnętrzny państwa – Wasz lider chciał państwa scentralizowanego, ograniczającego samorządność regionalną i lokalną. Największe kontrowersje wywoływała sprawa procedur demokratycznych wewnątrz samego PC. Już wówczas Jarosław Kaczyński usiłował uczynić z partii formację wodzowską. Dziś PiS jest praktycznie jego własnością.
Gdzie stoicie teraz?
Pomimo tych wszystkich różnic wiele nas łączyło. W politycznym sporze, czasem z innymi ugrupowaniami postsolidarnościowymi, kładliśmy podwaliny ustrojowe demokratycznego ładu. Zabiegaliśmy o wejście Polski do struktur politycznych i obronnych Zachodu. Chcieliśmy wyprowadzić nasz kraj jak najszybciej z cienia złej przeszłości. Stanowiliśmy część obozu polskiej demokracji i nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy kiedykolwiek zanegować tak fundamentalne zasady jak trójpodział władz czy niezawisłość sądów.
Kilka lat temu Jarosław Kaczyński mówił do swoich politycznych przeciwników, że stoją tam, gdzie kiedyś stało ZOMO, podczas gdy on tam, gdzie stała Solidarność. Pytam, gdzie stoicie teraz? Odgrodziliście się barierami i szpalerami policji od „ulicy i zagranicy”. Ale przecież ulica to my, obywatele. Kiedyś i Wy tu byliście. A zagranica to Unia Europejska, którą współstanowimy wraz z innymi narodami Europy, wspólnota zasad i wartości. Marzyliśmy latami, pod sowiecką dominacją, żeby do niej należeć.
Polityczna konkwista
Przez wiele lat czuliście się „wyklętym ludem tej Ziemi”, pomijani, odsunięci od władzy, pozbawieni zaszczytów i wpływu. Dziś macie to wszystko. Opanowaliście wszystkie instytucje publiczne i spółki skarbu państwa. Beata Szydło mówi, że Wam się to należy. W jej logice pewnie tak, skoro twierdzi, że dźwignęliście Polskę z „ruin”, jakie Wam zostawili poprzednicy. Wybaczcie jednak – nawet jeśli, w co wątpię, zbudujecie ogromny Centralny Port Komunikacyjny, przez przekopaną Mierzeję Wiślaną będą wpływać transatlantyki z odbudowanych przez Was stoczni, a po kraju rozjeżdżać się będą elektryczne samochody wyprodukowane w fabryce im. Mateusza Morawieckiego – to nie zrównoważycie strat, jakie przynosi Polsce Wasza polityczna konkwista. Zostawicie po sobie Polskę zranioną i zrujnowaną w jej najgłębszym moralnym jestestwie.
Wobec tych przewin fakt, że odmawiacie prawa wstępu do Sejmu byłym posłom, to zaledwie epizod. Pamiętajcie jednak, że i Wy będziecie kiedyś byłymi posłami. Oby Wasi następcy okazali się od Was przyzwoitsi i dla Was łaskawsi. Tymczasem nie wyśmiewajcie protestujących obywateli, którzy mogą się dostać do Sejmu wyłącznie przewożeni w bagażnikach. Czyżby, pod Waszymi rządami, dla byłych posłów była to również jedyna droga?
Nie mam, niestety, wielkiej nadziei, że mój list do Was cokolwiek zmieni. Mam generalnie nie najlepszą opinię o politykach. Czasem myślę, że jeśli istnieje piekło, to oni gremialnie zaludniają jego czeluście. Bezkarność doczesną mają Wam zapewnić sądy. Właśnie zajęliście ostatni „ziemski” – Sąd Najwyższy. Pozostaje Sąd Ostateczny. Z nim istnieje ten sam problem – stanowisko I Prezesa jest tam obsadzone. Powstrzymajcie przynajmniej, proszę, Zbigniewa Ziobrę, gdy wpadnie na pomysł, by również i Jemu skrócić kadencję.