To jest zawsze zaskoczenie po akcji, co się przebije do świadomości ludzi, a co nie. Budzę się rano i albo jest cisza, albo szum. Dzisiaj jest szum. Po tym szumie poznaje się, co działa, co posuwa nas do przodu w dyskursie o tym, jak można protestować, a co nie. Ten szum niczego nie obali, ja sama też niczego nie obalę, ale jego kumulacja i praca nad stwarzaniem tych szczelin, przez które przenika światło myśli i powstają pytania, czy jajka na limuzyny albo napis na kurii, jest właściwy, to jest już coś. I jak kiedyś jajka były skandalem i już przestały być, tak pomazana ściana w obliczu zaorania, jakiego dokonuje PiS, stanie się pojutrze przedmiotem dobrodusznych żartów.
Co napisać na szmacie?
A było to tak, że już nie było pomysłu, co jeszcze można napisać na kolejnej „szmacie” – banerze. Tyle ich już było. Więc pytałyśmy z koleżanką przechodzących ludzi, co by powiedzieli rządowi, gdyby mieli miejsce na jedno słowo. Przechodzący jak jeden mąż odpowiadali: „wypierdalać”. Namawiać nas nie było trzeba i białe prześcieradło zostało zaczerwienione hasłem „Wypierdalać!” i na czarno na dole dopisałyśmy: „Czas na sąd”. Nie zmieściło się więcej, a chodziło o „sąd ostateczny”, gdyż nasz pan prezydent został namaszczony ze dwa dni temu na „sędziego ostatecznego”. To znaczy, że Sąd Najwyższy podejmie decyzję, a pan Duda może powiedzieć, że się z nią nie zgadza, i jednym machem długopisu anulować prawo wyborcze albo jakiekolwiek inne, apetyt rośnie wszak w miarę jedzenia, a jak się ma uprawnienia „ostateczne”, to hulaj dusza, piekła nie ma. Ani Trybunału Stanu.
Dostać się na teren Sejmu
Tu muszę wyjaśnić, że choć moje zdjęcie obiega gazety, to nie jest robota indywidualna. Byli ze mną, a ja byłam z nimi: Nadia Kłos, Marta Puczyńska, Sebastian Słowiński, Piotr Gregorczyk, Michał Goworowski, Jakub Kwiatkowski i Jakub Skrzypek, Małgorzata Michał Szutowicz, a także Konrad Korzeniowski i Michał Wojcieszczuk. Ale co, kto i jak, niech ustala sobie policja.
Pomysł był, by dostać się na teren Sejmu i napisać „Czas na sąd ostateczny”, o sądach przecież Sejm ma debatować na ostatnich posiedzeniach przed wakacjami. W skutek czego po wakacjach, a przed następnymi możemy zacząć się żegnać z Unią, a witać z Kremlem. Bo, proszę Państwa, stoimy przed taką właśnie alternatywą. Zachód albo wschód, nie ma mowy o południu i Morzu Śródziemnym nad Wisłą. Nikt racjonalny też chyba nie myśli, że Polskę stać na to, by uniknąć łap Kremla, skoro poległy USA i Wielka Brytania.
Czytaj także: Religijni radykałowie ćwiczą w Polsce
Nie zdążyłam tylko dopisać „d” na końcu
Zaczęła się ulewa. Poszedł czerwony dym, dwie osoby stanęły ze „szmatą”. Napis był skierowany do PiS, ale zdenerwował też byłego kolegę z „opozycji”, zeszłorocznego inicjatora i promotora „nieposłuszeństwa obywatelskiego”, który opieprzył młodzież za wulgaryzmy. A reszta wbiegła na zakazany i najbardziej strzeżony kawałek trawnika w całym kraju. Koleżanka dobiegła do muru budynku sejmowego i na niebiesko (kolor, którego trzeba będzie niedługo zakazać) napisała: „Czas na sąd”. Mnie i innych wyłapano, z tym że odstawiona na Wiejską i pozostawiona sama sobie, postanowiłam skorzystać z wolności i na budynku od Wiejskiej napisałam to samo. Nie zdążyłam tylko dopisać „d” na końcu, gdy policja wyrwała sprej i w sile sześciu chłopa na moje 50 kg wagi wykręciła mi ręce do tyłu i nałożyła kajdanki. Nadmienię, że na tym budynku zawsze od groma graffiti Legii i innych klubów. Oburzenie drobnomieszczan, że mur pobrudziłam, wyłącznie mnie śmieszy. Jeśli chcą raka leczyć witaminą C, to niech to robią na swoją odpowiedzialność i na swoim organizmie.
Po co nam zatem ta fasadowa niepodległość?
Wiem, znam argumenty, takie akcje biegu historii nie zmienią, Sejm przegłosuje, co chce, i jeśli chce nas wyprowadzić z Unii, to pewnie wyprowadzi, bo my zajęci będziemy debatą nad estetyką fasady budynku Sejmu, który ma hajs, by go odnowić, tak jak ma go, by karmić Rydzyków i innych fałszywych proroków. Ale wierzę, że tworzą szczeliny, poprzez które do tego zramolałego systemu nerwowego polskiego dorobkiewicza, który nie sięga wzrokiem dalej niż fasada swojej willi i poprzez nią tylko postrzega świat, dotrą jakieś impulsy i pobudzą zwoje. Bo inaczej po cholerę świętujemy stulecie odzyskania niepodległości, kiedy nie umiemy posługiwać się wolnością, wybierając dryf na wschód, z którego niedawno się wykaraskaliśmy? Po co nam zatem ta fasadowa niepodległość, skoro objęcia Putina są miłe i tak bez problemu w nie zamierzamy wpaść?
Historię tę spisałam ja, kobieta, by wreszcie przestano nas pomijać. Zawsze jesteśmy w akcji, ale nie zawsze pozostajemy na kartach historii. Mówimy razem z „młodymi”: „wypierdalać” – wszystkim zgredom, liderom opozycji i politykom obu stron. Dzisiaj jestem w złym nastroju, bo pozwalamy sprzedać przyszłość naszych dzieci chorym ambicjom bandy wariatów. Narzekaliście, że młodzież nie protestuje? I narzekacie, kiedy zaczyna protestować? Bo protestować należy tylko „pokojowo” i bez brudzenia budynków? To wypierdalajcie, same i sami sobie tę wolność weźmiemy.