Premier wniósł o uzupełnienie porządku obrad sejmu o nowelizację uchwalonej ledwie pół roku temu ustawy o IPN. Marszałek sejmu ochoczo się zgodził, ba, od razu zarządził pierwsze czytanie projektu. Sejm przegłosował ją ekspresowo. Na biurko prezydenta trafi jeszcze w tym tygodniu.
Rząd chce usunąć zapisy, które zdawały się clou operacji podnoszenia z kolan narodu i państwa polskiego. Wszak temu służyć miało straszenie więzieniem (do lat trzech) każdego, „kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (...) lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni”.
Pomysłodawcy takiego narzędzia tzw. polityki historycznej (kojarzącego się skądinąd z bejsbolowym kijem kiboli czy też z uzbrojoną w żyletki pałką ONR-owskich bojówkarzy) przekonywali, że chodzi o przeciwdziałanie rozpowszechnianiu w świecie formuły „polskie obozy śmierci”.
Nawet PiS się zorientował, co zepsuł
Nie przez przypadek jednak nowym prawem zaniepokoili się głównie naukowcy i dziennikarze zajmujący się historią Holocaustu i relacji polsko-żydowskich. Regulacje te bowiem – w połączeniu z lansowaniem przez władzę wśród jej sympatyków oraz funkcjonariuszy (prokuratorów, pracowników IPN, propagandzistów w państwowych mediach) tzw. polityki historycznej i hasła „wstawania z kolan” właśnie – mogły skończyć się fałszowaniem obrazu tego rozdziału dziejów.
Teraz okazuje się, że nawet PiS-owscy decydenci przekonali się, ile złego dla postrzegania Polski i Polaków w świecie zrobiła ich akcja (zwłaszcza w Izraelu, ale też w Stanach Zjednoczonych i krajach zachodniej Europy – i to wcale nie tylko w środowisku tamtejszych Żydów). Stąd odwrót w postaci decyzji o wycofaniu w nadzwyczajnym trybie najbardziej rażących zapisów ustawy – czyli właśnie możliwości reakcji (i sankcji) karnych. Nagle okazuje się, że skuteczniejszym instrumentem są jednak – o czym próbuje przekonywać szef kancelarii premiera Michał Dworczyk – instrumenty „cywilnoprawne”. Wskutek zmiany linii partii IPN ma więc teraz „walczyć w imieniu państwa polskiego z kłamstwami historycznymi” już nie wnoszeniem oskarżeń przed sądy karne, lecz tylko cywilne.
Całą historię można byłoby skwitować krótko: w sumie dobrze, że nawet PiS się opamiętał.
Jak PiS wytłumaczy to swoim wyborcom?
Pytanie jednak, jak się teraz ów PiS będzie z tak rażącego ustępstwa tłumaczył swoim sympatykom. Wszak w pierwotną wersję ustawy o IPN swe twarze zaangażowali najważniejsi politycy partii rządzącej. By nie wspominać o instytucjach pokroju IPN i zastępach publicystów mediów narodowych. Sygnował ją na dodatek sam prezydent (wprawdzie kierując równocześnie do Trybunału Konstytucyjnego, ale takie sztuczki nie zwalniają Andrzeja Dudy od odpowiedzialności za, było nie było, wprowadzenie do obiegu prawnego wątpliwych nawet w jego świadomości przepisów).
Jak tu więc dalej wmawiać suwerenowi, że dzięki niezłomności PiS mógł wreszcie wstać z kolan? Jak przekonać lud (nawet gdy uważa się go za „ciemny”), że skoro jego państwo wycofuje się z tak mocno chwalonych przepisów, to naród znowu na owe kolana nie padł?
Może być to trudne, ale jest na to stary i sprawdzony sposób. Można przecież dalej między wierszami (albo też wprost za pomocą najwierniejszych członków partii i dziennikarzy – takich, co wszystko zniosą) rzucać sugestie, że za wszystkim stoją... wiadomo jakie siły, a ustępstwo jest tylko nieznaczącą przecież zagrywka taktyczną dla dobra generalnego zwycięstwa. „Wycofaliśmy się chwilowo na z góry upatrzone pozycje” – jakoś tak to brzmiało, prawda?
Powtórzymy: PiS pomysłami z ustawy o IPN (oraz towarzyszącą im propagandą) już katastrofalnie popsuł obraz Polski i Polaków na świecie. Zniszczył zwłaszcza lata pracy dziesiątek ludzi z różnych środowisk zaangażowanych w poprawę stosunków polsko-żydowskich. Uwolnił też drzemiącego wśród sporej części rodaków dżina antysemityzmu i nacjonalizmu. Teraz, chcąc wytłumaczyć się przed swoimi wyznawcami z konieczności ustępstw, może nakręcać te nastroje dalej.