Z jednej strony o odchodzących z gimnazjów w tym roku można powiedzieć: szczęściarze. Umknęli przed obłąkańczą harówką, którą zgotowano siódmoklasistom testującym nową podstawę programową dla wydłużonej podstawówki. Ominęła ich też wielomiesięczna stypa, którą w wielu miejscach zapewne będzie przyszły – ostatni – rok szkolny gimnazjów. Nie sposób przewidzieć, ilu nauczycieli okaże się na tyle przejętych misją, by nie uciekać do przyszłościowych miejsc pracy, dotrwać do wiosny przy uczniach walczących o miejsce w szkołach średnich w dwa razy większej niż zwykle grupie chętnych (obok absolwentów gimnazjów starać się będą też pierwsi absolwenci ośmioletnich podstawówek).
Co dla uczniów oznaczają wyniki egzaminu gimnazjalnego?
Wyniki przedostatniego, tegorocznego egzaminu gimnazjalnego są dość podobne do ubiegłorocznych: z języka polskiego średnio 68 proc. punktów (było 69 proc.), z matematyki – 52 proc. (było 47 proc.). Z historii i wiedzy o społeczeństwie – 59 proc. (było tyle samo), z przedmiotów przyrodniczych – 56 proc. (było 52 proc.), z angielskiego na poziomie podstawowym – 68 proc. (było 67 proc.).
Dla uczniów zdobycie średnich wyników może jednak znaczyć co innego niż w ubiegłym roku. Bo szkoły ponadgimnazjalne już hamują z naborem, by przygotować się na przyszłoroczną kumulację. Gdzieniegdzie zaczęło się to już rok temu, teraz dotyczy niemal wszystkich liceów i techników, które mieszczą się w samodzielnych budynkach, niepołączonych z gimnazjami (w zespołach, w których były gimnazja, wykorzysta się pozostające po nich sale). Zwykle dyrektorzy planują tworzyć w tym roku o jeden, dwa oddziały mniej niż w poprzednich latach. Więc dostać się będzie trudniej.
Czytaj także: Jak ze słabej szkoły robi się dobrą
Zapewne przybędzie uczniów w tzw. szkołach drugiego wyboru. W tym – w branżowych, na które zostały przechrzczone dawne zawodówki. „Odczarowanie niechęci” do nich to jedna z większych deklarowanych ambicji minister Anny Zalewskiej. Rozmnożenie chętnych do nauki zapewne już wkrótce zostanie skwapliwie odnotowane jako kolejny sukces oświatowej reformy.