MSWiA zarzuca fundacji, że ta nie wypełnia swoich statutowych zadań. Do wniosku resort dołączył tzw. screenshoty ze strony obywatelerp.org, które mają dowodzić, że zarząd fundacji namawia do łamania prawa.
Rzecz w tym, że Obywatele RP nawołują najwyżej do obywatelskiego nieposłuszeństwa w razie naruszania konstytucji czy też praw i wolności obywatelskich – tak było choćby w sprawie blokowania manifestacji organizacji faszystowskich, walki z zakazem wejścia obywateli do Sejmu czy z ograniczaniem wolności zgromadzeń w pobliżu tzw. miesięcznic smoleńskich.
O co walczą Obywatele RP
Wedle Deklaracji ruchu: „Nie każdej władzy należy się podporządkować. Nie każdej władzy człowiekowi uczciwemu podporządkować się wolno. Ta zasada to pierwszy, najbardziej podstawowy z fundamentów demokracji. Obywatelowi z całą pewnością nie wolno godzić się na prawo bandyckie”.
Za takie przekonania – i ich realizowanie w praktyce – uczestnicy ruchu wielokrotnie stawiani byli z policyjnych oskarżeń przed sądami (te zazwyczaj wydawały wyroki uniewinniające), inwigilowani, bezprawnie zatrzymywani (znowu potwierdzały to sądy), a także turbowani przez interweniujących funkcjonariuszy i sejmowych strażników.
Czytaj także: Adam Bodnar – Obywatele broniący prawa nie powinni być ścigani
Jak władza walczy z Obywatelami
Teraz przyszła widać pora na szykany administracyjne. Jeśli bowiem Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa (I Wydział Cywilny) podzieli ten pogląd i zgodzi się na zarząd przymusowy, resort przejmuje faktyczną władzę nad fundacją, jej mieniem, a nawet logo Obywateli RP.
Naturalnie może to mocno utrudnić funkcjonowanie ruchu. Trudno jednak się spodziewać, by obywatele, którzy tyle razy dowiedli swej determinacji i odwagi, mieli teraz potulnie położyć uszy po sobie i zaprzestać świadczenia tym wartościom oraz walki o swoje (i nie tylko swoje, lecz w rzeczywistości także reszty rodaków) prawa. Istotę ruchu społecznego stanowią wszak ludzie, a nie struktura w postaci fundacji.
Nadziei takich nie mają zapewne również minister Brudziński i jego urzędnicy. Ich operacja ma inne cele.
Po pierwsze, chcą postraszyć nie tyle Obywateli RP, ile inne grupy (stowarzyszenia, fundacje, pisma) będące w opozycji wobec władzy PiS. Za wzór służą im tu choćby Węgry Viktora Orbána czy też – do czego już trudniej się przyznać – po prostu Rosja Władimira Putina. W obu tych państwach przećwiczono już taką zagrywkę – i to z pewną skutecznością: po ostentacyjnych atakach na najbardziej dokuczliwe dla władz organizacje niektóre spośród mniej zdecydowanych w oporze faktycznie złagodziły ton.
Po drugie, chodzi o stworzenie wrażenia, że działający siłą rzeczy m.in. na ulicach Obywatele RP to skrajni radykałowie, którzy zagrażają nie tyle władzy, ile prawu, porządkowi publicznemu i spokojowi spacerowiczów czy koneserów caffè latte w kawiarnianych ogródkach Krakowskiego Przedmieścia.
Równocześnie jest to też próba zrównania w oczach opinii publicznej ulicznych akcji Obywateli RP z ulicznymi manifestacjami organizacji skrajnej narodowej prawicy czy po prostu rodzimych postfaszystów. Ba, wykreowania ich nawet na większe zło. Wszak choć ONR, Młodzież Wszechpolska i inne organizacje nacjonalistyczne regularnie łamią prawo (choćby przez nawoływanie do przemocy i nienawiści na tle rasowym czy seksualnym w swoich wydawnictwach czy podczas swoich zgromadzeń), to MSWiA nie reaguje.
Rozprawa wyznaczona na 10 września
Narzucenie tego rodzaju symetryzmu byłoby największym sukcesem władzy i jej propagandzistów. A jest to realne, bo bezrefleksyjny symetryzm jest ostatnio w rodzimym myśleniu nadzwyczaj popularny jako postawa wygodna i bezpieczna.
PS Rozprawę wyznaczono na 10 września tego roku. Tak się składa, że do niedawna każdego dziesiątego dnia miesiąca grupka Obywateli RP manifestowała na Krakowskim Przedmieściu w obronie wolności zgromadzeń. W tej sprawie Obywatele wygrali. Zresztą sam atak na nich jest jedynie potwierdzeniem skuteczności ruchu i jego metod.
Czytaj także: Obywatele RP: kim są? o co walczą?