Z Nowoczesną pożegnała się Joanna Scheuring-Wielgus, jedna z najbardziej znanych posłanek debiutantek w tej kadencji. Jak zazwyczaj w przypadku takich rozstań, wylało się trochę brudu, padło trochę brzydkich słów i oskarżeń o kłamstwa. Nihil novi. Parę godzin później goodbye Nowoczesnej powiedziała Joanna Schmidt. Za parę godzin, a może za parę dni czy tygodni odejdą inni posłowie. Dla losów Nowoczesnej to bez znaczenia, bo żadnych losów Nowoczesna mieć już nie będzie.
Nowoczesna znika
Nowoczesna jako partia zdolna do samodzielnego życia nie istnieje od co najmniej kilku miesięcy. Z rozpędu jest jeszcze notowana w sondażach (koło 5 proc.), ma klub, wystawia jakichś kandydatów na prezydentów miast i jest w sojuszu sejmikowym z Platformą.
To jednak już tylko życie po życiu. Zabrakło pomysłów, współpracy, pieniędzy, ludzi i kompetencji, by pokonać Platformę i zostać głównym konkurentem PiS. Ugrupowania nie uratowała grudniowa wymiana Ryszarda Petru na Katarzynę Lubnauer, a dzieła dopełniła nieporadność w głosowaniu aborcyjnym na początku roku (z przesławnym tłumaczeniem Lubnauer, że posłowie jej partii nie mają doświadczenia) oraz zawarcie koalicji z Platformą (czytaj – złożenie hołdu lennego).
Co dalej z rozbitkami z Nowoczesnej
Scheuring-Wielgus, jak słychać, powędruje w stronę Roberta Biedronia, który przyspiesza budowę swojego ruchu (partii?). Pod sztandarem prezydenta Słupska zbierze się zapewne większa gromada rozbitków z Nowoczesnej.