Cały wywiad Joanny Podgórskiej jest dostępny w nowym numerze POLITYKI. Zapraszamy do kiosków oraz do prenumeraty Polityki Cyfrowej.
JOANNA PODGÓRSKA: – Mamy zapowiedź, że powstanie muzeum getta warszawskiego. Prawicowi publicyści komentują: publiczne pieniądze posłużą działalności antypolskiej. Inni obawiają się, że to muzeum ma być wymierzone w działalność Muzeum Polin. Czy w takiej atmosferze politycznej da się rozmawiać o muzeum getta?
PIOTR WIŚLICKI: – Da się. Tylko trzeba najpierw wyjaśnić pewne sprawy. Rozwiać niepokoje, które w związku z tym pomysłem pojawiły się w szeroko pojętych środowiskach żydowskich. Pomysł przeznaczenia budynku dawnego szpitala dziecięcego Bersohnów i Baumanów, jednego z niewielu zachowanych gmachów z terenu getta, na upamiętnienie historii żydowskiej uważam za bardzo dobry. Pierwsza mówiła o tym prof. Barbara Engelking, która widziała tam miejsce dla muzeum Żydów Warszawy. Później był pomysł prof. Pawła Śpiewaka, dyrektora ŻIH – uważał, że to świetne miejsce na muzeum getta warszawskiego czy wszystkich polskich gett. Ten pomysł został podchwycony przez wicepremiera Piotra Glińskiego, który podczas otwarcia wystawy Oneg Szabat w listopadzie 2017 r. zadeklarował, że muzeum getta warszawskiego tam powstanie. Pomysł dobry, ale sprawą absolutnie kluczową jest: kto to będzie robił, z kim i jak? Bez udziału specjalistów i historyków związanych ze środowiskami żydowskimi ja sobie tego nie wyobrażam.
Czy kolejne muzeum getta jest w Warszawie potrzebne? Moim zdaniem – nie. Mamy najnowszą, znakomitą i poruszającą wystawę w ŻIH „Kto opowie naszą historię”. Opisuje Zagładę poprzez dokumenty Archiwum Ringelbluma. Ogołocenie tej wystawy z głosu kuratorskiego i oddanie jej widzom – co jest rzadkie w muzeach historycznych – sprawia, że dokument staje się nośnikiem nie tylko treści i pamięci, ale też emocji. Mamy Galerię Zagłady w Muzeum Polin, którą z prof. Engelking miałem zaszczyt współtworzyć. Największa część tej Galerii poświęcona jest gettu warszawskiemu. To są dwa nowoczesne muzea opowiadające historię getta. Co ważniejsze – koncentrowanie się wyłącznie na Holokauście to niedobra tendencja; także jeśli chodzi o wymiar publicznej debaty. To redukuje Żydów i ich wielowiekową historię tylko do roli ofiar Zagłady. To strasznie niesprawiedliwe. Dlatego jestem przeciwny powstaniu kolejnego muzeum getta. W tym miejscu powinno powstać muzeum Żydów Warszawy, którzy zamieszkiwali tu od XV w.
Czy można mieć obawy, że muzeum getta – na podobnej zasadzie jak Muzeum Westerplatte w stosunku do Muzeum II Wojny Światowej – posłuży do przejęcia kontroli nad Polin?
P.W.: – Muzeum Polin zostało wymyślone i było współtworzone przez Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, które jest strażnikiem spuścizny narodu żydowskiego w sensie moralnym i materialnym. Braliśmy udział w gromadzeniu funduszy na jego budowę. Zaprojektowaliśmy i wykonaliśmy wystawę stałą w muzeum. Polin jest znakomicie prowadzone pod względem edukacyjnym, historycznym i menedżerskim. Ma bardzo dobry i precyzyjny statut, ogłoszony w Dzienniku Ustaw, dotyczący jego władz i rady. Wszystko tu odbywa się na zasadzie konsensu między trzema założycielami: Ministerstwem Kultury, władzami Warszawy i Stowarzyszeniem ŻIH. Oczywiście w życiu wszystko jest możliwe, ale nie dopuszczam myśli, że ktokolwiek będzie próbował naruszyć tę konstrukcję.
Czytaj także: Tylko 10 proc. Polaków zna datę powstania w warszawskim getcie
Jeśli ustawę o IPN porównamy do podłożenia iskry pod beczkę prochu, to próba naruszenia postanowień umowy założycielskiej i statutu muzeum byłaby wybuchem niszczącym efekty dialogu polsko-żydowskiego. Polin jest postrzegane na całym świecie jako sukces i dowód na to, że współpraca jest możliwa. Dziś to także jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie prowadzi się szczery dialog polsko-żydowski.
A jak pokazać kwestię granic kolaboracji z Niemcami?
P.W.: – Pokazując życie w getcie, należy bardzo precyzyjnie opisać kwestię Judenratów i policji żydowskiej, wytłumaczyć ich dramatyczne decyzje. Adam Czerniakow, który stał na czele Judenratu, popełnił samobójstwo, gdy zażądano od niego podpisu pod zarządzeniem o deportacjach z getta warszawskiego. Trzeba pokazać rozterki ludzi, którzy mogli wyjść na drugą stronę, bo świetnie mówili po polsku i mieli aryjski wygląd, ale nie potrafili zostawić rodzin i bliskich sobie ludzi.
J.L.: – Ja bym w tym muzeum bardzo dużo miejsca poświęcił temu, co można by nazwać trudnymi czy drażliwymi pytaniami. Z braku odpowiedzi na nie rodzą się stereotypy. Trzeba się zmierzyć ze źródłami polskiego antysemityzmu, porozmawiać o jego rodzajach – czym był antysemityzm religijny, rasistowski, ekonomiczny czy antyjudaizm. To nie jest żadna antypolska propaganda, ale fakty historyczne, potwierdzone w setkach dokumentów, relacji, pamiętników, listów.
W dziale trudnych i drażliwych pytań widziałbym też miejsce dla konfrontacji z ciemną strefą – kwestią kolaboracji Żydów z Niemcami. To konieczne, żeby z ręki antysemitów wybić argumentację, którą szermują w sposób haniebny od ponad dwóch miesięcy: że Żydzi współpracowali z Niemcami, że sami się zagnali do getta. Jeśli nie skonfrontujemy się z pytaniami o granice kolaboracji, to takie bzdury będą funkcjonować jako prawda historyczna.
***
Prof. Jacek Leociak – kierownik Zespołu Badań nad Literaturą Zagłady Instytutu Badań Literackich PAN, pracownik Centrum Badań nad Zagładą przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN.
Piotr Wiślicki – prezes zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny.
***
Cały wywiad Joanny Podgórskiej jest dostępny w nowym numerze POLITYKI. Zapraszamy do kiosków oraz do prenumeraty Polityki Cyfrowej.