Od dwóch wieków trwa w Polsce spór, niekiedy zgoła zaciekły, o pochodzenie Adama Mickiewicza. Za żydowskie korzenie matki wieszcza, która miała się przechrzcić dopiero przed ślubem, ręczyli między innymi Zygmunt Krasiński, któremu to przeszkadzało; Ksawery Branicki (nie mylić z targowiczaninem hetmanem Franciszkiem Ksawerym, jego dziadem), któremu było to obojętne; czy Karolina Jaenisch-Pawłowa, która uważała takie pomieszanie krwi za wzbogacające. Pawłowej i Branickiemu miał o tym powiedzieć sam poeta, a nawet wielokrotnie powtarzać: „Jestem nawpół Lechitą nawpół Izraelitą, i tem się szczycę”. Najwścieklej zwalczał tezę o żydostwie Mickiewicza chłop podkarpacki Stanisław Pigoń, który napisał między innymi, że przeciw owym racjom pro (za żydowskim pochodzeniem) „wysuwa się jedno uparte contra, że mianowicie w charakterze, w psychice poety nie uwidoczniła się na krztę przymieszka semickiego elementu”.
Jesteśmy tu powyżej norymberskiej pseudonauki. Już nawet nie rasa decyduje, ale charakter i psychika takie, jak je oceniamy my, prawdziwi Polacy. Są one różne od naszych. Ponieważ zaś nasze są słuszne, podniosłe, szczere i dobre – tamte muszą być złe. Nie trzeba już grzebać się w zawiłościach dziejowych, tradycji katolickiej, krwi chrześcijańskiej na macę, „Protokołach mędrców Syjonu”, wszystko jest znacznie bardziej przystępne i zrozumiałe. Żyd ma zły charakter, więc czyni zło. Wystarczy popatrzeć dookoła. Siłą rzeczy, kto jest według nas zły i źle się prowadzi, jest Żydem. Dla prawdziwych Polaków, co potwierdza i udowadnia lektura ich prasy, a także wydawnictw związanych z nimi instytucji, z IPN na czele, Żydami są nie tylko osobnicy obrzezani, pejsowaci, mojżeszowi i koszerni, ale także Niemcy, Rosjanie, Ukraińcy, Litwini, heretycy, ateiści, homoseksualiści, masoni, przeciwnicy naszej reprezentacji w piłce nożnej, Tusk i teściowa.