Kraj

Przesiedział w więzieniu 18 lat za niewinność. Kto za to odpowie?

Po 18 latach pobytu w więzieniu Tomasz Komenda wyszedł na wolność w trybie pilnym. Po 18 latach pobytu w więzieniu Tomasz Komenda wyszedł na wolność w trybie pilnym. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Aż rażą opisy zaniedbań, wręcz ślepota miejscowych policjantów (śledztwo prowadziła policja w Oławie) i prokuratorów.

Wczoraj, po 18 latach pobytu w więzieniu z wyrokiem 25 lat, Tomasz Komenda wyszedł na wolność w trybie pilnym. Prokuratura twierdzi, że na sto procent nie jest winny gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-letniej Małgorzaty Kwiatkowskiej – za co siedział. Gdy go zatrzymano, miał 23 lata. Był mały, chuderlawy, pracował w myjni we Wrocławiu. Od razu pojawiły się komentarze, że to największa porażka wymiaru sprawiedliwości. Nazwiska, proszę!

Jak znikały ślady?

Przypomnijmy sprawę: w grudniu 1996 roku 15-letnia Małgorzata Kwiatkowska z podwrocławskiej miejscowości Jelcz-Jaskowice wyprosiła rodziców, żeby pozwolili jej pójść z koleżanką na prawdziwego Sylwestra – na dyskotekę Alcatras w niedalekich Miłoszycach. Raz wyszła na zewnątrz i podeszło do niej trzech mężczyzn – w tym rozpoznany przez świadków niejaki Irek – i wszyscy się oddalili. Następnego dnia nagie zgwałcone i straszliwie zmasakrowane ciało dziewczyny znaleziono na końcu malutkiej ścieżki między gospodarstwami, znaną w zasadzie tylko miejscowym.

Wokół była masa krwi, dziewczynka była naga, miała na stopach tylko skarpetki z czerwonym paskiem. W gospodarstwie obok ów Irek pił tej nocy. Tam też, w pobliżu pustych butelek, znaleziono biżuterię jak u Małgosi – mały naszyjnik z napisem „love” i kolczyk. „Jak u”, a nie Małgosi – co skrzętnie wypunktowała w zeznaniu mamy Małgosi policjantka z Oławy. Ta oddała biżuterię właścicielom gospodarstwa. I po biżuterii, potem już jej nikt nie wiedział, zniknęła.

Tak jak skarpetki Małgosi. O tych skarpetkach i ich czerwonym pasku wspominał przesłuchany jako świadek Irek, opowiadając, jak tylko obserwował dziewczynę bawiącą się dyskotece. Nikt nie pomyślał, że przecież nie mógł przez kozaki zobaczyć skarpet.

Reklama