Wspominając w „Dużym Formacie” galicyjskiego pisarza Josepha Rotha, Włodzimierz Kalicki cytuje jego uwagi o Polsce (międzywojennej, ale czy tylko?): „reprezentatywna część życia publicznego w Polsce rozgrywa się pomiędzy orkiestrą wojskową a mszą świętą. (...) W tym kraju historyczne wydarzenia, już kiedy się dzieją, liczą się z jubileuszami, które z tej okazji będzie się później obchodzić. (...) Mam wrażenie, że tu niedziela wypada trzy razy w tygodniu, a dni powszechne są na wpół sobotami”.
Z „Newsweeka” dowiadujemy się: „W PiS krąży nawet teoria, że resort Ziobry ruszył z nowelizacją ustawy o IPN, żeby pogrążyć nowego premiera Mateusza Morawieckiego, który może się liczyć w walce o przywództwo na prawicy. Morawiecki miał być umiarkowaną twarzą rządu, która przesunie PiS do centrum i zapewni mu kolejne zwycięstwa wyborcze. Jednak po międzynarodowej awanturze i zarzutach o flirt PiS z antysemityzmem trudno mu będzie łowić centrowych wyborców”. Chyba że oni też antysemici.
W „Do Rzeczy” redaktor naczelny Paweł Lisicki zachwyca się: „Jak szczęśliwym państwem jest Polska i jak wielką swobodą cieszą się Polacy!”, i ubolewa: „W wielu państwach zachodnich, za sprawą różnej maści feministek, ruchów LGBT, antyrasistów i antyfaszystów, trockistów i maoistów, prawdziwe spory ideowe są już niemal niemożliwe. Nie wolno publicznie twierdzić, że aborcja jest zbrodnią na nienarodzonym, związki homoseksualne są przeciw naturze, a islam propaguje przemoc. W ogóle coraz mniej wolno, a policja myśli panoszy się coraz bardziej”.
Jan Rokita niepochlebnie o premierze („Wprost”): „Pośród zalet, jakie ma Mateusz Morawiecki jako polityk, ma on także jedną straszną wadę.