Z 18 kandydatów do pisowskiej Krajowej Rady Sądownictwa znamy już dane 17. Wszystkie stowarzyszenia sędziowskie i cała opozycja zaapelowały o to, aby sędziowie do KRS nie kandydowali. Nikt rozsądny nie miał specjalnych nadziei, że wyboru nie da się przeprowadzić z braku kandydatów – musiałoby ich być mniej niż 15, a wśród ponad 8 tys. sędziów minimum 15 arywistów da się znaleźć bez trudu. Niemniej – i to obserwacja pierwsza – osób takich jest niewiele więcej niż 15, co wskazuje na dużą silę oddziaływania stowarzyszeń sędziowskich.
Spośród ujawnionych 17 kandydatur jedna jest z naszego punktu widzenia mało interesująca, to kandydatka zgłoszona przez grupę ok. 5 tys. obywateli. Całą resztę zgłosili sędziowie – pod zgłoszeniem musi się podpisać ich minimum 25, ale – uwaga, uwaga! – sędziowie popierający mogą zgłosić dowolną liczbę kandydatów. Teoretycznie 16 kandydatów „sędziowskich” mogła zgłosić ta sama grupa minimum 25 sędziów.
Pisowski ustawodawca przewidział, że dociekliwi posłowie opozycji i dziennikarze mogą sobie zażyczyć wiedzy o tym, jacy to sędziowie i ilu zgłosili kandydatów do KRS. Lista z podpisami stanowi załącznik do zgłoszenia i stąd przepis, że załączników nie podaje się do wiadomości posłów i opinii publicznej.
Ale z tego, co się podaje, i tak można sporo wywnioskować. Na 16 interesujących nas kandydatów siedmioro to sędziowie świeżo awansowani na stanowiska prezesów lub wiceprezesów sądów przez ministra Zbigniewa Ziobrę, który korzysta z uprawnień przyznanych mu przez pisowską nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych. Do tej siódemki można dołączyć śmiało ósmą kandydatkę, która wprawdzie na prezesa z ręki ministra Ziobry nie awansowała, ale jako pełnomocnik zgłosił ją jej życiowy partner, który – i owszem – awansował.