Moralność Zbigniewa (i jego kolegów)
Kandydaci do KRS z wyrokami. Kogo to jeszcze dziwi?
Niedawno władza nader intensywnie gardłowała o tym, że niektórzy sędziowie Sądu Najwyższego orzekali jeszcze w czasach PRL. Politycy rządzącej ekipy oraz jej propagandziści z góry uznawali to za fakt godny potępienia: dyskredytujący zarówno tych sędziów, jak i Sąd Najwyższy.
Na nic zdało się przypominanie – przez historyków i przez pamiętających z autopsji tamte czasy prawników i działaczy opozycji – o realiach panujących wtedy w wymiarze sprawiedliwości, w tym m.in. o rozmaitych wybiegach stosowanych w sądach, by ograniczyć represyjność systemu.
Kandydaci do KRS z postępowaniami dyscyplinarnymi i wyrokami na kontach
Teraz ta sama władza nie ma nic przeciwko temu, by o fotele w Krajowej Rady Sądownictwa starały się osoby, które nie dość, że znane są jako jej (a konkretnie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry) faworyci, to jeszcze mają – co ujawniły media – na koncie nie tylko postępowania dyscyplinarne, ale i wyroki potwierdzające przewinienia.
Hipokryzja i brak skrupułów tej władzy (ze szczególnym wskazaniem Zbigniewa Ziobry, ale konkurencja jest nadzwyczaj duża) nie dziwi od dawna. Powoli przestaje natomiast dziwić, że kolejne, zdawałoby się, jej wpadki i rosnąca buta nie robią już na nikim większego wrażenia. Ba, zdawać się nawet może, że przysparzają rządzącym sympatyków w narodzie.