Już trzy tygodnie po odwołaniu Antoniego Macierewicza trudno uwierzyć, że w ogóle kiedyś był szefem MON. Intensywne czyszczenie ministerstwa z ludzi Macierewicza zaczęło się już w dniu jego odwoływania i trwa w najlepsze. W zaledwie tydzień wymieciono niemal wszystkich jego zastępców, szefa SKW i najbliższych nominatów byłego szefa. W przemyśle zbrojeniowym trwa tworzenie list osób do zwolnienia. A obronna akcja zaprzyjaźnionych z ministrem mediów wypaliła się po tygodniu, pozbawiona żaru reklam i ogłoszeń, które wcześniej obficie tam lokowano. Niestety, wcale nie oznacza to, że kłopoty wojska ze wszechpotężnym do niedawna ministrem można uznać za zamknięte.
Burza przed burzą
Zakres problemów, które generował Antoni Macierewicz, innego ministra kosztowałby stanowisko dużo wcześniej. Ten jednak trwał w najlepsze zdawało się, nietykalny. To pewnie uśpiło jego czujność i spowodowało, że powietrza próbował nabrać, kiedy był już głęboko pod wodą.
20 października zeszłego roku Rada Ministrów przyjęła Uchwałę nr 168. Dokument mieści się na połowie kartki formatu A4 i składa z zaledwie trzech artykułów. Ale tak naprawdę kryją się za nim niewydane miliardy na modernizację techniczną wojska i ciche przyznanie się do porażki w kwestii jej szybkiego unowocześniania. Uchylenie wieloletniego planu „Priorytetowe Zadania Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w ramach programów operacyjnych” spowodowało, że dla nikogo w rządzie nie było już tajemnicą, że Macierewicz blefuje nie tylko przed wojskiem i wyborcami. Teraz należało się zastanowić, co z tym fantem zrobić.
Macierewicz postanowił sprawę załatwić we własnym stylu, obiecując jeszcze więcej jeszcze większej liczbie osób. Zapowiedział, że do końca roku wybrany zostanie partner w programie „Orka” (zakup czterech okrętów podwodnych).