Chyba nie wszyscy w Polsce dali się oszukać? Nowy rząd udaje normalność, a tymczasem zagarnia właśnie kolejny niezależny organ konstytucyjny – Krajową Radę Sądownictwa (KRS). Wbrew swej nazwie Rada nie jest jakimś tam organem doradczym. Stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, sprawuje zwierzchni nadzór nad sądami powszechnymi. Niezależna KRS zawadza, więc PiS – wbrew konstytucji – postanowił skrócić kadencję zasiadających tam sędziów i obsadzić ją – znowu wbrew konstytucji – ludźmi wybranymi przez polityków. Wspaniałomyślnie zaoferował nawet opozycji, by dorzuciła tam swoich, czyli jawnie stworzył w praktyce kategorię sędziego „partyjnego”, wbrew wszelkim europejskim standardom niezależności sędziowskiej.
W tej sytuacji stowarzyszenia sędziowskie, jak i dotychczasowa nierozpędzona jeszcze KRS zaapelowały do sędziów, by nie zgłaszali się do tworzonej przez PiS nowej Rady, a wszystkie partie opozycyjne zapowiedziały, że wybory zbojkotują. To posunięcia słuszne. Nie wolno bowiem legitymizować łamania prawa i udawać, że nic się nie stało. Każdy reżim autorytarny, a nawet dyktatura, zawsze tworzy pozory, potiomkinowskie wsie, posługują się napuszonymi frazesami o praworządności. Już lepiej, żeby takiej nowej Rady w ogóle nie było, niżby powstała instytucja fasadowa, która przejdzie do porządku nad bezprawiem i legitymizuje obecny rząd.
Niezgodność pisowskich ustaw z międzynarodowymi standardami ochrony niezawisłości sędziów stwierdzają opinie Komisji Weneckiej, Komisji Europejskiej i Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Akurat teraz, kiedy zaczęła się likwidacja niezależnej KRS, prezes Kaczyński oświadczył, że nie ma mowy o tym, by PiS swoje poczynania wobec sądów poddał Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej.