Nalepianie kartek, otaczanie siatką i stawianie butelek tyłem. Właściciele sklepów okazali się bardzo pomysłowi, próbując dostosować się do przepisów. Jak mówią pracownicy jednego z warszawskich sklepów sieci Carrefour, jest to efekt nowego prawa.
Konkretnie chodzi o wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z lipca ubiegłego roku. Dotyczył on jednego z krakowskich sklepów całodobowych, w którym podczas kontroli pracownicy urzędu miasta uznali, że doszło do złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Chodziło o umieszczenie alkoholi w sklepowej witrynie.
– W ustawie reklamę definiuje się jako „publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych”, jest to niezmienne od 1982 roku, nowość to wyrok NSA, w którym zamieszenie alkoholu w witrynie jest uznany za reklamę – komentuje dr Mateusz Radajewski, prawnik Szkoły Prawa Uniwersytetu SWPS. Do wyroku NSA postanowiły dostosować się niektóre samorządy, w Warszawie jego treść rozsyłał jeden z miejskich urzędów m.in. do sklepów winiarskich.
Jednak zdjęcia „opakowanych” alkoholi, które zaniepokojeni lub rozbawieni tym „bareizmem” klienci umieszczali w internecie, nie przedstawiały witryn, a wnętrze sklepów. – Klient nie może widzieć alkoholu przez szybę, nic na to nie poradzimy – rozkłada bezradnie ręce pani Katarzyna, ekspedientka. – Rozumiem logikę, którą kierują się sprzedawcy zaklejający etykiety, złamanie ustawy grozi nie tylko pozbawieniem koncesji, ale też wysoką grzywną – tłumaczy dr Radajewski.
Biuro prasowe Carrefoura wydaje się zaskoczone tą sytuacją. – Do tej pory odnotowaliśmy jeden taki przypadek. Lokal należy do franczyzobiorcy. Skontaktowaliśmy się z właścicielem sklepu – brzmi oficjalny komunikat.
Niezależnie od tego, czy zaklejanie etykiet stanie się stałym elementem polskich sklepów czy też nie, należy się zastanowić, jaki sens ma nie tyle wprowadzanie nowych przepisów, ile ich drakońska interpretacja. Ta wprawia w osłupienie klientów, a wśród właścicieli sklepów budzi uzasadniony lęk o utratę źródła dochodu.