TVN ma zapłacić prawie półtora miliona złotych kary za to, że TVN24, relacjonując wydarzenia w Sejmie i przed Sejmem z 16–18 grudnia 2016 roku, propagował działania sprzeczne z prawem i sprzyjał zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu. W ten sposób nadawca naruszył artykuł 18 ust. 1 i 3 ustawy o radiofonii i telewizji. Taką uchwałę Krajowa Rady Radiofonii i Telewizji podjęła kilka dni przed rocznicą tamtych wydarzeń, w ostatnim dozwolonym przez prawo momencie, kiedy mogła zdecydować o karze.
A rok temu miała miejsce okupacja sali obrad Sejmu przez opozycję, jego posiedzenie w Sali Kolumnowej i demonstracje wokół, co na żywo relacjonowała stacja TVN24, tak samo zresztą jak inne. Sprawa ta odbiła się szerokim echem również na świecie.
TVN ukarany przez KRRiT najwyższą karą w historii
Kara jest drakońska, najwyższa w historii KRRiT. W 2006 roku trzy razy mniej dostał Polsat za wyśmiewanie osoby niepełnosprawnej przez Kubę Wojewódzkiego i za zagrożenie dla małoletnich w programie „Fear Factor”. Nadawca odwoływał się aż do Sądu Najwyższego, ale przegrał i karę zapłacił, podobnie jak TVN 471 tys. złotych za polską flagę w psiej kupie. W 2014 roku KRRiT ukarała TV Trwam za komentarze dotyczące spalenia instalacji tęczy na placu Zbawiciela w Warszawie w trakcie obchodów Święta Niepodległości 11 listopada. Ta kara wyniosła 50 tys. zł, nadawca także odwołał się do sądu i przegrał.
Oczywiste, że TVN do sądu również się odwoła. Na razie czeka na uzasadnienie kary, które powinno się znaleźć w decyzji przewodniczącego KRRiT. Niestety oczywiste jest także, że sądy zostały podporządkowane ministrowi sprawiedliwości, a w Sądzie Najwyższym powstanie nowa izba, do której ostatecznie może trafić ta sprawa. O wyrokach, zanim zapadną, prawo mówić zabrania, ale złe przeczucia mieć można.
Wiadomo natomiast, dlaczego kara spotkała akurat TVN24 – nadawca jest solą w oku władzy. Skargi na niego składała Savonarola PiS, posłanka Krystyna Pawłowicz, a jej śladem poszło 12 tysięcy osób, które przesłały do KRRiT jednobrzmiące formularze domagające się cofnięcia koncesji dla TVN i TVN24. W lutym 2017 roku Rada wezwała TVN do „unikania stronniczości politycznej”, ale kary nie nałożyła. Teraz machnęła toporem.
Udowodnienie, że TVN24 „propagowała działania sprzeczne z prawem” i sprzyjała „zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu”, łatwe nie będzie, bo chodzi o ocenę słów i obrazów, które łącznie oddziałują na widza. „Propagowanie” i „sprzyjanie” to znacznie więcej niż samo pokazywanie i trzeba to będzie przed sądem wykazać. Tak było w relacji TV Trwam ze spalenia tęczy, gdzie obrazom towarzyszył komentarz gościa tej stacji i prowadzącego audycję. Wtedy, po pisemnej wymianie argumentów z nadawcą, Rada uznała, że relacja TV Trwam mogła u widzów wzbudzić przekonanie, że spalenie tęczy stanowiło „właściwą formę dezaprobaty wobec opinii czy zachowań odmiennych od własnych”.
Co znajdzie się w uzasadnieniu decyzji przewodniczącego KRRiT Witolda Kołodziejskiego? Zapewne powoła się on na opinię przygotowaną dla Rady przez Hannę Karp, wykładowczynię Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej ojca Rydzyka. Czy sądy także uznają taką opinię za wystarczającą?
Kara dla TVN to początek polowania?
Można przypuszczać, że kara dla TVN (nie dla TVN24, choć ma ona odrębną koncesję z 19 stycznia 2011 roku, ale na stronie KRRiT nie ma o niej słowa) jest wstępem do uruchomienia procesu cofnięcia koncesji dla tej stacji. Ustawa o radiofonii i telewizji stanowi, że KRRiT koncesję cofa, gdy „nadawca rażąco narusza warunki określone w ustawie lub w koncesji”, a może cofnąć, gdy „rozpowszechnianie programu (…) narusza normy dobrego obyczaju”.
Naruszenie ustawy podobno już jest. W koncesji TVN zapisał, że będzie „rzetelnie i obiektywnie informował, komentował, wielostronnie przedstawiał wydarzenia krajowe i zagraniczne, tak by zapewnić odbiorcom zdobycie wiedzy i orientacji w kwestiach społecznych, gospodarczych i politycznych”. To są zapisy, które łatwo naruszyć. Odebranie koncesji byłoby decyzją precedensową, bo dotychczas ich nie odbierano, ale do wyobrażenia, skoro tyle innych działań władzy PiS jest zupełnie bez precedensu.
Z pewnością więc superkara dla TVN jest odtrąbieniem, że polowanie na media czas zacząć.
Andrzej Krajewski jest publicystą i ekspertem rynku telewizyjnego, byłym korespondentem TVP w Waszyngtonie, byłym dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy.