Dotychczasowy obraz PiS, wokół którego skupiali się sympatycy partii, został pogrzebany wraz ze wskazaniem Mateusza Morawieckiego na premiera. Podział na „Polskę socjalną” – czyli PiS, i „Polskę liberalną” – czyli PO, był łatwy, czytelny, przemawiał do wyborców, nazywał program obu partii, ale też preferencje ich elektoratów. Jaki zaś teraz wizerunek PiS będzie propagowany przez kierownictwo partii i posłuszne jej media? Myślę, że efekt będzie pełen sprzeczności oraz obietnic Wielkiej i Potężnej Polski. Mało przekonujący dla przeciętnego obywatela.
Partia Kaczyńskiego rzeczywiście skupia elektorat socjalny, starszy, z mniejszych miejscowości; PO – lepiej wykształcony, zasobniejszy, z większych miast. W czasie ostatniej kampanii wyborczej do programu socjalnego PiS dodano więc nośne populistyczne hasła. Partia miała reprezentować suwerena, prostych, uczciwych i zwykłych ludzi – na kontrze do PO, która w retoryce prawicy stanowi ugrupowanie przyciągające „przypięte do żłobu elity”, złodziei, bogaczy, kapitał zagraniczny... Tymczasem wraz z nominacją Morawieckiego do haseł socjalnych dołączają się gospodarcze, a to już komplikuje przekaz. Lata temu Zyta Gilowska, wicepremier gospodarczy w pierwszym rządzie PiS, podejmowała liberalne i prorynkowe decyzje, ale wtedy nie wpłynęły one na wizerunek PiS: partia – dzięki premierowi Kaczyńskiemu – dalej była postrzegana jako socjalna, etatystyczna, sceptyczna wobec UE i promująca tradycyjne wartości. Pytanie, czy teraz nowy premier, mający silny wizerunek bankowca, finansisty, wprowadzi zamieszanie, burząc dotychczasową spójność?
W języku rządzących na pierwszy plan wysunie się: innowacyjna Polska, konstytucja dla nauki, konstytucja dla biznesu, wielkie inwestycje.