Kraj

13 kobiet przeciwko narodowcom

Kobiety przeciwko narodowcom. Policja nie reagowała, gdy je zaatakowano

Kobiety przeciwko faszyzmowi Kobiety przeciwko faszyzmowi Krystian Maj / Forum
To zdarzenie nie może przejść bez echa. I bez konsekwencji dla sprawców, którzy 11 listopada bili, deptali, pluli i obrażali kobiety, które odważyły się stawić im czoła.

Minister Mariusz Błaszczak i Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk twierdzą, że Marsz Niepodległości odbył się spokojnie. Nie było haseł wzywających do nienawiści, nie było symboliki nazistowskiej, nie było przemocy. Można rzec: całkowicie pokojowe zgromadzenie grzecznych i dobrze ułożonych patriotów czczących rocznicę odzyskania niepodległości. To jednak nieprawda, a nawet zwykłe łgarstwo.

Kobiety z banerem „Stop faszyzmowi” poturbowane na marszu narodowców

Wszystko, czego minister i komendant nie raczyli dostrzec, miało przecież miejsce. Była mowa nienawiści! Była symbolika wprost nawiązująca do wzorów z III Rzeszy! Była przemoc! Doświadczyły jej na własnej skórze kobiety, które szły w marszu, bo też chciały uczcić niepodległość, ale miały odwagę wyrazić swoją opinię. Niosły baner z napisem „Stop faszyzmowi”.

Wśród normalnych, pokojowo nastawionych osób taka treść nie wywołałaby furii. Ale one szły wśród agresywnych narodowców, którzy najwyraźniej uważają, że faszyzmowi należy się wolna droga, a nie znak stopu. Kobiety zaczęto popychać, próbowano wyrwać im baner. Wtedy usiadły na jezdni. Otoczone przez hordę młodych mężczyzn, osłaniały się od ciosów. Były kopane, bite, ciągnięte po asfalcie. Padały plugawe obelgi. Opluwano je i szarpano. Na oczach tłumu dokonywano regularnego linczu. Te sceny uwieczniono na filmach kręconych telefonami. Krążą teraz w internecie. I na żadnym z tych filmików nie widać w pobliżu nikogo w policyjnym mundurze.

Reklama