Scena bardzo wymowna. Po prawej, na krześle, wśród kilku osobistości siedzi prof. Romuald Szeremietiew – bodaj największy na prawicy krytyk niektórych poczynań ministra Antoniego Macierewicza. Na wprost niego, w odległości kilku metrów – ale twarzą w twarz – stoi wśród innych ministrów Antoni Macierewicz. Ich spojrzenia musiały się spotykać. Po chwili Szeremietiew wstaje i podchodzi do zwierzchnika sił zbrojnych, by odebrać z jego rąk Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski w uznaniu wybitnych zasług dla transformacji ustrojowej Polski, za osiągnięcia w działalności państwowej i publicznej. I znów spojrzenia musiały się spotkać. Jeśli uroczystość w Pałacu Prezydenckim uznać po trosze za teatr, scenograf wymyślił to świetnie.
Romuald Szeremietiew nie kryje swej krytyki dla obecnego kierownictwa MON. Ale trudno go podejrzewać o intencje polityczne. Jest jednym z najbardziej zasłużonych działaczy prawicy – współpracownik Jana Olszewskiego i Jana Parysa, były dwukrotny wiceminister obrony w rządach Olszewskiego i Jerzego Buzka. Przed powołaniem rządu Beaty Szydło w prasie rozważał swój powrót do ministerstwa, potem współpracował z ówcześnie zapowiadanym jako kandydat na ministra Jarosławem Gowinem. Ostatnio w geście sprzeciwu odszedł z posady w Akademii Sztuki Wojennej, dawniej znanej jako Akademia Obrony Narodowej, głównej polskiej uczelni wojskowej, kuźni najwyższych kadr dowódczych. W publicznym liście Szeremietiew – doktor habilitowany nauk o wojskowości – napisał: „Nie powinienem pracować w instytucji podległej MON, skoro krytycznie oceniam to, co robi, a zwłaszcza czego nie robi minister obrony”.