Kraj

Od Smoleńska do Berlina

Na szczęście dobry prezes, chcąc zrozumieć i ukoić troski swojego ludu, przygotował mu nowy obiekt pretensji i nienawiści.
KrzyżacyAlamy Stock Photo/BEW Krzyżacy

Minęły lata i stało się, co stać się musiało. Religia smoleńska zaczęła się zgrywać i murszeć. W Kościele rzymskokatolickim nawet przy kanonizacji (a jest przecież świętych na pęczki) wymagany jest cud dokonany przez lub za wstawiennictwem kandydata na ołtarze. A tutaj nic nadprzyrodzonego. Nawet źródełko nie wytrysło. O przyrzeczonych przez Antoniego Macierewicza rzekomo uratowanych z katastrofy prezydenckiego samolotu ani słychu, zresztą o tej sensacji dawno już zapomniano. Sztuczna mgła rozwiała się po przestworzach.

Jeśli chodzi o „specjalistów” powołanych przez speckomisję, każde dziecko w Rzeczpospolitej wie, iż żadna to sztuka znaleźć paru durniów i pseudoekspertów, którzy ukują każdą bujdę w zamian za chwileczkę zaistnienia w mediach (honorariów nie znamy). Nawet na Putina i Tuska pluje się teraz, czas szybko leci, z całkiem innych powodów. Najbliżsi prawdy mogą być tylko archeologowie, którzy odkopawszy za parę tysięcy lat kadłub aeroplanu, dziwować się będą, jakie to przesłanki kazały starożytnym (czyli nam) przechowywać pieczołowicie kupę pogiętego żelastwa i węsząc jakowyś dziwny kult, okażą się bodaj najbliżsi rzeczywistości. Nas jednak niewiele to już będzie obchodzić. My stwierdzić tylko możemy, że zabrano nam kolejne złe moce uczące nienawiści i chęci odwetu. Katolicy mają diabła, antyczni Grecy wierzyli w swoje Erynie, Rzymianie – w Lemury, Hindusi – w Kali et consortes. Nawet mały Murzynek we „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza ma swoje złośliwe Mzimu. A my? Po osieroceniu z Putina i Tuska cóż pozostaje nam – biednym smoleńszczanom?

Na szczęście dobry prezes, chcąc zrozumieć i ukoić troski swojego ludu, przygotował mu nowy obiekt pretensji i nienawiści. Miejsce spisku w obłokach zajęła więc kanclerz Angela Merkel, a ściślej cały grabieżczy i plujący nam w twarz naród niemiecki, który do dzisiaj (ponad 70 lat!

Polityka 40.2017 (3130) z dnia 03.10.2017; Felietony; s. 96
Reklama