Na wniosek komisji sejmowej Patryka Jakiego, badającej warszawską reprywatyzację, urząd skarbowy zablokował na prywatnym koncie Hanny Gronkiewicz-Waltz ponad 12 tys. zł. Tyle wynoszą, z odsetkami, cztery grzywny, które ta komisja nałożyła na prezydent Warszawy. W kolejce czekają zresztą dwie kolejne. Gronkiewicz-Waltz stwierdziła, że ich nie zapłaci, bo nie uznaje legalności komisji. Natomiast skarbówka nie uznała za stosowne nawet poczekać na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ma zdecydować, czy specjalna komisja działa w ogóle legalnie, skoro ingeruje w kompetencje samorządu. Co ciekawe, urząd skarbowy wszedł na konto prywatne, a nie na konto Urzędu Miasta, chociaż Gronkiewicz-Waltz została przez komisję ukarana jako prezydent Warszawy.
W Polsce wniosek do banku o blokadę pieniędzy na koncie złożyć może komornik dysponujący wyrokiem sądu, ale też wiele innych instytucji. Oprócz naczelnika urzędu skarbowego są nimi na przykład dyrektor oddziału ZUS czy wyznaczony przedstawiciel gminy. Przepisy nie zostały stworzone z myślą o obywatelu. Bank nie musi bowiem nawet informować klienta, że ten stracił prawo do korzystania z części pieniędzy. Najczęściej zainteresowany dowiaduje się o tym, sprawdzając swoje konto. Bank powinien zablokować tylko taką kwotę, o jaką wystąpił odpowiedni urząd. Niestety, czasem zdarza się, że banki blokują najpierw cały rachunek, chociaż przestrzega przed tym Komisja Nadzoru Finansowego. Niezapłacony w terminie mandat czy podatkowe zaległości mogą zatem całkowicie zdezorganizować życie dłużnika. Zdarzają się też różne pomyłki urzędów, których konsekwencje ponosi oczywiście zwykły człowiek.
W przypadku Hanny Gronkiewicz-Waltz, osoby zamożnej, to raczej mało istotne, ale istnieje pewne minimum do życia, którego bank nie może zablokować. Nawet gdy kwota, o której zabezpieczenie wnioskuje urząd czy komornik, jest wyższa niż środki na rachunku. Bezpieczna suma to 75 proc. płacy minimalnej, czyli obecnie 1500 zł. Tyle w każdym miesiącu musi pozostać do dyspozycji klienta. Jednak limit niewykorzystany w jednym miesiącu nie przechodzi na kolejny.
Na tym zresztą nie koniec zagrożeń dla naszych pieniędzy. Banki bowiem mogą też same zablokować konto klienta nawet na 72 godziny, jeśli uznają, że środki na nim pochodzą z działalności przestępczej. Muszą wówczas zgłosić sprawę dla prokuratury, która decyduje, co dalej. W ten sposób państwo każe instytucjom finansowym walczyć z terroryzmem czy praniem brudnych pieniędzy. To, co w skarpecie, jednak bezpieczniejsze?