Górnictwo: jest dobrze, chwilo trwaj!
Polskie górnictwo zanotowało 1,45 mld zł zysku. Sukces rządu? Nie do końca
Liczby nie kłamią: jeśli w I półroczu 2016 r. górnictwo węgla kamiennego miało ponad 800 mln zł strat netto, to za pierwsze sześć miesięcy tego roku wypracowało już 1,45 mld zł zysku netto! Cud jakiś czy co? Cud czy nie cud, w każdym razie kasa jest, wszystko gra. Można z niej do górniczych, otwartych ochoczo portfeli trochę sypnąć.
Znawcy przestrzegają, aby nie powtórzyć „efektu Kalego”, bo takich gigantycznych zysków w ostatnich latach parę już było, ale zostały przejedzone i przekształciły się w gigantyczne straty. A Kali, jak wiadomo, swego czasu cudem upolował antylopę, od razu ją zjadł, a po dwóch dniach znowu chodził głodny.
Bardzo dobry wynik w górnictwie to niewątpliwie efekt dobrej zmiany, co sami rządzący słusznie podkreślają, chwaląc się chwilowym sukcesem. Poprzedni rok był jeszcze taki sobie, ale to był czas sprzątania po nieudacznikach, którzy zostawili w ruinie wszystko z górnictwem włącznie. Sięgam do sztambucha – prawie 14 mld zł długów pod koniec 2015 r. Ruina, jak nic.
Co PiS zrobił dla górników?
Naprawa poszła w kierunku „optymalizacji i restrukturyzacji” bez szczegółowego i zbędnego wgłębiania się w to, co się za tymi pojęciami kryje. Do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, a więc do likwidacji, trafiło kilka najgorszych firm. Wprawdzie w wyborach PiS zaklinał, że żadnych likwidacji nie będzie, ale takie kłamstewka można przecież wybaczyć, bo to właśnie było optymalne rozwiązanie.
Gigantyczną Kompanię Węglową, zadłużoną na ponad 4 mld zł – wobec dostawców, banków i ZUS – przekształcono w Polską Grupę Górniczą z czystym kontem (pozostawionymi po sobie długami zajmie się w swoim czasie państwo) dodatkowo dokapitalizowaną przez państwowe spółki. To 1,5 mld złotych żywej gotówki. Kolejnym krokiem było włączenie do PGG kopalń Katowickiego Holdingu Węglowego z długami sięgającymi 2,5 mld zł. Także te długi wspaniałomyślnym szerokim gestem wsadził sobie do kieszeni państwowy właściciel.
I właśnie PGG zatrudniająca 43 tys. osób (największa firma węglowa w Europie!) w I półroczu wydobyła ponad 17 mln ton węgla. Tym samym dała 8 mln zł netto przy całkiem dobrej koniunkturze na węgiel. Bo Bogiem a prawdą to na dole kopalń niewiele się zmieniło. Górnicy nadal od opuszczenia windy do swoich przodków (miejsc pracy) dojeżdżają i dochodzą pod ziemią często prawie dwie godziny i tak samo długo przecież wracają, więc czasu na fedrowanie jest mało. Wydajność pracy spektakularnie nie wzrosła, a wydobycie węgla zmalało gdzieś o 2 mln ton.
Powody dobrych wyników w górnictwie
Skąd więc ten finansowy cud? Boję się pisać, ale muszę szczerze powiedzieć, że nie do końca jest to zasługa dobrej zmiany. Przyczyniła się też do tego świetna światowa koniunktura, wspomagana przez siły natury. Popatrzmy na to przez pryzmat Jastrzębskiej Spółki Węglowej, specjalizującej się w produkcji węgla koksowego i koksu, która dała aż 1,43 mld zł z wyżej wskazanego zysku, a rok temu miała 150 mln zł strat. Parę milionów zarobiła PGG, no i jak zawsze na plusie był Lubelski Węgiel Bogdanka.
JSW w 70 proc. żyje z węgla koksowego. Jeżeli w całym ubiegłym roku średnia cena za tonę koksowego dochodziła do 390 zł, to w pierwszym półroczu do 700 zł (aktualnie spada). Odpowiednio wyższa była też cena koksu – gotowego wyrobu dla stalowni. Dla węgla energetycznego ceny odpowiednio wyglądały tak: 215 zł i 232 zł. W tym roku i tak dobre już ceny węgla koksowego podniosła sama natura.
Pod koniec marca cyklon Debbie pustoszył Australię, a przede wszystkim stan Queensland, z którego pochodzi 50 proc. światowej produkcji węgla koksowego. Uszkodzona została infrastruktura kopalń i linie kolejowe do portów. Ceny węgla koksowego – wyznaczają je relacje między australijskimi producentami a japońskimi odbiorcami – skoczyły do 283 dolarów (o 34 proc.). Z biegiem czasu transport został odbudowany, naprawa trwała półtora miesiąca, więc należy się spodziewać, że ceny spadną, a tym samym JSW raczej nie powtórzy wyniku z I półrocza.
No, chyba że matka natura znowu się zeźli. Także natura wpłynęła znacząco na wzrost cen węgla energetycznego. Wysokie temperatury spowodowały obniżenie zapasów wody w hydroenergetyce i tym samym wpłynęły na zwiększenie zużycia energii z elektrowni węglowych, szczególnie w Hiszpanii.
Jeśli w górnictwie jest dobrze, trzeba dać, co się należy, tym, którym się należy. I cześć pieśni. Na premie i podwyżki ma pójść ćwierć miliarda złotych, z tego 150 mln daje swoim górnikom JSW. Średnia premia wychodzi po 4, 3 tys. zł. Tu akurat jest to uzasadnione, bo jastrzębskie załogi w 2015 r. (wobec totalnej dekoniunktury na ich węgiel, kiedy to firma stanęła nad przepaścią) musiały mocno zacisnąć pasa, a ich średnia miesięczna płaca brutto spadła z 8 tys. do 6 tys. zł. Teraz związkowcy domagają się „racjonalnego odbudowania pensji”. Lubelska Bogdanka chce dać swoim dwuprocentową podwyżkę wynagrodzeń. PGG wprawdzie na premie pieniędzy nie ma, ale dać musi, skoro górnicy innych spółek dostają. Ale to już zmartwienie właściciela.
W górnictwie chwilowo jest dobrze. Spać można spokojnie, długów spłacać nie trzeba, pora obwieszczać viktorię, odtrąbić dobrą nowinę o zyskach i sukcesach. Może niekoniecznie wieścić o tym, jakiemu zabiegowi się je zawdzięcza. Dobra zmiana nie jest wspaniałomyślnie bezinteresowna. Oczekuje bezwarunkowej lojalności i posłuchu. Toteż związki zawodowe ucywilizowały się i głęboko schowały swoją roszczeniową naturę. Coś za coś, więc morda w kubeł. Chwilo trwaj – jest dobrze!
Pod warunkiem, że koniunktura, jak chwila, będzie trwała wiecznie. Czego wszystkim szczerze, z całego serca życzę. Bo co by nie mówić, zawsze to trochę mniej dopłacimy do węgla.