Cóż robić przez parę miesięcy w szpitalu (niech to będzie przy okazji informacją, co się ze mną działo dla wszystkich czytelników, którzy tak miło niepokoili się moją nieobecnością na łamach), prócz poddawania się lekarskim torturom i – kiedy sił wystarczy – lekturze. Na tę ostatnią, co jest zapewne wynikiem tęsknoty za normalnym życiem wrzącym na zewnątrz, składa się przede wszystkim prasa. POLITYKA oczywiście, „Przegląd”, parę wybranych tytułów francuskich i co ci z Polski przypadkiem, w zupełnym nieładzie lub dla żartu, przywiozą. Przyznać trzeba, że pośród tych ostatnich znaczna część ewoluuje równie szybko, co konsekwentnie i jednostronnie.
Oto jak komentuje „Gazeta Warszawska” (nr z 22 czerwca, podpisane: ipw) zaproszenie do studia posła PO Michała Szczerby: „Wpuścić chama do biura, to atrament wypije”; „Czy naprawdę trudno było przewidzieć, jak zachowa się ten prymitywny cham?”; „Czemu służy zapraszanie politycznego prostaka, o którym wiadomo, że tylko obrazi?”; „Niezrównoważonych psychicznie osobników należy unikać, ewentualnie leczyć”; „To już nie te czasy, kiedy po wsiach i miasteczkach obwożono owłosione baby albo cielę z dwoma głowami, aby wzbudzić tanią sensację”; „TVP to nie jest knajpa GS-u, gdzie może wejść każdy burak”. Na sąsiedniej stronie inny artykulik „ipw”, co nasuwa przypuszczenie, że jest on redaktorem lub co najmniej bliskim współpracownikiem „Gazety Warszawskiej”. Tym razem czytamy: „Trzeba przyznać, że z tego Sowy niezły oszust i obłudnik”; „Paweł Kasprzak, człowiek o aparycji menela sprzed sklepu monopolowego”.
Inne pióra nie mniej są waleczne. Pisze na przykład Marcin Hałaś o Andrzeju Rzeplińskim: „ten dziad stacza się w niepamięć z szybkością śnieżnej kuli”.