Opór powinien trwać
Opór powinien trwać. To jeszcze nie koniec obywatelskich protestów przeciw PiS
Prezydent Andrzej Duda zaskoczył wszystkich: i protestujących, i macierzystą partię, i opozycję. W poniedziałek, jeszcze przed zapowiedzianymi konsultacjami z Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego i szefem Krajowej Rady Sądownictwa, zawetował dwie z trzech ustaw „sądowych”: o Sądzie Najwyższym i o KRS. Pierwsza miała prowadzić do wymiany sędziów i reorganizacji Sądu Najwyższego. Druga zapewniała partii rządzącej władzę nad nominacjami sędziów. Nie zawetował trzeciej ustawy, dzięki której minister sprawiedliwości jednoosobowo obsadzi na nowo kierownictwa sądów wszystkich szczebli, dzięki czemu zyska kontrolę nad tym, którzy sędziowie będą sądzić sprawy z jakichkolwiek powodów ważne dla PiS. Weto jest niewątpliwie zaskoczeniem, co widać było po minach polityków PiS wezwanych do siedziby partii natychmiast po jego ogłoszeniu przez prezydenta. Byli wyraźnie zdezorientowani.
Skąd te weta? Zapewne złożyło się na to kilka rzeczy. Wielotysięczne protesty w całej Polsce pokazały, że przekroczona została granica arogancji władzy i destrukcji państwa. Prezydent powołał się też na rozmowę ze swoją doradczynią Zofią Romaszewską, wielką postacią podziemnej peerelowskiej opozycji, która wspomagała go w kampanii prezydenckiej. Zacytował jej słowa: „Panie Prezydencie, ja żyłam w państwie, w którym Prokurator Generalny miał nieprawdopodobnie silną pozycję i w zasadzie mógł wszystko, i nie chciałabym z powrotem do takiego państwa wracać”. W ustach zwolenniczki PiS to słowa najmocniejsze z możliwych: porównała Polskę budowaną przez PiS do PRL.
Ale ważnym elementem decyzji prezydenta Dudy może być publiczne upokorzenie, jakie zafundował mu PiS. Prezydent nie godził się, by sędziów, którzy mają ocaleć z czystki w Sądzie Najwyższym, wskazywał minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.