Ponad 30 stron poświęciło „wSieci” wizycie Donalda Trumpa. Zachwytom nie było końca. Maciej Pawlicki wyraził swój w krótkim zdaniu: „Trump ma jaja. I dlatego jest najpoważniejszym prezydentem USA od czasu Reagana”. Piotr Skwieciński: „Nie należy wpadać w egzaltację, ale przed Polską naprawdę otwierają się nowe szanse”. Piotr Zaremba ucieszył się na swój sposób: „Tylko słowa? W dzisiejszym świecie popkultury one bardziej niż kiedyś tworzą rzeczywistość”. Raczej tworzą nierzeczywistość.
Paweł Lisicki, szef „Do Rzeczy” (coraz bardziej niezręczny ten tytuł), zobaczył to, czego świat nie widzi: „Donald Trump w Warszawie okazał się wizjonerem. To ktoś, kto chce bronić zachodniej cywilizacji, kto nie tylko zabiega o interesy i korzyści, lecz także, tak jak przed nim Ronald Reagan, ma słuszną podstawową intuicję moralną i rozumie, że w najgłębszym tego słowa znaczeniu sprawy publiczne podlegają ocenie metapolitycznej”. Meta- i meganaiwność.
Jan Rokita także uległ urokom Trumpa („Wprost”): „Wielkiej mowy Donalda Trumpa na placu Krasińskich słuchaliśmy z przejęciem, gdyż usłyszeliśmy w niej iście romantyczną apoteozę polskości. (…) Wygląda więc na to, że w efekcie wizyty Trumpa zadzierzga się właśnie całkiem nowa nitka polsko-amerykańskiego sojuszu”. Romantyczne apoteozy – tego nam najbardziej trzeba.
Wzrusza się i martwi ks. Marek Gancarczyk, szef „Gościa Niedzielnego”: „Z uwagą przysłuchiwałem się wystąpieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego na konwencji Zjednoczonej Prawicy. (…) Mnie najbardziej przypadł do gustu zupełnie nowy postulat, który do tej pory nie pojawił się w głowie chyba żadnego polityka.