Policja PiS-landu wyniosła za ręce i nogi z obywatelskiej demonstracji na Krakowskim Przedmieściu Władysława Frasyniuka.
Nikomu – prócz, jak widać, policjantów PiS-landu – nie trzeba chyba przypominać, kim jest Frasyniuk. To wszak jedna z legend „Solidarności” i antykomunistycznej opozycji. Za działalność w podziemiu w więzieniach PRL przesiedział niemal cztery lata. Przeszedł tam policyjne bicie. W wolnej Polsce – skądinąd z rąk Lecha Kaczyńskiego – został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Teraz za udział w obywatelskim ruchu protestu znowu jest nękany. Podobnie jak dziesiątki innych ludzi, którzy nadal chcą korzystać w swoim kraju z podstawowych konstytucyjnych wolności.
Maszerować, naruszać prawo
Dlatego tak naprawdę na drugi plan schodzą przepychanki wokół prawniczych niuansów, do których zresztą próbują uciekać się często interweniujący funkcjonariusze i tłumaczący ich szefowie.
Wszystko jest przecież jasne: cała hańba obecnej ekipy. W tym policji. Ale i tych, którzy ją popierają. Albo uważają, że prawda leży jednak gdzieś w (mitycznym) środku. Bądź mają wszystko gdzieś.
Prof. Wiktor Osiatyński pytany, co robić, gdy rządzący powołując się na wprowadzane przez siebie przepisy, próbują ograniczać wolność – choćby zakazując demonstracji – ze stoickim spokojem powtarzał: „Maszerować, naruszać prawo”.
A Timothy Snyder pisał w broszurze „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”: „Bądź odważny”. I dodawał: „Uprawiaj politykę w sensie fizycznym. Władze chcą, byś sflaczał w fotelu, wyładowując swoje emocje w kierunku ekranu. Wyjdź na zewnątrz. Chodźcie wspólnie na marsze”.