„Naprawdę chcecie, by w Polsce odbyła się impreza z udziałem muzułmańskich imigrantów? Podajcie dalej, jeśli się na to nie zgadzacie” – pisze Prawo i Sprawiedliwość na swoich oficjalnych profilach na Facebooku i na Twitterze.
W tych dniach, gdy w pamięci mamy świeże obrazki z zamachów terrorytycznych w Londynie, Manchesterze, Teheranie czy Kabulu, łatwo manipulować poczuciem zagrożenia i przypominać, że Woodstock to impreza na masową skalę. No i na nieszczęście leży blisko granicy z Niemcami. A tam, wiadomo. Nie dość, że imigranci, to jeszcze muzułmanie.
Ale promowane przez PiS słowa o imprezie z udziałem muzułmańskich emigrantów to manipulacja wyjętej z kontekstu wypowiedzi Jerzego Owsiaka z lutego 2016 r. Media donosiły wówczas o atakach zdesperowanych imigrantów na ciężarówki udające się z Calais do Wielkiej Brytanii. Owsiak odpowiadał wtedy Mariuszowi Pudzianowskiemu, chcącemu witać uchodźców kijem baseballowym, i przypomniał, że na organizowany przez niego festiwal muzyczny Przystanek Woodstock „fani przyjeżdżają nie tylko z Polski, ale kilkadziesiąt tysięcy ludzi przyjeżdża z całej Europy. We Frankfurcie nad Odrą – mieście tuż obok Kostrzyna – przebywa kilka tysięcy emigrantów. Powiem Ci tak – jesteśmy otwarci na to, że do nas przyjadą. Jesteśmy na to przygotowani”.
W 2016 r. lubuska policja szacowała, że na festiwal przyjechało 280 tys. ludzi. Ilu z nich było muzułmanami – nie wiadomo. Do tej pory można było przekraczać polską granicę niezależnie od koloru skóry czy wyznania.
Ale w narracji PiS racjonalna dyskusja nie ma racji bytu, bo to granie na pierwotnych emocjach, takich jak strach. Dziś Prawo i Sprawiedliwość mówi, że Jerzy Owsiak zaprasza „imigrantów przebywających w Niemczech na Woodstock”. Dlaczego rządzącym tak zależy na uderzeniu w festiwal?
Ordynarna manipulacja słowami Owsiaka
Przystanek Woodstock odbywa się od 23 lat. To impreza darmowa i niebiletowana, święto muzyki i wolności. Ale Woodstock to nie tylko koncerty, ale i festiwal organizacji pozarządowych, w tym walczących o prawa człowieka czy ochronę przyrody. Przyjeżdżają ci, których publiczność chce słuchać, bo są tacy jak ona – otwarci, oczytani, mają o świecie coś do powiedzenia.
Do woodstockowej Akademii Sztuk Przepięknych z młodzieżą rozmawiali (a nie przemawiali) m.in. Wałęsa, Mazowiecki, Balcerowicz, Schudrich, Buzek, Wajda, Holland, Stuhr. Bohaterowie masowej wyobraźni, idole. Wymieniać ich można długo. Także księża, ale ci spoza Torunia: Życiński, Boniecki, Lemański, Pieronek.
Czy to dlatego szef MSWiA mówi, że organizator jest „związany z totalną opozycją”? Kilka dni temu w radiowej Jedynce Mariusz Błaszczak zapowiedział też, że w tym roku opinia policji dotycząca festiwalu będzie negatywna. Owsiak już zapewnił, że wbrew słowom ministra opinia już została wystawiona i negatywna nie jest.
W radiu Mariusz Błaszczak przyznał też, że w przypadku Woodstocku nie można lekceważyć zagrożenia atakiem terrorystycznym ze strony ISIS. Był to komentarz do wpisu publicysty Witolda Gadowskiego, który promując swoje spotkanie autorskie, ujawnił sensację, że tzw. Państwo Islamskie dysponuje mapami Warszawy, Krakowa i Częstochowy.
Środki bezpieczeństwa czy pakt ze świętym
Pytanie o bezpieczeństwo podczas Festiwalu Woodstock każe zastanowić się, jak podległe Mariuszowi Błaszczakowi służby poradziły sobie podczas ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży. Była to impreza daleko większa, organizowana naprędce, ale za to przy pomocy niebios. Sama szefowa rządowego zespołu ds. przygotowania ŚDM, Beata Kempa, pytana o zagrożenia, przekonywała wówczas: „Mamy zawarty pakt z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, który od początku patronuje temu wielkiemu świętu młodych ludzi, i myślę, że takiej sytuacji absolutnie nie będzie. Jesteśmy ludźmi dużej, olbrzymiej wiary. Nie lękamy się”.
Organizatorzy festiwalu Woodstock wolą raczej polegać na 1,5 tys. policjantów z Polski i ich kolegach z Niemiec, Straży Pożarnej, służbach granicznych, urzędnikach i sztabie 5 tys. wolontariuszy. Ale najdoskonalsze środki bezpieczeństwa nie zapewnią całkowitej ochrony przed zagrożeniem – wiemy to przed Woodstockiem, wiedzieliśmy przed Światowymi Dniami Młodzieży. Jednak dla rządzących celem jest także polityczna kampania.
Celem jest walka z opozycją, a środki się uświęca
Dlatego partia rządząca buduje mit przedmurza chrześcijaństwa, bezustannie ocalanego przez PiS, ale też walczącego ze zdradzieckimi elitami umocowanymi w Brukseli.
Dlatego szef MSWiA nie tylko tradycyjnie próbuje grać uchodźczą kartą, ale chce także zdyskredytować poprzedni rząd, który miał zgodzić się na przyjmowanie „tysięcy muzułmańskich migrantów, a więc stworzenie środowiska dla terrorystów”. Minister nie cofnął się też przed stwierdzeniem, że być może krytyka opozycji w związku z odmową przyjęcia uchodźców jest sterowana z Brukseli. „Być może rozkaz idzie z góry, bo nieformalnym liderem opozycji jest Donald Tusk, którzy groził Polsce sankcjami za nieprzyjmowanie uchodźców” – dodał Mariusz Błaszczak.
To nieustanne mieszanie koktajlu zagrożeń, który tworzą figury obcych: uchodźcy, muzułmanina, urzędnika z Brukseli, Niemca. Można je nasycić wszystkimi strachami. Rządzący miksują je dla politycznych celów, jednocześnie machając ręką na zagrożenia bardziej realne i daleko poważniejsze. Można, trawestując PiS, zapytać, czy „naprawdę chcecie, by w Polsce odbywały się imprezy z udziałem faszyzujących bojówek, organizacji nawołujących do nienawiści wobec każdego, kto nie pasuje do wzorca heteroseksualnego Polaka katolika?”.
Takie imprezy przecież się odbywają. Biorą w nich udział hierarchowie Kościoła i przedstawiciele partii rządzącej. Wzbierająca fala ksenofobii i nienawiści nie wydaje się im przeszkadzać. Uwiera za to wolnomyślicielski festiwal Woodstock. Po słowach PiS, który próbuje buntować przeciwko imprezie, w mediach społecznościowych przybywa deklaracji ludzi, którzy chcą przyjechać do Kostrzyna. Nie tylko dla muzyki, ale by zamanifestować swoją obecnością sprzeciw wobec rządących.
I to właśnie jest zagrożenie, z jakim PiS się liczy. Woodstock, jako miejsce wolności i wymiany myśli, może zmienić się w wielki festiwal opozycji.