Prezydent Duda został niedawno uwieczniony, jak na oficjalnej fotografii przywódców Zachodu na znak zadowolenia podnosi oba kciuki do góry i śmieje się od ucha do ucha. Nie mam mu tego za złe, jest młody, cieszy się karierą, akurat w tym niczego strasznego nie ma. Wpadki zdarzają się każdemu. Wolę to niż słynną kiedyś fotografię polityka SLD, który – nie świadom, że jest „kamerowany” – klepał tłumaczkę tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Gorzej natomiast, kiedy prezydent, zamiast porozumiewać się na migi, zabiera głos. Styl przemówień prezydenta Dudy celnie skomentował znakomity prawnik prof. dr Jerzy Zajadło w książce „Felietony gorszego sortu”: „Te reżyserowane przerwy, ta intonacja głosu, to oczekiwanie na aplauz audytorium, to wybiórcze traktowanie historii i faktograficzne przekłamania, te wyciszenia, zawieszenia i akcentowania, te prymitywne retoryczne chwyty, to manipulowanie faktami i ocenami, ta historyczna ignorancja, te szczękościski i pozorowana ekspresyjna mimika, ten mentorski gniew jedynego prawego i sprawiedliwego, ale głównie te treści – wszystko to sprawiało wrażenie niezwykle pokrętnego i pretensjonalnego patosu w sprawie, która wymaga przede wszystkim powagi, pamięci, ciszy (…)”.
Problematyczne jest, czy prezydent, który „każdego dnia łamie konstytucję”, ma legitymację do rozmowy o jej zmianie. „Wyobraźmy sobie – pisze Zajadło – że znajomi, którzy przychodzą do was na przyjęcie, rozrzucają naczynia i demolują dom, a następnie proponują dyskusję o zasadach organizacji przyjęć”. Tak jednak jest. Prof. Andrzej Zybertowicz w rozmowie z Konradem Piaseckim (TVN24) powiedział ostatnio, że wyrok sądu „to nie jest Pismo Święte”, a poza tym możliwe, że Sąd Najwyższy nie działał w dobrej wierze.