10 maja wieczorem. Krakowskie Przedmieście w centrum stolicy, jest prezes, jest sekta, są policjanci w zwartych oddziałach. A naprzeciwko zdeterminowani obywatele.
Na trasie przemarszu uczestników już 85. tzw. miesięcznicy smoleńskiej pojawiły się przeszkody. Na wysokości ul. Miodowej trakt na całej szerokości zablokowały dwie grupy z ruchu Obywatele RP. Jedna z długim banerem „Tu są granice przyzwoitości”. Druga grupa, kilkanaście osób, usiadła na mokrej od deszczu jezdni, aby w sposób bierny, bez używania przemocy, dać wyraz sprzeciwowi wobec zawłaszczania Krakowskiego Przedmieścia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników.
Siedzący na jezdni krzyczeli: „Wolność zgromadzeń!”. Nie przestawali skandować, nawet kiedy policjanci kolejno wynosili ich na bok. Hasło miało swoje uzasadnienie. Po raz pierwszy miesięcznica smoleńska odbyła się pod rządami znowelizowanej ustawy o zgromadzeniach. Teraz to wojewoda z PiS przyznaje wyłączność na organizowanie zgromadzeń cyklicznych pod przewodnictwem prezesa PiS. Bez żadnego uzasadnienia przyznano miesięcznicom każdego dziesiątego dnia miesiąca Krakowskie Przedmieście od placu Zamkowego aż po ul. Karową w godz. 6–22.
PiS dostał wyłączność na spory kawałek centrum Warszawy, aby odbywać swoje pełne nienawiści wiece polityczne – pod pozorem publicznych modłów.
Sekta, obywatele i policja
Wojewoda mazowiecki chciałby swojemu prezesowi uchylić nieba i w tej uniżoności przesadził, bo naruszył prawo. Zakazał odbycia zgromadzeń zgłoszonych przez kilka grup obywateli w odległości większej niż sto metrów od wiecu smoleńskiego.