Kraj

Bezczelne wspomnienia

Podczas kiedy jedni w Rosji uczyli się polskiego, żeby nas czytać, inni pouczali redakcję w Warszawie, jak ma naświetlać rzeczywistość.

„Takich tygodników jak »Świat« i POLITYKA nie było w żadnym innym kraju Układu Warszawskiego” – mówi Józef Hen w wywiadzie dla tygodnika „Przegląd”. „POLITYKĘ, podobnie jak wiele innych tytułów polskiej prasy, można było kupić w dużych miastach radzieckich” – dodaje redaktor Pilawski. A Hen wspomina: „Pamiętam spotkanie z Wiktorem Niekrasowem, autorem powieści »W okopach Stalingradu«. Mówił, że nauczył się polskiego, by czytać tygodnik »Świat«, ale ostatnio do niego nie przychodzi, choć go zaprenumerował. Wyjaśniłem, że »Świat« ma kłopoty, bo uznano go za pismo rewizjonistyczne, ale wkrótce znowu będzie go otrzymywał. – Mam nadzieję, że »Świat« nie przestanie być rewizjonistyczny – uśmiechnął się Niekrasow. Moi radzieccy znajomi – przypomina Hen – czytali POLITYKĘ, »Świat« i »Ekran« – ten ostatni, choć pozostawał mocno partyjnym pismem, to publikował informacje o nowych filmach zachodnich, które nie docierały do ZSRR”. Od siebie dodam, że również Josif Brodski, wielki poeta i laureat Nobla, wspominał, jak uczył się języka, żeby czytać polską prasę.

Jedno muszę sprostować: POLITYKA nie była w ZSRR nigdzie sprzedawana – przeciwnie: była zakazana, tak jak w Polsce prasa emigracyjna. Według przedsiębiorstwa RUCH, które było monopolistą w eksporcie prasy polskiej, do ZSRR trafiało około stu (!) egzemplarzy. Ponieważ był to „kraj stu narodów”, można powiedzieć, że każdy naród dostawał jeden egzemplarz POLITYKI, a pamiętając, że Rosjanie dużo wtedy czytali (np. w metrze), to kolejka była długa. Pisząc serio – tych kilkadziesiąt egzemplarzy przewidzianych było dla bibliotek i kilku instytucji, typu MSZ, wydział zagraniczny KC partii.

Polityka 17/18.2017 (3108) z dnia 25.04.2017; Felietony; s. 158
Reklama