Kraj

Suma polskich strachów

Sondaż „Polityki”: Suma polskich strachów. Czego boimy się najbardziej?

Współczesna polska islamofobia bez islamu może zajmować dziś miejsce opisywanego od dekad antysemityzmu bez Żydów. Współczesna polska islamofobia bez islamu może zajmować dziś miejsce opisywanego od dekad antysemityzmu bez Żydów. Łukasz Dejnarowicz / Forum
Polacy najbardziej boją się dziś imigrantów – terrorystów. Za to najmniej od lat utraty pracy – wynika z badań przeprowadzonych dla „Polityki” przez ośrodek Kantar Public. Co mówią o nas nasze lęki?
Polityka
Terroryzm i islam okazały się wdzięcznym obiektem do – motywowanego interesem mediów i polityków – wzbudzania strachu.Getty Images, 123RF Terroryzm i islam okazały się wdzięcznym obiektem do – motywowanego interesem mediów i polityków – wzbudzania strachu.
Znacznie słabiej niż można by oczekiwać Polacy lękają się smogu i skażenia naturalnego środowiska. Na zdjęciu: smog nad Warszawą.Mateusz Włodarczyk/Forum Znacznie słabiej niż można by oczekiwać Polacy lękają się smogu i skażenia naturalnego środowiska. Na zdjęciu: smog nad Warszawą.

Artykuł w wersji audio

Zamachów terrorystycznych obawia się 38 proc. z nas. Napływu uchodźców tylko jeden procent mniej. Wygląda, że jest tu swoisty znak równości. Wizja nowej wojny niepokoi 28 proc. pytanych. W kwietniu ośrodek badawczy Kantar Public na zlecenie POLITYKI poprosił ponad tysiąc Polaków o wybranie trzech z listy szesnastu zjawisk społecznych, które budzą ich najsilniejsze obawy (nie pytaliśmy o naturalne lęki osobiste, egzystencjalne, jak choroba, niepełnosprawność, śmierć bliskiej osoby itd.). Po uchodźcach i wojnie na liście strachów Polacy umieścili lęki o byt materialny: zubożenie na starość, utratę pracy, o przyszłość rodziny i dzieci. Bardzo się tym martwi około jednej czwartej pytanych. Rządy PiS niepokoją prawie dwa razy więcej obywateli (22 proc.) niż ewentualność powrotu do władzy Platformy Obywatelskiej (wskazana przez 12 proc.).

Strach, który dotyczy tych zagadnień, to pewien stan umysłu. Nie powoduje powstania gęsiej skórki, rozszerzenia źrenic, przyspieszenia pulsu, czyli pełnej biologicznej reakcji lękowej, za to wiąże się ze wzmożonym myśleniem, stanem napięcia i stresu – tłumaczy dr Wiesław Baryła, psycholog emocji z sopockiego wydziału Uniwersytetu SWPS. I zaznacza, że niepokój i objawy permanentnego stresu nasilają się dziś niemal w całym zachodnim świecie. – Człowiek jest słabo wyposażony w mechanizmy do radzenia sobie z tego typu lękami. Lepiej stawia czoła konkretnym zagrożeniom, które dotykają go bezpośrednio, przed którymi może uciekać lub z którymi może walczyć – dodaje dr Magdalena Nowicka, psychoterapeutka i psycholog różnic indywidualnych z Uniwersytetu SWPS. – Emocje ujawniane w badaniu są natomiast skutkiem zarażania się lękiem za pośrednictwem mediów. Bo lęk jest niezwykle zaraźliwy.

Współczesny Polak sprawdza się zatem jako wzorowy odbiorca mediów, zwłaszcza tych szybkich. A właśnie wzbudzanie lęku jest dziś jednym z ich głównych celów. Lęk przywiązuje do źródeł informacji, sprawia, że ludzie śledzą media jeszcze częściej i sumienniej. – Jednocześnie ogólna kondycja psychiczna społeczeństwa jest dość słaba mimo coraz lepszych obiektywnych warunków życia. Potwierdzają to i raporty, i obserwacje psychologów praktyków. Odsetek chorujących psychicznie rośnie – mówi dr Magdalena Nowicka.

Uruchamia się emocjonalne błędne koło: uogólniony poziom lęku podnosi się przez przekazy medialne o zamachach na świecie czy wiszącej w powietrzu groźbie światowej zawieruchy (choćby w Korei). Jednocześnie, zwłaszcza w Polsce, terroryzm i islam okazały się wdzięcznym obiektem do – motywowanego interesem mediów i polityków – wzbudzania strachu. Głównie dlatego, że muzułmanów tu prawie nie ma.

Zamachy, uchodźcy, wojna

Na paradoks wygląda, że napływu uchodźców i zamachów – wedle naszych badań – najbardziej boją się polscy rolnicy. Prawie 60 proc. pytanych osób tej profesji właśnie te obawy wymieniło wśród trzech najsilniejszych. Wyjaśnienie tej – zdawałoby się kuriozalnej – prawidłowości tkwi w głębszych charakterystykach. Bo najsilniej poczucie zagrożenia przez uchodźców przeżywają osoby, które jednocześnie określają swoje poglądy jako prawicowe (ponad 45 proc.), zwłaszcza w porównaniu ze zwolennikami lewicowych wartości (napływu uchodźców obawia się jedynie 17 proc. z nich, najmniej ze wszystkich orientacji światopoglądowych). W podziale według sympatii partyjnych najczęściej o obawach przed uchodźcami i zamachami mówią zwolennicy PiS. Wyraźnie częściej wierzący i praktykujący (ponad 40 proc.) niż niepraktykujący (ok. 30 proc.). Co ciekawe, na antyislamskie lęki dość słabo wpływa wykształcenie. Ich poziom niejednoznacznie zmienia się też z wiekiem.

Prof. Michał Bilewicz, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, przyznaje, że taki obraz jest spójny z wynikami prac prowadzonych w jego ośrodku: – Przez lata w polskich badaniach wychodziło, że poziom uprzedzeń rasowych, także antysemityzmu, rośnie z wiekiem. Jakiś czas temu ta zależność się zmieniła. Uprzedzenia i akceptacja dla mowy nienawiści zaczęły rosnąć także wśród najmłodszych, wręcz nastolatków. Tłumaczyliśmy to ich głębszym zanurzeniem w internet przepełniony mową nienawiści. Tyle że od dwóch lat islamofobiczny język i ksenofobia to już nie tylko YouTube i Facebook, lecz także regularne programy w mediach publicznych. Badania mowy nienawiści potwierdzają, że im więcej ktoś korzysta z mediów, ogląda telewizję, tym bardziej toleruje taki przekaz, nie dostrzega w nim nic złego.

Z badań CBU UW, prowadzonych przed ostatnimi wyborami, wynikło, że – zwłaszcza wśród młodych wyborców – na podstawie siły lęku przed islamem można przewidzieć skłonność do głosowania na PiS. Naukowcy sami początkowo byli zaskoczeni siłą antyislamskiej paniki, wytworzonej sztucznie i na skalę absurdalną w kraju, w którym nie było żadnego zamachu terrorystycznego, za to nieliczni obecni tu Arabowie sami coraz częściej padają ofiarami agresji.

Tak wielki potencjał strachu przed islamem staje się jednak zrozumiały, jeśli poszukać analogii w innych krajach. – W republikach postradzieckich na przykład znacząco wzrosła homofobia. Nie ma realnego wroga, więc tworzy się go sztucznie, aby członkowie społeczeństwa mogli się poczuć lepsi. W przypadku homofobii fakt, że ktoś urodził się osobą heteroseksualną, od razu pozwala mu czuć się osobą moralną i czuje się tym bardziej moralny, im bardziej traktuje gejów jako zagrożenie – tłumaczy prof. Bilewicz i dodaje, że w przypadku muzułmanów mechanizm może być podobny. Zwłaszcza w krajach, gdzie ich prawie nie ma i ryzyko, że ktoś taki znajdzie się wśród bliskich, znajomych, jest znikome. Można uzyskać poczucie, że jest się kimś lepszym, bez obaw, że trzeba będzie to przekonanie weryfikować. W tym sensie wyznawcy islamu są bezpiecznym, a na pewno wygodnym, obiektem niechęci i lęku.

Jednocześnie w krajach faktycznie się zmagających z integracją uchodźców, czy nawet dotkniętych aktami terroru, nastroje są spokojniejsze. Marsz, który przeszedł ulicami Sztokholmu po niedawnym zamachu, miał charakter pokojowy, w żadnym razie antyislamski. W Niemczech od dekad przyjmujących imigrantów z terenów Bliskiego Wschodu, mimo ataków i incydentów z ich udziałem w ostatnich miesiącach, partie z przekazem antyislamskim osiągają maksymalnie kilkanaście procent poparcia. – Społeczeństwa, gdzie faktycznie żyją uchodźcy, wiedzą, jakie realnie wynikają z tego problemy, że na co dzień rozkładają się one inaczej niż polskie wyobrażenia, iż „będą tylko kraść i robić krzywdę”. Z realnymi problemami łatwiej sobie radzić niż z wyobrażeniami o nich – ocenia dr Nowicka. Napływ uchodźców – tu znów paradoks – powoduje spadek lęku przed uchodźcami.

A współczesna polska islamofobia bez islamu może zajmować dziś miejsce opisywanego od dekad antysemityzmu bez Żydów. Choć stereotyp muzułmanów i Żydów trochę się różni. O ile jednych i drugich Polacy spostrzegają jako nieprzyjaznych i zagrażających, o tyle Żydzi są uznawani za kompetentnych, potężnych, inteligentnych i dlatego groźnych, a muzułmanie – za niekompetentnych i budzących lęk swoją irracjonalnością. – W większości badań, które prowadziliśmy, stosunek do Żydów i muzułmanów był podobnie negatywny – relacjonuje Michał Bilewicz. – Ale w ostatnich 23 latach to się rozjechało. Stosunek do muzułmanów znacznie się pogorszył.

Bieda, niepewna przyszłość, bezrobocie

Polak boi się więc bardziej tego, co efemeryczne, odległe i mało prawdopodobne, niż tego, co niechybnie go czeka: zubożenia na starość. Strach przed biedą na emeryturze – mimo oczywistego ryzyka – silnie odczuwa tylko 27 proc. z nas.

Utraty pracy lęka się 22 proc. To akurat cieszy prof. Janusza Czapińskiego z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania, wieloletniego autora badania Diagnoza Społeczna: – Jeszcze 56 lat temu lęk przed utratą pracy czuło ok. 40 proc. pytanych. Mieścił się w absolutnej czołówce. Dziś sytuacja na rynku się poprawiła i na tym odcinku Polacy zachowują racjonalizm. Co czwarty pytany obawia się niepewnej przyszłości rodziny i dzieci. Coraz więcej danych wskazuje też na to, że współcześni młodzi dorośli, przed trzydziestką, będą pierwszym pokoleniem żyjącym w trudniejszych warunkach ekonomicznych niż ich rodzice. W Ameryce to już jest widoczne – i było jednym z powodów triumfu Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. I zaczyna być widoczne także w Polsce.

W Polsce obawy dotyczące materialnej przyszłości własnej i najbliższych najbardziej przeżywają 40- i 50-latkowie. Biorąc pod uwagę wszystkie inne podziały – pod względem miejsca zamieszkania, wykształcenia, zawodu – to niemal jedyna grupa, która boi się czegokolwiek bardziej niż islamu. Rzec można: ich lęki przystają do faktów. – To kwestia przynależności pokoleniowej i doświadczeń – tłumaczy Janusz Czapiński. 40–50-latkowie są najbardziej osadzeni w potransformacyjnej Polsce. Więcej zyskali na zmianie systemu, pamiętają, jak było w przeszłości, i porównują to z tym, jak jest. Dlatego w większym stopniu kierują się własnym rozumem niż histerycznymi materiałami w telewizji czy demagogicznymi wystąpieniami polityków. Byli i pozostają najliczniejsi wśród elektoratu Platformy Obywatelskiej. Generalnie zresztą czują się najmniej zagrożeni – jeszcze mało schorowani, na razie względnie bezpieczni finansowo. Ale też wiedzą, że to wkrótce może się zmienić.

Z tej perspektywy obawy o emerytury oraz przyszłość dzieci są trafne i uzasadnione. A tego rodzaju „trzeźwy strach” może być istotnym zasobem. – Sprawia, że wzrasta uważność, czujność, a także skłonność do współdziałania i niesienia pomocy – zauważa dr Nowicka. 40- i 50-latków nie tylko najwyraźniej było widać w ostatnich miesiącach na marszach KOD. Dziś to oni twardo utrzymują struktury Komitetu, nawet w zetknięciu z problemami kierownictwa i zarzutami nieprawidłowości finansowych. To, co nie udało się od góry, zbudowało się od dołu: w wielu miasteczkach lokalne elity, ludzie stosunkowo majętni, do tej pory niezaangażowani społecznie, stroniący od polityki, wyszli na ulice, a potem zabrali się za budowanie struktur KOD. Ruch chybotliwy od góry okazuje się stabilny i mocny od dołu. Także strajki i pikiety przeciwko zmianom w edukacji rodzicami stoją. Protesty Stu bębnów, Stu opon, kolejne antydeformatorskie koalicje, to ruchy 40–50-letnich matek i ojców.

Straszniejszy PiS niż PO

Porównanie obaw związanych z rządami PiS i z powrotem do władzy PO współgra z pojawiającym się od kilku tygodni symptomami zmęczenia obozem rządzącym. – To niezwykle znaczące, że prawie nie ma kategorii społecznej, w której obawy przed powrotem PO byłyby większe niż przed kontynuacją rządów PiS – zwraca uwagę prof. Czapiński. Strach przed ponownym wyborem Platformy jest większy tylko – co oczywiste – wśród wyborców PiS, zwolenników ideologii prawicowych (centroprawicowych już nie), wierzących i regularnie praktykujących, a także – dość zaskakująco – mieszkańców Górnego Śląska. Bardziej PiS niż PO boją się Polacy w każdym wieku, każdej zamożności, każdego zawodu, rozmaicie wykształceni.

Prawo i Sprawiedliwość całkowicie zniechęciło do siebie przedsiębiorców. Nikt z nich nie obawia się powrotu PO (zero wskazań). Natomiast prawie 60 proc. boi się dalszych rządów partii Jarosława Kaczyńskiego. – W 2015 r. przedsiębiorcy też bynajmniej gremialnie nie głosowali na PiS, ale zapowiedzi wicepremiera Morawieckiego ułatwienia im życia były próbą przyciągnięcia tej grupy. Nie udało się, bo przedsiębiorcy patrzą na fakty, a nie na deklaracje. A fakty to coraz częstsze kontrole różnego rodzaju, przez które czują się dociskani.

Czy taki kształt obaw dotyczących krajowej polityki to zapowiedź jakiejś zmiany? – Na dwoje babka wróżyła – odpowiada Janusz Czapiński. – Jarosława Kaczyńskiego zawiódł instrument finansowy, czyli 500+. Nie zapewnił wzrostu poparcia na tyle dużego, by mógł ogłosić przedterminowe wybory i uzyskać większość konstytucyjną. Bo poprawa materialnych warunków życia nie decyduje o trwałości poparcia nawet dla tych, którym przypisuje się sprawstwo tej poprawy. Do dobrych rzeczy ludzie szybko się przyzwyczajają. Dziś są pewni, że wypłat 500 zł na dziecko żadna formacja już nie wycofa. I czekają na więcej. Ale badania potwierdzają, że PiS nie jest formacją większościową i ma bardzo silny elektorat negatywny.

Z pozostałych obaw dotyczących szeroko rozumianej polityki najsilniejsza jest ta przed wprowadzeniem w naszym kraju euro (19 proc). Europejskiej waluty Polacy boją się bardziej niż rozpadu Unii Europejskiej (10 proc.), który pewnie uważają za mało prawdopodobny, ale za to rozpadu UE bardziej niż utraty niepodległości (8 proc.), a także politycznej i ekonomicznej dominacji Niemiec (7 proc., najniżej w badanej hierarchii ulokowany lęk). Co można interpretować jako kolejny dowód, że to, czego Polak sam doznał i co pamięta, trudniej zmanipulować i obrzydzić. Mimo antyunijnych zagrań i komunikatów członków rządu oraz telewizji publicznej ludzie zdają się pamiętać, że to po wejściu do wspólnoty otwarto granice, odrestaurowano miasta, zbudowano drogi i sieci wodociągowe, wypłacono dopłaty bezpośrednie rolnikom. W poświęconych tym kwestiom badaniach poziom zaufania do Parlamentu Europejskiego wciąż jest dwa razy większy niż do polskiego parlamentu. Osobiste doświadczenie w tym przypadku buduje granicę skuteczności propagandy. Dlatego też tak słabo rezonują podejmowane przez obóz władzy intensywne kampanie antyniemieckie.

Niestraszny smog

Znacznie słabiej niż można by oczekiwać Polacy lękają się smogu i skażenia naturalnego środowiska. Wspomniało o tym tylko 15 proc. pytanych przez Kantar Public dla POLITYKI. Po nawale informacji w tej sprawie spływających wszelkimi możliwymi kanałami przez kilka zimowych miesięcy to niewiele. Zgodnie z przewidywaniami bardziej boją się młodsi, lepiej wykształceni, z większych miast. Mniej zgodnie ze stereotypem: raczej zwolennicy prawicy niż lewicy. Zatrute powietrze, które niemal każdy Polak wdycha, martwi go mniej niż zagrożenia, które przytrafić mu się tylko mogą, jak: oszustwa, okradzenia, pobicia – wymienione przez 18 proc. pytanych.

Dr Wiesław Baryła uważa, że niefrasobliwość wobec szkodliwości smogu czy zmian klimatycznych (globalnego ocieplenia boi się jedynie 8 proc. pytanych) ma źródło w tym, że owe zagrożenia trudno w komunikacji uczłowieczyć. – Bo wizualny obraz szkód wywołanych przez smog sprowadza się do koloru słupka wyświetlanego na ekranie smartfona, ewentualnie do mgły na ulicy, ludzi chodzących w maseczkach. Nikt nie pokazuje zdjęć ofiar, tak jak to jest po zamachach.

Nawet jeśli tego rodzaju przekaz byłby uzasadniony (smog przyczynia się do częstszych i szybszych śmierci), środowiska, które go formułowały, prawdopodobnie brzydzą się tego rodzaju socjotechniką. W efekcie możliwość uzyskania miejskich dopłat do wymiany pieców na bardziej ekologiczne w Warszawie zainteresowała ledwie 250 osób. Starych kotłów węglowych jest kilkanaście tysięcy. Ten sezon budowania w Polakach – konstruktywnych – obaw o jakość powietrza należy zatem uznać za stracony.

Dobrze wybrać, czego się bać

Lęk czy strach – jak wszystkie emocje – do pewnego stopnia są niezbędne, sprzyjają przetrwaniu. Wszystko zależy od nasilenia i przedmiotu obaw.

Dr Wiesław Baryła zauważa, że w przypadku lęku przed zamachami w polskich warunkach emocjonalne koszty związane ze stresem przewyższają zyski. Lęk przed utratą pracy, biedą na starość, przed smogiem może skłaniać do wysiłków pozwalających rozbroić te zagrożenia, na przykład do wydajniejszej pracy, do oszczędności, ekologicznego ogrzewania. – Tyle tylko, że nasz umysł jest w stanie przetworzyć jedynie od dwóch do czterech głównych źródeł obaw w jednym czasie. Więc jeśli za bardzo martwimy się ewentualnym napływem uchodźców czy ryzykiem zamachów, a do tego jeszcze martwimy się stanem państwa, to już nie wystarcza zasobów, by zatroszczyć się o przyszłość, odłożyć na emeryturę, wymienić „kopciucha” na nowoczesny piec, a nawet zadbać o wychowanie dziecka czy relację ze współmałżonkiem. Możemy przegapić sygnały codziennych zagrożeń, którym mieliśmy szanse zapobiec.

Więc choćby i z tego względu z islamofobii lepiej się jednak leczyć. W badaniach Michała Bilewicza prowadzonych wspólnie z medioznawcą Jackiem Wasilewskim ustalono, że jeśli przedstawić odbiorcom artykuł o zamachu terrorystycznym opatrzony dodatkową informacją, że społeczność muzułmańska zaprotestowała przeciwko atakowi i wyraziła solidarność z ofiarami, islamofobia nie rosła. Niemal po każdym zamachu wiele społeczności muzułmańskich wyraża taką solidarność – ale nieliczne media o tym mówią. Bo też im bardziej lękotwórczy komunikat, tym większa jego popularność.

W ostatecznym rozrachunku jednak dobremu życiu bardziej sprzyja poszukiwanie obiektywnych źródeł informacji, ewentualnie wyłączenie telewizora i komputera. Tyle tylko, że oślepienie lękami niedającymi możliwości reakcji pozostaje wygodniejsze (i bardziej wydajne politycznie) niż realne zagrożenie, na które faktycznie można i należałoby reagować.

Polityka 17/18.2017 (3108) z dnia 25.04.2017; Temat z okładki; s. 14
Oryginalny tytuł tekstu: "Suma polskich strachów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną