Artykuł w wersji audio
Dziesięć lat temu Jarosław Kaczyński pozbył się z rządu Andrzeja Leppera, stwierdzając, że człowiek „pod podejrzeniem” nie może być wicepremierem. Pretekstem była sprawa rzekomej korupcji w Ministerstwie Rolnictwa, zmontowana przez CBA Mariusza Kamińskiego.
Jesienią zeszłego roku Jarosław Kaczyński, w wywiadzie dla „Polska The Times”, pytany, dlaczego rząd nie wspiera Tuska na drugą kadencję w Radzie Europejskiej, powiedział, że w Sejmie i prokuraturze toczą się postępowania, które mogą doprowadzić do postawienia byłemu premierowi „jakichś zarzutów”. Więc ma wątpliwości, „czy taka osoba powinna stać na czele Rady Europejskiej”.
Sugerował też, że Tusk mógłby być „świadkiem koronnym”. A więc, że jest kryminalistą, bo świadek koronny to skruszony przestępca, który idzie na współpracę z organami ścigania w zamian za bezkarność czy łagodniejszy wyrok. Wymieniał w tym kontekście katastrofę smoleńską, aferę Amber Gold i sprzedaż Ciechu (szczegóły w ramce).
Sugestie o kryminalnych powiązaniach Donalda Tuska nie zapobiegły jego wybraniu na przewodniczącego RE. Wbrew czy wręcz na złość rządowi PiS, bo ten wybór przywódcy unijnych państw przyprawili tak, by był możliwie najbardziej dla Kaczyńskiego i jego partii upokarzający.
Czy PiS odpuści Tuskowi?
Kaczyński podobno nie zapomina. A już po wyborze Tuska PiS zadbał, by do opinii publicznej przedostała się informacja, że ma być przesłuchany jako świadek w sprawie porozumienia z rosyjską FSB (patrz ramka). Podobno miał na nie wydać zgodę bez wymaganej ustawą konsultacji z ówczesnym szefem MON. Ale żeby mówić o przestępstwie, trzeba wykazać szkodliwość społeczną czynu. W przypadku tego porozumienia jedyną szkodliwością byłoby niedopełnienie procedury. To może prowadzić do odpowiedzialności służbowej, a nie karnej. Po drugie, żeby jakiś czyn uznać za przestępstwo urzędnicze (niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień), konieczne jest wskazanie, jak ten czyn działał na szkodę „interesu publicznego lub prywatnego”. Tymczasem porozumienie z FSB (które zresztą nigdy nie weszło w życie) było w interesie naszego kraju, co stwierdziła w maju 2014 r. sejmowa komisja do spraw służb specjalnych. A więc sprawa wydaje się mocno dęta.
Tusk ma być przesłuchany jako świadek. Normalnie jeśli prokuratura bierze pod uwagę postawienie komuś zarzutów, nie przesłuchuje go jako świadka. Tak zdobyty materiał może być zakwestionowany w sądzie jako złamanie zakazu wymuszania samooskarżenia: świadek ma obowiązek mówić wszystko, co wie, podejrzany – może odmówić składania zeznań. Przesłuchanie potencjalnego podejrzanego jako świadka byłoby zdyskwalifikowane przez sąd.
Jednak rok temu PiS zmienił procedurę karną. Nowe przepisy nakazują sądowi uwzględnienie dowodów zdobytych z naruszeniem prawa. A nowe prawo o prokuraturze zwalnia prokuratorów od odpowiedzialności dyscyplinarnej za łamanie prawa, jeśli działają „wyłącznie w interesie społecznym”.
Tusk miał być przesłuchany 15 marca, ale nie stawił się w prokuraturze, bo to kolidowało z jego obowiązkami jako szefa Rady Europejskiej. Prokuratura ma z nim uzgodnić termin na pierwszą połowę kwietnia. Na tym może się skończyć. Albo nie.
Jarosław Kaczyński mówił o toczących się „postępowaniach”. Zatem przesłuchań może być więcej. Potwierdził to minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro: „Tusk był premierem, w związku z tym badane są przez prokuraturę rozmaite jego decyzje” – mówił w październiku zeszłego roku. Decyzji rządu, na którego czele stał Tusk, były przez te lata pewnie dziesiątki tysięcy, więc prokuratura ma co badać. Jednak żaden premier nie może ponosić odpowiedzialności karnej za wszystko, co działo się w jego rządzie. Inaczej premier Kaczyński odpowiedziałby np. za śmierć Barbary Blidy. Jeśli premier o czymś nie decydował osobiście – może ponosić co najwyżej odpowiedzialność polityczną.
Ale jeśli PiS poleci prokuraturze postawić Tuskowi zarzut – ta go postawi. Może też wydać europejski nakaz aresztowania. Prokuratorzy są dziś całkowicie uzależnieni od prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który może wydać im dowolne polecenia. Albo sam wykonać „czynność procesową”: np. wezwać na przesłuchanie czy postawić zarzut. A postawienie zarzutu to jedyne postanowienie procesowe w śledztwie, którego nie kontroluje sąd.
Przewodniczący RE „pod podejrzeniem” to sytuacja niewygodna także dla samej Unii. Nie było dotąd takiego precedensu. Taka funkcja w UE istnieje od 2009 r. i Tusk jest dopiero drugim przewodniczącym. Pierwszym był premier Belgii Herman Van Rompuy.
Tuska nie chroni immunitet
Unijny immunitet chroni funkcjonariuszy i pracowników UE tylko w sprawach związanych z ich obowiązkami. Tak stanowi Protokół nr 7 do Traktatu UE „w sprawie przywilejów i immunitetów Unii Europejskiej”. Zarzuty, które sugeruje się Tuskowi, nie dotyczą unijnej funkcji, a więc immunitet go nie chroni. Możliwe jest więc postawienie mu zarzutów karnych. I wydanie przez polski wymiar sprawiedliwości europejskiego nakazu aresztowania (ENA), gdyby Tusk nie chciał stawić się w prokuraturze. Trzeba by jednak znaleźć sędziego – w Sądzie Okręgowym w Warszawie, bo ten byłby w tej sprawie właściwy – który uzna zebrany przez prokuraturę materiał za wystarczający. I stwierdzi, że „interes wymiaru sprawiedliwości” wymaga wydania w tej sytuacji ENA (warunek z art. 607b kpk).
Gdyby ENA został wydany, to jeszcze nie znaczy, że państwa unijne miałyby obowiązek pojmać i wydać Tuska. Jeśli zarzut dotyczyłby przestępstwa karanego w Polsce powyżej trzech lat więzienia i znajdującego się na liście wymienionej w art. 2 Decyzji Ramowej Rady z 13 czerwca 2002 r. „w sprawie europejskiego nakazu aresztowania i procedury wydawania osób między Państwami Członkowskimi” (m.in. terroryzm, zabójstwo, porwanie, handel ludźmi itp.) – ENA obliguje państwa do wydania podejrzanego nawet, gdyby czyn nie był w kraju, gdzie przebywa, przestępstwem.
Ale i wtedy, jeśli dowody byłyby byle jakie, odpowiedni organ sądowy państwa, do którego trafi ENA, może odmówić jego realizacji. Pozwala na to art. 17 wymienionej Decyzji Ramowej. Odmowę trzeba uzasadnić. W przypadku wątpliwych zarzutów i podejrzeń o ich polityczne motywy można powołać się na ochronę praw człowieka (unijną Kartę Praw Podstawowych i Konwencję Praw Człowieka). A pkt 10 wstępu do Decyzji Ramowej głosi: „Mechanizm ENA opiera się na wysokim stopniu zaufania w stosunkach między Państwami Członkowskimi. Jego wykonanie można zawiesić jedynie w przypadku poważnego i trwałego naruszenia przez jedno z Państw Członkowskich zasad określonych w art. 6 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej, ustalonych przez Radę na podstawie art. 7 ust. 1 wymienionego Traktatu”. Polska spełnia ten warunek: wszczęto wobec niej przewidzianą w tych przepisach procedurę kontroli przestrzegania praworządności. Przestała być krajem, z którym relacje – przynajmniej w sprawie ENA – opierają się na „wysokim stopniu zaufania”.
Odmowa wydania Tuska nie wstrzymałaby postępowania karnego w Polsce. Prokuratura może mu postawić zarzut karny. Nawet skierować akt oskarżenia; na to nie potrzebuje akceptacji sądu. Choć gdyby oskarżenie nie opierało się na porządnych dowodach, sąd powinien zwrócić go prokuraturze.
Ale sytuacja formalnego podejrzenia mogłaby skutecznie powstrzymać Donalda Tuska od przyjazdu do Polski. Bo nawet gdyby sąd nie zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie, to i tak prokuratura mogłaby go zatrzymać na 72 godziny. Mógłby też dostać zakaz opuszczania Polski.
By mu dokuczyć, nie trzeba zresztą zarzutu karnego. Można byłego premiera przesłuchiwać jako świadka w każdej sprawie, która dotyczy rządów jego ekipy. Wystarczy wszcząć odpowiednio wiele postępowań. Tusk musiałby kursować między Brukselą a Polską na przesłuchania. Albo odmawiać ze względu na obowiązki szefa RE. A świadka „uporczywie”, bez usprawiedliwienia, niestawiającego się na przesłuchania można zatrzymać i doprowadzić. Mało tego: można nałożyć na niego karę porządkową – areszt do 30 dni. Decyduje o tym sąd.
Taki nakaz doprowadzenia obowiązywałby jednak tylko w Polsce. Nie można za świadkiem wystawić ENA. W ogóle świadków nie można ścigać za granicą. To prowokowałoby nadużycia. Np. prokurator w Belgii mógłby wydać nakaz doprowadzenia premier Szydło na przesłuchanie w sprawie jakichś zdarzeń związanych z jej pobytem w Brukseli.
Unia się raczej nie ugnie
Świadka (a także podejrzanego) prokuratura może przesłuchać za granicą. Albo na odległość (wideokonferencja) z pomocą zagranicznych służb. Jest mało prawdopodobne, by Donald Tusk odmawiał takich przesłuchań, gdyby termin był uzgodniony.
A jeśliby odmawiał, jest mało prawdopodobne, że znalazłby się w Polsce sędzia, który wydałby nakaz zatrzymania i doprowadzenia przewodniczącego Rady Europejskiej jako świadka, jeżeli prokuratura nie wykaże, że to absolutnie niezbędne. Ale szykuje się reforma sądownictwa, która ma uzależnić los sędziów od polityków, więc wykluczyć tego nie można. A wtedy przyjazd do Polski byłby dla Tuska równoznaczny z groźbą pozbawienia wolności. Wprawdzie krótkiego – 72 godziny bez zgody sądu – ale godziłoby to w jego prestiż jako przewodniczącego RE. I mogłoby zniechęcić do pojawiania się w Polsce w najbliższych miesiącach czy nawet latach.
Z drugiej strony przewodniczący Rady Europejskiej (nazywany „unijnym prezydentem”) ścigany w Polsce czy nękany przesłuchaniami to kłopot dla Unii. Mogłyby pojawić się naciski, by zrezygnował z funkcji. Mówi się, że podejrzenia o nadużycia mogły być jednym z motywów, dla których były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz zrezygnował, w styczniu 2017 r., z ubiegania się o fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej. Niemiecka prasa zarzuca mu, że zatrudniał współpracowników z naruszeniem procedur i zabiegał o korzystne dla nich wynagrodzenia, co wiązało się także z fałszowaniem dokumentacji. Wyjaśnia to unijne Biuro do spraw Walki z Nadużyciami Finansowymi (OLAF).
– Nie ma co liczyć, że unijni przywódcy, którzy zgodnie i demonstracyjnie zignorowali polskie weto wobec kandydatury Tuska na szefa RE, będą namawiać go do ustąpienia – mówi jeden z unijnych urzędników. – To byłoby ugięcie się przed rządem, który jest jawnie antyeuropejski, zachowuje się w sposób dziwny, nieprzewidywalny, łamiący reguły, nie tylko dyplomatyczne. Polski rząd jest dziś bardziej skompromitowany wewnątrz Unii, niż to się wydaje patrzącym z zewnątrz – dodaje. Zauważa, że gdyby Bruksela chciała układać się w sprawie Tuska – to uwzględniono by wniosek Polski o odroczenie tego wyboru. Więc widać, że Unia nie liczy już na to, że można się z polskim rządem dogadywać na zasadzie ustępstw. Poza tym skłanianie Tuska do dymisji mogłoby naruszyć układankę brexitową.
Wygląda więc na to, że próby „kryminalizacji” Tuska tylko pogłębiłyby izolację Polski w Unii i jeszcze bardziej osłabiły jej pozycję.
***
Wszystkie winy Tuska
Możliwe zarzuty wobec byłego premiera publicznie sugerowane przez PiS
Porozumienie z FSB
W 2013 r. Służba Kontrwywiadu Wojskowego zawarła oficjalne porozumienie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem FSB. Dotyczyło m.in. statusu polskich oficerów oddelegowanych do sprawy katastrofy smoleńskiej i pomocy w zagranicznych misjach wojskowych ONZ. Przestępstwo miało polegać na tym, że porozumienie podpisano bez zgody Tuska. Generałom Januszowi Noskowi oraz Piotrowi Pytlowi, byłym szefom SKW, postawiono w grudniu zeszłego roku zarzut „przekroczenia uprawnień wskutek podjęcia współpracy ze służbą obcego państwa bez zgody prezesa Rady Ministrów, wymaganej przez ustawę o SKW i SWW”. Jak dowiedziała się „Gazeta Wyborcza”, planowano postawić Donaldowi Tuskowi zarzut niedopełnienia obowiązku: niedopilnowania wydania zgody. A gdy okazało się, że zgoda Tuska jednak była, ma mieć zarzut wydania jej bez konsultacji z szefem MON.
Zdrada dyplomatyczna w sprawie smoleńskiej
W zeszłym roku prokuratura wznowiła niektóre wątki śledztwa smoleńskiego. Przedmiotem jednego z nich jest „działanie z lat 2010–2011 na szkodę RP przez funkcjonariuszy publicznych, upoważnionych do występowania w jej imieniu w stosunkach z Rosją podczas badania przyczyn katastrofy smoleńskiej”. Postępowanie prowadzi zespół śledczy Prokuratury Krajowej powołany przez Zbigniewa Ziobrę. W przypadku Tuska może chodzić o tzw. zdradę dyplomatyczną (art. 129), czyli „działanie na szkodę RP w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją” (kara od roku do lat 10). Działanie na szkodę miałoby polegać na zgodzie, by śledztwo zgodnie z konwencją chicagowską prowadziła prokuratura rosyjska. W 2011 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia tego postępowania nie doszukawszy się podejrzenia przestępstwa. Konwencja chicagowska dotyczy samolotów cywilnych. Fachowcy spierają się, czy samolot z prezydentem, który rozbił się w Smoleńsku, był cywilny czy „państwowy”, bo nie ma w konwencji definicji „państwowego”. Żeby przypisać Tuskowi zdradę dyplomatyczną, trzeba by udowodnić nie tylko, że źle zakwalifikował samolot, ale też, że zrobił to umyślnie.
Organizacja zamachu i przyczynienie się do śmierci 96 osób
Śledztwo w sprawie „zamachu” trwa, Tusk może być w nim przynajmniej świadkiem. Żeby postawić mu zarzut np. sprawstwa kierowniczego, trzeba najpierw znaleźć dowody, że zamach rzeczywiście był. Śledztwo smoleńskie zostało ostatnio wzmocnione kadrowo: minister Ziobro zdecydował, że wiceprokurator generalny Marek Pasionek ma się zająć wyłącznie nim.
Zaniżanie cen paliw
Jesienią zeszłego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie „wpływania na kształtowanie cen paliw w 2011 roku”. Na nagraniach kelnerów z „afery taśmowej” ówczesny prezes PKN Orlen Jacek Krawiec sugerował, że utrzymanie niskich cen benzyny podczas wyborów parlamentarnych w 2011 r. było manipulacją, by rządzącej Platformie nie spadło poparcie. Nie wiadomo, jaki tu dopasować zarzut karny premierowi? Do przestępstwa nadużycia uprawnień trzeba wykazać szkodliwość czynu i działanie na szkodę interesu prywatnego lub publicznego. Ale nawet, jeśli stracili na tym przedsiębiorcy paliwowi i fiskus, to zyskali obywatele, bo tańsze paliwo, to tańszy transport.
Prywatyzacja Ciechu
Od półtora roku Prokuratura Apelacyjna w Warszawie prowadzi śledztwo dotyczące ewentualnych nieprawidłowości przy prywatyzacji Ciechu. Uważa się, że koncern Kulczyk Investments kupił firmę zbyt tanio. W grę wchodziłoby przestępstwo niedopełnienia obowiązków. Ale Tusk tą prywatyzacją się nie zajmował.
Afera Amber Gold
Nie wiadomo, dlaczego Tusk miałby za tę sprawę odpowiadać, skoro wtedy prokuratura była niezależna od rządu. „Wyjście” na niego prowadzi jedynie przez jego syna, który krótko pracował w spółce tanich linii lotniczych założonych przez właściciela Amber Gold. Szybko się zwolnił i PiS stawia tezę, że to ojciec ostrzegł go przed oszustem, a nie ostrzegł klientów Amber Gold i nie zapobiegł defraudacji ich pieniędzy. Komisja sejmowa zajmująca się aferą Amber Gold zamierza przesłuchać Tusków: ojca i syna.