W środę rano podległa Antoniemu Macierewiczowi Żandarmeria Wojskowa zatrzymała gen. Piotra Pytla, byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W sprawie generała toczy się śledztwo dotyczące – jak to określił minister obrony – „nielegalnego współdziałania z FSB”, czyli z rosyjskimi służbami.
Gen. Pytel miał się stawić wczoraj, 5 grudnia, w prokuraturze. Dostarczył zwolnienie lekarskie, którego prokurator nie przyjął. „Dziś były planowane kolejne badania pana generała, ale już nie udał się na te badania, ponieważ został zatrzymany – wyjaśniał w TVN24 jego obrońca, mecenas Antoni Kania-Sieniawski. – Moje oświadczenie i zaświadczenie lekarskie nie wystarczyły panu prokuratorowi, który polecił zatrzymać pana generała”.
Generał zostawił przewieziony z Krakowa do warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Odmówił składania zeznań. Przedstawicielom mediów powiedział, że sprawa jest absurdalna i ma charakter polityczny.
***
Poniższy wywiad ukazał się na OKO.press w lutym 2017 roku.
13 lutego gen. Piotr Pytel, kierujący kontrwywiadem wojskowym od 2013 do 2015 roku, opowiedział w „Kropce nad i” o swojej rozmowie z Antonim Macierewiczem. Cytat z wywiadu stał się sensacją dnia: „Macierewicz powiedział do mnie tak: »Przecież pan jest inteligentnym człowiekiem. Pan sobie zdaje sprawę z tego w sposób oczywisty, że zamach smoleński to tylko narzędzie polityczne«. Z kontekstu tej wypowiedzi mogłem wywnioskować, że pan minister Macierewicz nawet nie wierzy w ten zamach. Dlatego być może ma do tego takie chłodne i cyniczne podejście”. Poseł Nowoczesnej Adam Szłapka zaapelował do ministra obrony, aby odniósł się do wypowiedzi Pytla.
Dopytujemy gen. Piotra Pytla o szczegóły. Jego relacja jest bulwersująca. Niestety, nie ma szans na komentarz drugiej strony, gdyż Antoni Macierewicz i jego rzecznik Bartłomiej Misiewicz nie odpowiadają mediom.
Piotr Pacewicz: – Kiedy miała miejsce tamta rozmowa z min. Macierewiczem?
Gen. Piotr Pytel: – Tuż przed 19 listopada 2015 roku, już po złożeniu przeze mnie rezygnacji. To była pierwsza z trzech naszych rozmów. Macierewicz wezwał mnie do gabinetu. Usiadłem naprzeciwko. Byliśmy sami w pokoju. Zaczął na mnie patrzeć, bez słowa, czułem, że chce mnie sprowadzić do poziomu podłogi. Ale odbił się od mego spojrzenia, ja mam poczucie własnej wartości, nie awansowałem przez salony, tylko za osiągnięcia, moja służba została doceniona w całym NATO, spotykałem się z osobami, z którymi pan Macierewicz nigdy się nie spotka. To mi daje odporność. Po dłuższej chwili minister odwrócił wzrok. I wtedy powiedział, co myśli o Smoleńsku.
Pamięta pan dokładnie sformułowania, jakiego użył Macierewicz?
Te, które cytuję tak. Zapadły mi w pamięć, bo były zaskakujące. Rozmowa trwała może 15 minut. Jeżeli rozmowa była nagrywana można to potwierdzić.
Czy było dla pana jasne, że Macierewicz nie wierzy w zamach? Bo z faktu, że go politycznie wykorzystuje nie wynika, że nie wierzy.
Tak wynikało z tego, co Macierewicz mówił poza tym. Nie pamiętam dosłownych sformułowań. Ale na pewno użył określenia „wyłącznie narzędzie polityczne”.
Po co miałby to mówić panu, który właśnie odchodził ze służby? Którego widział jako swego przeciwnika.
Sam się nad tym zastanawiam. Byłem tym zaskoczony. Już wcześniej podejrzewałem go o cynizm, ale co innego domysły, a co innego potwierdzenie domysłów. Po co on to zrobił? Moim zdaniem chciał zrobić wrażenie, zagrała taka potrzeba ego, a ego ma minister Macierewicz ogromne. Jakby chciał mi powiedzieć: przecież obaj jesteśmy cwanymi facetami, musisz wiedzieć, że nie gadasz z wariatem, obaj myślimy racjonalnie. Chciał pokazać swoją przebiegłość, pochwalić się, jak potrafi być politycznie skuteczny. Jest kimś więcej niż ministrem obrony. Dla Macierewicza kluczowe jest poczucie własnej wielkości.
Przyszło mi też do głowy, że Macierewicz mógł uważać, wbrew faktom, że nie jestem takim strasznym wrogiem. W połowie 2014 roku zwrócił się do mnie pewien poseł PiS, który był przekonany że prowadzimy czynności w sprawie, które mogłyby zaszkodzić Macierewiczowi. Nie wymieniam jego nazwiska. Ku memu zaskoczeniu zaproponował mi „układ”: jeżeli przestaniemy prowadzić te czynności, to ustaną ataki na służbę i na moją osobę ze strony opozycji, w mediach prawicowych, także wypowiedzi tego posła.
Powiedziałem mu, że nie prowadzimy żadnych takich działań, ale mi nie uwierzył. To ja mogę być spokojny? – zapytał. Tak – zaśmiałem się. Myślę, że poseł poinformował się Macierewiczowi, że załatwił ze mną sprawę?
Mówi pan sporo o psychice Macierewicza. Na jakiej podstawie stawia pan diagnozy?
Jako szef kontrwywiadu wojskowego, musiałem orientować się w tym, co się działo także wcześniej, w tym w personaliach. Zresztą w służbach byłem już od początku lat 90. Przy całym swoim „szaleństwie” – w sensie wyłącznie potocznym – Macierewicz postępuje racjonalnie, np. ostrożnie podpisuje dokumenty. Nie jest zaburzony w sensie klinicznym, cechuje go raczej tzw. osobowość niedojrzała, z silnie psychopatycznym rysem. To dlatego tak chętnie współpracuje z ludźmi młodymi, bez doświadczenia.
Znam wiele relacji o niemal sadystycznych zachowaniach Macierewicza, jak z uśmiechem na ustach oznajmia zwalnianym oficerom, że już nigdy nie wrócą do służby, że on już o to zadba. Jednym zastrzyk adrenaliny daje skok na spadochronie, Macierewiczowi satysfakcję daje niszczenie ludzi i obserwowanie ofiary.
Tragicznym skutkiem nowych praktyk wprowadzonych w resorcie przez Antoniego Macierewicza, była w mojej opinii samobójcza śmierć pułkownika K. Nie chcę o tym więcej mówić ze względu na szacunek dla uczuć rodziny. Najbardziej zbulwersowała mnie wypowiedź jednego z przełożonych tragicznie zmarłego oficera, który powiedział do nowego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego: „Gratuluję Piotr, w końcu masz krew na rękach”.
A pozostałe spotkania?
Na drugim spotkaniu Macierewicz próbował doprowadzić do mego zwolnienia na skróty. Powiedziałem, że to sprzeczne z ustawową drogą i w raporcie o zwolnienie powołałem się na odpowiednie przepisy ustawy. Macierewicz powiedział, że nie muszę go pouczać, bo to on pisał tę ustawę, ale ktoś musiał mu potem wytłumaczyć, że trzeba przejść całą procedurę odwołania.
Powiedział także, że nie muszę mu niczego przekazywać, bo on wszystko wie. Rzeczywiście w mojej ocenia ingerował w pracę kontrwywiadu wojskowego. Kiedy zwolniłem pana Bartosika [słynnego kierowcę Macierewicza podobno o dużych wpływach – red.] okazało się, że trafił do innego departamentu. Musiałem zwolnić go drugi raz, razem z dyrektorem tego departamentu.
Za trzecim razem Macierewicz wezwał mnie, ale gdy przyjechałem, oznajmił tylko, że nie ma czasu mnie przyjąć.
Co Macierewicz mówi publicznie?
OKO.press przedstawia wybór wypowiedzi Antoniego Macierewicza i fragmentów raportów smoleńskich podpisanych przez obecnego ministra obrony narodowej. Macierewicz zmieniał wersję, różnie rozkładał akcenty, ale od lat trzyma się jednego – katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku była wynikiem zamachu. Taką wiarę w sondażu OKO.press we wrześniu 2016 r. wyraziło 27 proc. badanych, w tym połowa osób deklarujących poparcie dla PiS.
Antoni Macierewicz mówił w 2011 r.: „Nagle wyszła mgła, mówią świadkowie. Nie wiemy skąd, nie było jej przecież w żadnej prognozie, nic jej nie zapowiadało, a nagle wszystko zostało zasłonięte”.
Jeszcze jako szef Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M pisał w raporcie z 2012 roku : „jedyną hipotezą wyjaśniającą przebieg wydarzeń jest to, że do rozpadu samolotu doszło na skutek eksplozji w powietrzu i działań osób trzecich”.
9 kwietnia 2013 stwierdził, że „po latach badań może powiedzieć z olbrzymią dozą pewności i prawdopodobieństwa, że relacje o tym, że trzy osoby przeżyły, są wiarygodne”. W domyśle - musiały zostać dobite przez sprawców zamachu.
27 stycznia 2014 komentując publikację wSieci mówił: „Zgodnie ze wspólną opinią znawców problematyki te tysiące odłamków, niektóre wielkości dłoni, świadczą o eksplozji. Nie ma odłamków bez eksplozji. Samolot rozpadał się w powietrzu na dziesiątki tysięcy fragmentów przed miejscem gdzie stała brzoza". I dalej: „Badania archeologów potwierdzają w pełni analizy, które przeprowadzał [nasz] zespół parlamentarny (...) już rok wcześniej pokazywałem zdjęcie, na którym widać jak gigantyczna liczba drobnych odłamków była skutkiem tamtego dramatu (...) ostatecznie dowiedzieliśmy się, jak samolot rozpadał się w powietrzu na dziesiątki tysięcy małych fragmentów, jeszcze przed miejscem, gdzie stała brzoza i jeszcze przed miejscem, gdzie dotknął ziemi”.
15 września 2016 r. oznajmił: „Te części nie mogły się odbić od brzozy i cofnąć, ani nie mogły się w inny sposób oderwać, bo tam nie ma innych przeszkód naturalnych, o które [samolot] mógł uderzyć, żeby było jasne, nie ma drzewa, ani masztu, ani nie leciał żaden inny samolot. To musiała być inna przyczyna, niewątpliwie samolot zaczął rozpadać się w powietrzu dużo przed brzozą”.
21 października 2016 atakował posła Kierwińskiego (PO) podczas sejmowej komisji obrony: „Jeśli pan udowodni, jak to możliwe, że szczątki skrzydła były 60 m przed tą brzozą, to dostanie pan nagrodę Nobla, jak ten mężczyzna, który urodzi dziecko”.
***
Gen. Piotr Pytel (rocznik 1967) ukończył psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 1994 r. służy w Urzędzie Ochrony Państwa, w latach 2003–2008 w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, od 2008 r. w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego a od października 2013 kieruje SKW. Zyskał uznanie w dowództwie NATO. W listopadzie 2015 został odwołany z funkcji szefa SKW, prokuratura prowadzi przeciwko niemu (oraz płk Krzysztofowi Duszy) postępowanie „w sprawie złamania tajemnicy państwowej, bezprawnego wynoszenia dokumentów niejawnych oraz nielegalnej współpracy z FSB" (służby specjalne Rosji).
Do tej pory unikał mediów.