Kraj

PiS przegłosował budżet, protesty pod Sejmem trwały do późnej nocy

PiS przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, żeby przegłosować ustawę budżetową. PiS przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, żeby przegłosować ustawę budżetową. Forum
Pod Sejmem zebrali się demonstranci, apelując o wolność dla mediów. PiS przeprowadził głosowania w Sali Kolumnowej na posiedzeniu, które opozycja uważa za nielegalne.
Protest pod SejmemPrzemek Wierzchowski/Agencja Gazeta Protest pod Sejmem
Pismo polityków opozycji do marszałka Sejmu.Polityka Pismo polityków opozycji do marszałka Sejmu.

Według planu do końca dnia, 16 grudnia, miał trwać protest dziennikarzy przeciw ograniczeniom dla mediów w Sejmie. W ramach tej akcji polskie media – a przynajmniej duża ich część – nie publikuje dziś w swoich serwisach zdjęć polityków, nie relacjonuje obrad Sejmu, podaje zdawkowe informacje. Do protestu nie dołączyło m.in. TVP Info ani media publiczne.

Dołączyli zaś politycy opozycji. Michał Szczerba (Platforma Obywatelska) wyszedł na mównicę, żeby zadać pytanie – miał ze sobą kartkę z napisem „Wolne media”. Manifest się nie spodobał – poseł został wykluczony z obrad. W geście solidarności politycy PO i Nowoczesnej wyszli na mównicę i – jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza” – na podwyższenie, gdzie zasiada marszałek Sejmu. Jarosław Kaczyński zaapelował parę godzin temu do marszałka Sejmu, żeby ten wyciągnął konsekwencje wobec protestujących polityków opozycji – sugerując, że w czasach, gdy to PiS znajdował się w opozycji, takie zachowania i akty protestu były w Sejmie nie do zaakceptowania.

W międzyczasie posłowie PiS przenieśli się do Sali Kolumnowej. Chodziło o to, żeby mimo parlamentarnego chaosu przegłosować ustawy: budżetową i dezubekizacyjną. Partia rządząca twierdzi, że miała potrzebne do tego kworum. Politycy opozycji temu jednak przeczą. – Nie mamy możliwości sprawdzić, czy jest kworum – mówiła Elżbieta Radziszewska (PO). – To posiedzenie jest nielegalne, marszałek Sejmu złamał prawo. Posiedzenia powinny się odbywać na sali posiedzeń – komentowała Agnieszka Pomaska (PO). – Nie mamy prawa wiedzieć, co dzieje się w Sejmie. Cezary Tomczyk (PO) informował zaś, że posłowie (opozycji, rzecz jasna) nie mogą zadawać pytań. Dziennikarze stłoczyli się pod Salą, nie mieli do niej wstępu.

Michał Kamiński z koła Europejscy Demokraci powiedział mocno: – Tak się kończy parlamentarna demokracja, którą znamy. Tak się zaczyna totalitaryzm.

Posłowie opozycji robili w Sali Kolumnowej zdjęcia, nie brali udziału w głosowaniu. Ale posłowie PiS traktowali ich podniesione ręce jak głosy za ustawą. Wcześniej odrzucono wszystkie poprawki opozycji do ustawy budżetowej i połączono je w jeden blok, dlatego przeprowadzono dwa głosowania, a nie trzysta.

To jest fasadowa demokracja – komentował jeden z polityków opozycji. Posłowie PiS przegłosowali budżet oraz tzw. ustawę dezubekizacyjną (teraz zostanie skierowana do Senatu). A potem odśpiewali hymn Polski. Politycy z PO i PSL chcieli zgłosić wnioski formalne, ale nie zostali dopuszczeni do marszałka Sejmu. Wspólnie napisali do niego list (na zdjęciu obok).

Poseł Piotr Liroy powiedział, że do Sejmu ściągnięto dziś nadzwyczajne siły: – Historyczne rzeczy dzieją się dziś w Sejmie. Ryszard Petru, szef Nowoczesnej, stwierdził zaś: – To posiedzenie jest nielegalne. Opozycja domaga się zwołania dodatkowego posiedzenia 20 grudnia. To nie było posiedzenie Sejmu, ale klubu PiS.

Straż udała się po laskę marszałkowską, żeby można było zamknąć obrady. W sejmowych kuluarach zgasło światło. Posłanka Elżbieta Radziszewska złożyła wniosek o zapalenie świateł, ale szefowa kancelarii odmówiła. Posłowie na zakończenie posiedzenia odśpiewali kolędę „Przybieżeli do Betlejem”.

Obywatele w obronie wolności mediów

Pod Sejm dotarło wieczorem i nocą kilkaset osób związanych i niezwiązanych ze środowiskiem dziennikarskim. To spontaniczny odruch poparcia dla wolności mediów i wyraz protestu wobec działań PiS. Do manifestowania zachęcał m.in. KOD. „Nikt tego nie organizuje, nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, ale myślę, że na tyle dużo osób i organizacji się zgłasza, że będzie to zauważone” – mówił „Gazecie Wyborczej” Mateusz Kijowski. Na jednym z transparentów hasło: „Wolne media, wolny kraj, wolny Sejm, precz z PiS-em!”.

„To będzie długa noc” – pisali co niektórzy w mediach społecznościowych. Stawką jest nie tylko dostęp dziennikarzy do informacji publicznych, ale przede wszystkim fundamenty demokracji. Wolne media to jeden z jej przejawów.

„Pod Sejmem zbierają się obywatele i media, trudno się dziwić, sama wybieram się tamże” – napisała na Facebooku Agata Passent. – Ograniczanie dostępu dziennikarzy do Sejmu, to już kolejny pomysł Partii, którego nie rozumiem. Przecież posłowie przyznali sobie podwyżki, czyli że pracują jak mróweczki, każdy świt przynosi kolejną dobrą zmianę. Czyli, że powinno im zależeć, żeby dziennikarze sławili ich zasługi na cały świat, nieprawdaż?”.

Po co protest dziennikarzy?

Kancelaria Sejmu opublikowała w tym tygodniu specjalny informator, w którym przedstawiono zmiany dotyczące współpracy z mediami. Politycy PiS chcą nas przekonać, że to wszystko po to, by uporządkować pracę dziennikarzy w Sejmie. Tak naprawdę zmiany te w znaczący sposób ograniczają dostęp do informacji publicznej i ograniczają zagwarantowaną w konstytucji wolność mediów.

Jedna redakcja będzie mogła delegować do Sejmu tylko dwóch stałych korespondentów. Będą musieli to być dziennikarze „o udokumentowanej przeszłości reporterów politycznych” i tylko oni będą mieli dostęp do gmachu głównego. Reszta dziennikarzy będzie mogła pracować tylko w budynku F, oddalonym od głównego gmachu Sejmu. Tam zostaną wydzielone trzy sale do dyspozycji mediów i tylko w nich będą odbywać się konferencje prasowe i tylko tu dziennikarze będą mogli oglądać relacje z posiedzeń Sejmu.

Do rozmów z politykami będzie przeznaczona „sala wywiadów”. Nie będzie można filmować, nagrywać dźwięku ani robić zdjęć z galerii sejmowej czy rejestrować posiedzeń komisji.

Podobne obostrzenia nie dotyczą jednak TVP, telewizji publicznej już od dawna nazywanej narodową.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną